Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy skończyły się egzaminy i każdy zaczął wyczekiwać na zakończenie roku i powrót do domu. Nawet Maggie, która zdecydowanie wolała pozostać w szkole na cały rok, niż wracać do sierocińca na wakacje, tym razem cieszyła się, że opuści Hogwart, a wszystko dlatego, że w perspektywie miała zaproszenie do Doliny Godryka. Bez względu na to, ile przyjdzie jej siedzieć w londyńskim domu dziecka, będzie miała na co czekać.
- No i jesteśmy czwartoklasistami - wyszczerzył zęby Al, gdy ostatniego dnia szkoły schodzili do Wielkiej Sali na ucztę pożegnalną.
Uczta przebiegła bez większych rewelacji. Gryffindor wygrał Puchar Domów, minimalną ilością punktów zwyciężając z Krukonami, którzy jednak nie okazywali im z tego względu niechęci. Maggie pamiętała, że to oni byli zwycięzcami rok przed jej przybyciem do szkoły, ale z piedestału zepchnęli ich Gryfoni, gdy zaczęli wygrywać kolejne mecze quidditcha. Zawsze uważała, że Jim i Fed próbują quidditchem nadrobić to, co stracili swoimi psotami.
Po uczcie wszyscy uczniowie wrócili do swoich dormitoriów. Maggie i Rosie szybko wróciły do przerwanego pakowania, plotkując przy tym z Fioną i Angelą, które wypytywały je o plany na wakacje.
- Ja jadę z rodzicami do Hiszpanii - pochwaliła się Anglea Spring, poprawiając czarne kręcone włosy. Jej rodzice byli mugolami. - Narzekają, że spędzam z nimi za mało czasu.
- A ja zostaję w Londynie... - oznajmiła markotnym tonem Fiona, zamykając swój kufer. - A wy? - zapytała się Rosie i Maggie.
- Też nigdzie nie wyjeżdżamy - powiedziała jej Rosie. - Ale Mags dostała zaproszenie do Doliny Godryka...
- Jej! Więc spędzisz wakacje u Potterów?! - zapiszczała Fiona, która - jako córka czarodziejów - doskonale znała historię tej rodziny i zaliczała się do fanek Jima.
- Nie całe... - uśmiechnęła się blondynka. - Muszę wrócić na trochę do Shingletona - oznajmiła. Tak potocznie nazywano jedyny czarodziejski sierociniec imienia Gasparda Shingletona. - Jutro dowiem się więcej.
Rosie uśmiechnęła się do niej szeroko. Ona też już nie mogła się doczekać wakacji.
- A co na to twój chłopak? - zainteresowała się Angela. - Nie będzie zazdrosny? W końcu wszyscy mówią, że podobasz się Jamesowi Potterowi...
Maggie parsknęła tak szczerym śmiechem, że omal się nie popłakała.
- Dobre sobie... - zachichotała. - Podobać się Jamesowi... Przecież on ma dziewczynę.
- Rozstał się z nią wczoraj - rzuciła niedbale Rose, dorzucając do swojego kufra szkolną szatę.
- Lily nie wróżyła im długiego związku - wzruszyła ramionami Maggie, teraz już wyraźnie skrępowana. - Dajcie spokój - prychnęła, widząc spojrzenia koleżanek. - Zacznijmy od tego, że Craig nie jest moim chłopakiem. Byliśmy razem na balu i tylko się przyjaźnimy... A James... Przecież on traktuje mnie jak młodszą siostrę.
- Chyba masz rację - szybko pokiwała głową Fiona, która poczuła się urażona, gdy jej najlepsza przyjaciółka powiedziała, że to Mags wpadła w oko Jimowi, a nie ona. - Spędzasz tyle czasu pomiędzy jego rodziną, że pewnie traktuje cię jak jej członka.
- No właśnie. - Maggie ucieszyła się, że wreszcie znalazła sojusznika. Nie zamierzała przecież przez całe wakacje zastanawiać się, czy podoba się Potterowi, czy nie, bo ktoś podrzucił jej taki pomysł!
- A tobie? Podoba się? - drążyła Angela.
Na Maggie spojrzały teraz trzy pary oczu: Angela z wyraźnym zaciekawieniem, Fiona z podejrzliwością, a Rose badawczo.
- James? - Maggie czuła się coraz bardziej nieswojo. - Lubię go, ale... To samo mogę powiedzieć o Fredzie, czy Lou...
Rose uniosła do góry jedną brew, jednak nie skomentowała słów przyjaciółki. Angela i Fiona były jednak usatysfakcjonowane jej odpowiedzią.
- Cóż, chyba i tak nie miałabyś szans - dorzuciła Fiona, na co Mags poczuła przypływ gwałtownej irytacji. - On zdecydowanie woli brunetki.
Z uśmiechem poprawiła czarne, sięgające pasa włosy, czym obudziła w Maggie czystą przekorę.
- Tak myślisz? - zastanowiła się, podobnym ruchem poprawiając swoje blond pasma. - No nie wiem... Ale, to się jeszcze okaże, prawda?
Niebieskie oczy Fiony rozszerzyły się z przerażenia, a Rosie szybko ukryła uśmiech. Angela, widząc, że rozmowa wkroczyła na niebezpieczny grunt, szybko zmieniła temat.
- A ty, Rosie? - zwróciła się do Weasleyówny. - W tym roku często widziałam cię ze Scorpiusem Malfoyem...
- Och, no tak... - odparła wymijająco, ale policzki lekko się jej zaróżowiły. - Ale to nic takiego... Przecież wiecie, jak się ma sprawa między naszymi rodzinami...
- Zakazana miłość... - westchnęła z rozmarzeniem Fiona.
Maggie wywróciła oczami za jej plecami i rzuciła się na łóżko. Dziewczęta podążyły za jej przykładem i po kilku minutach pokój wypełnił się tylko ich równymi oddechami.
***
Chwilę potrwało, zanim cała Nowa Generacja znalazła sobie miejsca w pociągu. Fred, Louis i James usiedli w innym przedziale razem ze swoimi kumplami, jednak bardzo blisko przedziału, który zajęli dla siebie Al, Maggie i Rosie. Dominique, żegnająca się z Hogwartem, a więc i ze swoimi przyjaciółkami, usiadła razem z nimi gdzieś z przodu, za to Molly ochoczo zajęła miejsce w przedziale młodszych kuzynów twierdząc, że Jima, Freda i Lou ma dość na całe wakacje. Chwilę po niej do przedziału zajrzeli też najmłodsi członkowie pokolenia, szukając miejsc dla siebie.
- Zmieścimy się? - wysapał Hugo, wciągając swój kufer do środka.
- Jest was czworo, a my mamy cztery miejsca - stwierdziła Maggie, pomagając Lily wtaszczyć kufer na półkę bagażową.
Po kilku minutach wszyscy siedzieli na fotelach gawędząc wesoło. Co jakiś czas dobiegały ich wybuchy śmiechu z sąsiedniego przedziału, ale było to dla nich tak naturalne, że niemal nie zwracali na to uwagi. A kiedy pociąg ruszył, bez większego żalu popatrzyli na malejący w oddali zamek, który mieli znów zobaczyć za dwa miesiące.
- Doooom! - zapiszczała Lily, podskakując z radości na miejscu.
- Ciekawe kto po nas wyjdzie - zastanowił się Al. - Taty raczej bym się nie spodziewał...
- Może będzie Teddy? - Dziewczynka wyraźnie stęskniła się za przyszywanym bratem.
- Słyszałam, że Victoire ma przyjść po Lou i Dom, więc kto go tam wie... - uśmiechnęła się szeroko Roxanne. Dziewczynka zawsze pierwsza o wszystkim wiedziała.
- Całe dwa miesiące leniuchowania... - Hugo miał rozmarzoną minę.
- Właśnie! - Lily spojrzała na Maggie. - Wiesz już kiedy do nas przyjeżdżasz?
- Dowiem się dzisiaj - odparła.
- Możesz spać w moim pokoju - oznajmiła pogodnie Lily. - Poznasz Teddy'ego, pokażemy ci Dolinę... Wiesz, że nasi dziadkowie nawet mają tam pomnik? Będziemy się świetnie bawić... Lorcan nawet mówił, że wpadają do nas z rodzicami pod koniec lipca...
- Pewnie na urodziny taty - uznał Al.
- Bliźniaki Scamander, wy i Huncwoci... - Molly miała minę, jakby zamierzała się rozpłakać. Z kolei Rose wyraźnie się śmiała.
- Dom w Dolinie już wiele przeszedł - zaśmiał się Al. - To też wytrzyma.
Resztę drogi przegadali o ostatnich wydarzeniach w Hogwarcie. Wydarzenia z Nowego Roku zatarły się w ich pamięci tak, jakby nigdy ich nie było, więc gdy wysiedli na peronie numer 9 i 3/4, wszyscy byli uśmiechnięci i szczęśliwi. Chwilę potrwało, nim wyciągnęli swoje kufry i klatki ze zwierzętami, a potem ustawili się w kolejce i czekali aż stary dróżnik przepuści ich na drugą stronę barierki.
Gdy przyszła kolej na Maggie, Rose i Ala, we troje wzięli rozpęd i chwilę później znaleźli się na zatłoczonym dworcu Kings Cross. Maggie zauważyła Louisa i Dominique rozmawiających ze swoją starszą siostrą, a potem jej wzrok padł na grupkę ludzi, którzy wyraźnie na nich czekali.
- Teddy! - zawołała radośnie Lily, która pojawiła się zaraz za nimi i skoczyła na szyję wysokiemu blondynowi, który stał obok pana Pottera.
- Cześć, Kropeczko! - przywitał się z nią chłopak, ściskając ją mocno i podnosząc do góry. - Al... - Chłopak klepnął młodszego Pottera po ramieniu, uśmiechając się szeroko. - Są i moje pozostałe kuzyneczki! - ucieszył się, witając się kolejno z każdą dziewczyną. − A czyżby to była słynna Maggie Donovan? - zapytał, podchodząc do Maggie, która obserwowała wszystko nieco z boku. - Wszyscy w kółko o tobie mówią.
− Cześć – przywitała się z nim niepewnie. Chłopak jednak uściskał ją tak jak pozostałe kuzynki, co miło ją zaskoczyło i wywołało lekki rumieniec.
− A tu jest i mój ulubiony kuzyn! - zawołał, dostrzegając Jamesa, który witał się z wujem Ronem i ciocią Hermioną.
James szybko do niego podszedł, szczerząc zęby w uśmiechu, i przybił mu piątkę na powitanie. A potem, ku zdumieniu Maggie, Teddy żartobliwym ruchem zaczął targać Jimowi włosy.
− Hej! - zawołał oburzony chłopak, rozpoczynając przepychankę.
− Oni tak zawsze – uspokoił Maggie Al, który z wesołą miną przyglądał się standardowemu powitaniu Jima i Teddy'ego.
− Na brodę Merlina... - westchnęła ciężko Ginny, patrząc na chłopców z lekką przyganą.- Przynajmniej w miejscu publicznym moglibyście udawać, że dobrze was wychowałam, co?
James i Teddy natychmiast przybrali miny niewiniątek, ale gdy tylko matka się odwróciła, wrócili do potyczki. Ginny doskonale zdawała sobie z tego sprawę, jednak postanowiła nie reagować. Uśmiechnęła się szeroko do Maggie, która odpowiedziała jej uśmiechem.
− Jak minął semestr? - zapytała ją Ginny.
− Bardzo dobrze, dziękuję – odparła Maggie.
Teddy i Jim zachowywali się już przyzwoicie i konwersowali zawzięcie z Fredem i Louisem, którzy podeszli przywitać się z Lupinem.
− Dziś jemy kolację w Dolinie, ale jutro jedziemy do Nory na obiad – oznajmiła swoim dzieciom Ginny, gdy dołączyli do nich pozostali Weasley'owie.
− Obiad u babci Molly – westchnął Teddy.
− Coś ci nie pasuje w moim? - spojrzała na niego groźnie.
− Ależ skąd, Ginny – wyszczerzył zęby chłopak, puszczając przy tym oczko do Albusa i idąc w stronę Victoire, która wyraźnie na niego czekała.
James szybko pożegnał się z Fredem i Louisem, którzy wracali do swoich domów, a z którymi miał się spotkać dopiero jutro. Molly zerkała na nich podejrzliwie uznając, że znowu planują jakąś awanturę, jednak nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Percy i Audrey, jej rodzice, pożegnali się ze wszystkimi i ruszyli w stronę parkingu. Zaraz po nich odeszli George z Angeliną i swoimi dziećmi oraz Victoire i Teddy, którzy mieli odstawić Louisa i Domi do Muszelki. Potterowie i Maggie zostali tylko z Ronem, Hermioną i ich dzieciakami,oraz panią Ashton, opiekunką z sierocińca, która czekała na Maggie i resztę podopiecznych.
- No to my też idziemy - oznajmił Ron Weasley, otaczając swoją córkę ramieniem i uśmiechając się. - Do zobaczenia jutro w Norze! - pożegnał się z Potterami, ruszając jaki pierwszy.
Ginny i Hermiona wymieniły między sobą ostatnie zdania i uścisnęły się na pożegnanie.
- Baw się dobrze w Dolinie, Maggie - pożyczyła dziewczynie pani Weasley.
- Zadbam o to - obiecał uczynnie Jim, szczerząc zęby.
- Tego raczej wolałabym uniknąć - Matka posłała mu ostrzegawcze spojrzenie, co skwitował wywróceniem oczu. - Widziałam - poinformowała go wesoło.
- Idziemy już? - Lily nie mogła się doczekać, kiedy znowu zobaczy swój dom.
- Idziemy - uśmiechnął się Harry. - Tylko jeszcze zamienię ostatnie słówko z panią Ashton... Maggie?
Dziewczyna pomachała do swoich przyjaciół i ruszyła za panem Potterem, a pani Potter zabrała dzieciaki, które opowiadały jej najciekawsze historie z życia szkoły i po chwili zniknęli jej z oczu. Maggie przywitała się więc ze swoją opiekunką i stanęła obok szóstki innych dzieciaków z sierocińca, przyglądając się jak ojciec Ala rozmawia o czymś cicho z panią Ashton. Po chwili uścisnął jej dłoń i podszedł do Maggie, która przyglądała się mu z wyczekiwaniem.
- Do zobaczenia za trzy tygodnie - uśmiechnął się do niej ciepło. - Odbiorę cię osobiście, co ty na to?
- Och... to... - zająknęła się, ale zaraz dodała. - Bardzo dziękuję za zaproszenie! - powiedziała.
- Nie ma za co. - Mężczyzna w okularach i z blizną w kształcie błyskawicy krótko ją uścisnął, na co zareagowała gwałtownym rumieńcem. - Doskonale rozumiem, jak to jest spędzać wakacje w miejscu, którego się nie lubi - szepnął do niej, po czym szybko się odsunął. - Miłych wakacji! - pożyczył innym dzieciakom i odszedł.
Mieszkańcy sierocińca gapili się na Maggie z otwartymi ustami. Przyjaźnienie się z dziećmi Potterów to było jedno, ale zostać osobiście przywitanym przez samego Harry'ego Pottera, to już było całkowicie coś innego. Wiedziała, że teraz będą mówić tylko o tym, ale nie przejmowała się. Zapowiadały się najlepsze wakacje w jej życiu i teraz mogła myśleć tylko o tym.
- Zmieścimy się? - wysapał Hugo, wciągając swój kufer do środka.
- Jest was czworo, a my mamy cztery miejsca - stwierdziła Maggie, pomagając Lily wtaszczyć kufer na półkę bagażową.
Po kilku minutach wszyscy siedzieli na fotelach gawędząc wesoło. Co jakiś czas dobiegały ich wybuchy śmiechu z sąsiedniego przedziału, ale było to dla nich tak naturalne, że niemal nie zwracali na to uwagi. A kiedy pociąg ruszył, bez większego żalu popatrzyli na malejący w oddali zamek, który mieli znów zobaczyć za dwa miesiące.
- Doooom! - zapiszczała Lily, podskakując z radości na miejscu.
- Ciekawe kto po nas wyjdzie - zastanowił się Al. - Taty raczej bym się nie spodziewał...
- Może będzie Teddy? - Dziewczynka wyraźnie stęskniła się za przyszywanym bratem.
- Słyszałam, że Victoire ma przyjść po Lou i Dom, więc kto go tam wie... - uśmiechnęła się szeroko Roxanne. Dziewczynka zawsze pierwsza o wszystkim wiedziała.
- Całe dwa miesiące leniuchowania... - Hugo miał rozmarzoną minę.
- Właśnie! - Lily spojrzała na Maggie. - Wiesz już kiedy do nas przyjeżdżasz?
- Dowiem się dzisiaj - odparła.
- Możesz spać w moim pokoju - oznajmiła pogodnie Lily. - Poznasz Teddy'ego, pokażemy ci Dolinę... Wiesz, że nasi dziadkowie nawet mają tam pomnik? Będziemy się świetnie bawić... Lorcan nawet mówił, że wpadają do nas z rodzicami pod koniec lipca...
- Pewnie na urodziny taty - uznał Al.
- Bliźniaki Scamander, wy i Huncwoci... - Molly miała minę, jakby zamierzała się rozpłakać. Z kolei Rose wyraźnie się śmiała.
- Dom w Dolinie już wiele przeszedł - zaśmiał się Al. - To też wytrzyma.
Resztę drogi przegadali o ostatnich wydarzeniach w Hogwarcie. Wydarzenia z Nowego Roku zatarły się w ich pamięci tak, jakby nigdy ich nie było, więc gdy wysiedli na peronie numer 9 i 3/4, wszyscy byli uśmiechnięci i szczęśliwi. Chwilę potrwało, nim wyciągnęli swoje kufry i klatki ze zwierzętami, a potem ustawili się w kolejce i czekali aż stary dróżnik przepuści ich na drugą stronę barierki.
Gdy przyszła kolej na Maggie, Rose i Ala, we troje wzięli rozpęd i chwilę później znaleźli się na zatłoczonym dworcu Kings Cross. Maggie zauważyła Louisa i Dominique rozmawiających ze swoją starszą siostrą, a potem jej wzrok padł na grupkę ludzi, którzy wyraźnie na nich czekali.
- Teddy! - zawołała radośnie Lily, która pojawiła się zaraz za nimi i skoczyła na szyję wysokiemu blondynowi, który stał obok pana Pottera.
- Cześć, Kropeczko! - przywitał się z nią chłopak, ściskając ją mocno i podnosząc do góry. - Al... - Chłopak klepnął młodszego Pottera po ramieniu, uśmiechając się szeroko. - Są i moje pozostałe kuzyneczki! - ucieszył się, witając się kolejno z każdą dziewczyną. − A czyżby to była słynna Maggie Donovan? - zapytał, podchodząc do Maggie, która obserwowała wszystko nieco z boku. - Wszyscy w kółko o tobie mówią.
− Cześć – przywitała się z nim niepewnie. Chłopak jednak uściskał ją tak jak pozostałe kuzynki, co miło ją zaskoczyło i wywołało lekki rumieniec.
− A tu jest i mój ulubiony kuzyn! - zawołał, dostrzegając Jamesa, który witał się z wujem Ronem i ciocią Hermioną.
James szybko do niego podszedł, szczerząc zęby w uśmiechu, i przybił mu piątkę na powitanie. A potem, ku zdumieniu Maggie, Teddy żartobliwym ruchem zaczął targać Jimowi włosy.
− Hej! - zawołał oburzony chłopak, rozpoczynając przepychankę.
− Oni tak zawsze – uspokoił Maggie Al, który z wesołą miną przyglądał się standardowemu powitaniu Jima i Teddy'ego.
− Na brodę Merlina... - westchnęła ciężko Ginny, patrząc na chłopców z lekką przyganą.- Przynajmniej w miejscu publicznym moglibyście udawać, że dobrze was wychowałam, co?
James i Teddy natychmiast przybrali miny niewiniątek, ale gdy tylko matka się odwróciła, wrócili do potyczki. Ginny doskonale zdawała sobie z tego sprawę, jednak postanowiła nie reagować. Uśmiechnęła się szeroko do Maggie, która odpowiedziała jej uśmiechem.
− Jak minął semestr? - zapytała ją Ginny.
− Bardzo dobrze, dziękuję – odparła Maggie.
Teddy i Jim zachowywali się już przyzwoicie i konwersowali zawzięcie z Fredem i Louisem, którzy podeszli przywitać się z Lupinem.
− Dziś jemy kolację w Dolinie, ale jutro jedziemy do Nory na obiad – oznajmiła swoim dzieciom Ginny, gdy dołączyli do nich pozostali Weasley'owie.
− Obiad u babci Molly – westchnął Teddy.
− Coś ci nie pasuje w moim? - spojrzała na niego groźnie.
− Ależ skąd, Ginny – wyszczerzył zęby chłopak, puszczając przy tym oczko do Albusa i idąc w stronę Victoire, która wyraźnie na niego czekała.
James szybko pożegnał się z Fredem i Louisem, którzy wracali do swoich domów, a z którymi miał się spotkać dopiero jutro. Molly zerkała na nich podejrzliwie uznając, że znowu planują jakąś awanturę, jednak nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Percy i Audrey, jej rodzice, pożegnali się ze wszystkimi i ruszyli w stronę parkingu. Zaraz po nich odeszli George z Angeliną i swoimi dziećmi oraz Victoire i Teddy, którzy mieli odstawić Louisa i Domi do Muszelki. Potterowie i Maggie zostali tylko z Ronem, Hermioną i ich dzieciakami,oraz panią Ashton, opiekunką z sierocińca, która czekała na Maggie i resztę podopiecznych.
- No to my też idziemy - oznajmił Ron Weasley, otaczając swoją córkę ramieniem i uśmiechając się. - Do zobaczenia jutro w Norze! - pożegnał się z Potterami, ruszając jaki pierwszy.
Ginny i Hermiona wymieniły między sobą ostatnie zdania i uścisnęły się na pożegnanie.
- Baw się dobrze w Dolinie, Maggie - pożyczyła dziewczynie pani Weasley.
- Zadbam o to - obiecał uczynnie Jim, szczerząc zęby.
- Tego raczej wolałabym uniknąć - Matka posłała mu ostrzegawcze spojrzenie, co skwitował wywróceniem oczu. - Widziałam - poinformowała go wesoło.
- Idziemy już? - Lily nie mogła się doczekać, kiedy znowu zobaczy swój dom.
- Idziemy - uśmiechnął się Harry. - Tylko jeszcze zamienię ostatnie słówko z panią Ashton... Maggie?
Dziewczyna pomachała do swoich przyjaciół i ruszyła za panem Potterem, a pani Potter zabrała dzieciaki, które opowiadały jej najciekawsze historie z życia szkoły i po chwili zniknęli jej z oczu. Maggie przywitała się więc ze swoją opiekunką i stanęła obok szóstki innych dzieciaków z sierocińca, przyglądając się jak ojciec Ala rozmawia o czymś cicho z panią Ashton. Po chwili uścisnął jej dłoń i podszedł do Maggie, która przyglądała się mu z wyczekiwaniem.
- Do zobaczenia za trzy tygodnie - uśmiechnął się do niej ciepło. - Odbiorę cię osobiście, co ty na to?
- Och... to... - zająknęła się, ale zaraz dodała. - Bardzo dziękuję za zaproszenie! - powiedziała.
- Nie ma za co. - Mężczyzna w okularach i z blizną w kształcie błyskawicy krótko ją uścisnął, na co zareagowała gwałtownym rumieńcem. - Doskonale rozumiem, jak to jest spędzać wakacje w miejscu, którego się nie lubi - szepnął do niej, po czym szybko się odsunął. - Miłych wakacji! - pożyczył innym dzieciakom i odszedł.
Mieszkańcy sierocińca gapili się na Maggie z otwartymi ustami. Przyjaźnienie się z dziećmi Potterów to było jedno, ale zostać osobiście przywitanym przez samego Harry'ego Pottera, to już było całkowicie coś innego. Wiedziała, że teraz będą mówić tylko o tym, ale nie przejmowała się. Zapowiadały się najlepsze wakacje w jej życiu i teraz mogła myśleć tylko o tym.