piątek, 25 sierpnia 2017

50. Postawienie sprawy jasno

Znalazła Craiga nieopodal wejścia do lochów, gdy razem z kolegami szedł właśnie na eliksiry. Widząc Maggie, spochmurniał, ale zatrzymał się by z nią porozmawiać.
- Mam 10 minut - oznajmił chłodno.
- Nie wiem co takiego słyszałeś, ale to wszystko głupie plotki - wypaliła.
Oparł się ramieniem o ścianę, wpatrując w nią uważnie. Nie potrafiła niczego odczytać z jego miny.
- Mnie i Jamesa nic kompletnie nie łączy. Naprawdę - mówiła dalej.
- Jak długo się spotykamy, Maggie? - zapytał nagle.
Zamrugała zaskoczona i odruchowo sięgnęła po zawieszkę. Craig skwitował to uniesieniem brwi, a ona natychmiast wypuściła ją z dłoni. Srebrna czapla zalśniła na tle czarnego swetra dziewczyny.
- Cztery miesiące - powiedziała.
- Dokładnie - potwierdził. - I przez ten czas nawet raz nie powiedziałaś, że cokolwiek do mnie czujesz. Nic, Mags... Nie usłyszałem nawet głupiego "lubię cię". Poza tym, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że zaczęłaś się ze mną umawiać tylko po to, by Potter dał ci święty spokój.
- Nieprawda!
- Prawda. Wymogłaś na nim obietnicę, że jeśli ktoś oprócz niego zaprosi cię na randkę w ciągu miesiąca, odpuści i przestanie cię nagabywać.
- Tak, ale...
- Wiedziałem, że nie będzie łatwo - przerwał jej. - Należysz do Nowej Generacji, a oni są prawdziwą elitą i rzadko kiedy akceptują kogoś z zewnątrz. Do tego pojawiła się nagle ta cała sytuacja ze śmierciożercami i trochę mnie to przerosło.
- Craig...
- Nie ma sensu dalej się oszukiwać, Maggie. Gdybyś czuła do mnie coś więcej niż do kolegi, nie nosiłabyś tego - wskazał palcem jej wisiorek.
- Przecież to tylko głupia zawieszka! - zirytowała się. - Nie żaden dowód uczuć!
- Nie jestem też ślepy i głuchy - mówił dalej. - Po tej akcji z Carrowami coś się zmieniło. Widzę to w twoim zachowaniu. A wczorajszy dzień tylko mnie w tym utwierdził... Podejrzewam, że nawet nie rozpakowałaś prezentu ode mnie?
Maggie przygryzła wargę i odwróciła wzrok. Craig pokiwał głową w zrozumieniu.
- Nie powinniśmy byli tego zaczynać - westchnął. - Nie z takich powodów.
- Przepraszam... - wyszeptała.
- Niczyja wina - uśmiechnął się. - Nie zawsze wychodzi.
Pochylił się i pocałował Maggie w policzek.
- Jeśli Potter złamie ci serce, będę pierwszym, który złamie mu nos - obiecał wesoło.
- Mnie naprawdę z nim nic nie łączy - powtórzyła.
- Trzymaj się, Mags - odpowiedział tylko i pobiegł na zajęcia.


***
Kiedy weszła do pokoju wspólnego, natychmiast spoczęły na niej zaciekawione spojrzenia. Odwzajemniła je spokojnie, po czym ruszyła przez pokój prosto na kanapę, na której siedzieli Al i pozostali członkowie Generacji. Widząc Runę wylegującą się na kolanach Jamesa, wywróciła oczami.
- Twarzowy siniak, Potter - oznajmiła, przysiadając na oparciu fotela, który zajmowała Rose. Przyjaciółka spojrzała na nią pytająco, ale Mags udała, że tego nie widzi. - Chociaż osobiście uważam, że przydałby ci się drugi, do pary.
- Twój chłopak powinien w najbliższym czasie unikać mojej osoby - burknął Jim. - Bo inaczej będzie miał podbite oczy, do kompletu z moją szczęką.
- Ex chłopak - rzuciła, siląc się na lekki ton. Molly i Rox spojrzały na siebie ukradkiem. - Możesz być z siebie dumny, James. Osiągnąłeś swój cel. Czyż nie o to chodziło w magicznych babeczkach walentynkowych?
- Donovan, naprawdę nie miałem z tym nic wspólnego! - zdenerwował się. - Pretensje zgłaszaj do Freda i Louisa.
- Rozstaliście się? - zainteresowała się Molly.
- Craig, tak jak połowa szkoły, jest przekonany, że mnie i tego tu - Maggie wskazała palcem Jima - coś łączy, a nawet jeśli teraz niczego między nami nie ma, to będzie. - Zielone oczy spojrzały w brązowe. - Dlatego też chcę wam oficjalnie powiedzieć, że prędzej wykąpę się w wannie odorosoku, niż kiedykolwiek zgodzę na randkę z Jimem Potterem. Możesz mnie błagać na kolanach - zwróciła się do niego - a i tak usłyszysz jedną odpowiedź: nie.
- Jakby mi na tym zależało, Donovan - warknął. - Nie miej o sobie tak wygórowanego zdania. Jest wiele dziewczyn w Hogwarcie, które z ochotą się ze mną mówią.
- O gustach, a raczej ich braku się nie dyskutuje - syknęła.
Wpatrywali się w siebie z tak morderczymi minami, że nawet Runa zaczęła się niepokoić. Z cichym miauczeniem zeskoczyła na podłogę i czmychnęła do dormitorium dziewcząt.
- Sądzę, że powinniście trochę ochłonąć i...
Al próbował załagodzić sytuację, ale Jim podniósł się wtedy z kanapy i bez słowa wyszedł z salonu Gryfonów. Maggie wstała zaraz po nim i błyskawicznie zniknęła na schodkach do dormitorium. Rosie pobiehegła za nią, zostawiając oszołomionych przyjaciół w salonie.
- No nieźle... - mruknął Fred.
- To wszystko przez wasz głupi eliksir - warknęła na niego Roxanne. - Teraz się nienawidzą.
- Przejdzie im - uznała Molly. - Przecież oni wiecznie się o coś kłócą.
- Ale nie w ten sposób. - Rox miała bardzo smutną minę.
- Zawsze możemy spróbować ich pogodzić - wywrócił oczami Fred, który nie widział w tym problemu.
- Ty i Louis może się już więcej w to nie mieszajcie - poleciła mu szorstko Roxi. - Bo znowu tylko pogorszycie sytuację.
- Jedyny plus jest taki, że Mags rozstała się z tym gumochłonem - uśmiechnął się Al.
- A co za tym idzie, wygrałam zakład. - Roxanne spojrzała na Molly z wyraźną satysfakcją. - Ktoś tu musi wyskoczyć z galeonów.
Molly ciężko westchnęła, a Fred zmarszczył brwi i odgarnął do tyłu brązowe loki.
- Jaki zakład? - spytał.