wtorek, 31 lipca 2018

Harry'emu w dniu urodzin!

To nie jest kolejny rozdział opowiadania, za co z całego serca przepraszam! Pojawi się on jednak już w najbliższym czasie, a tymczasowo musicie zadowolić się tym.

Czym właściwie?

Zobaczcie sami :).


Harry,
To od Ciebie zaczęła się moja prawdziwa przygoda z książkami, magią i pisarstwem. Kiedy pierwszy raz przeczytałam Twoją historię miałam jakieś 8 lat. Pamiętam do tej pory jak całą szkołą wyruszyliśmy do kina, żeby zobaczyć Kamień Filozoficzny... A potem już poszło z górki. Konkursy, zabawy Potterowskie, niecierpliwe oczekiwanie na premierę następnej części książki, gdybanie co też się w niej znajdzie; kto zginie, a kto zostanie przy życiu. Należę do pokolenia, które dorastało razem z Tobą. Każda kolejna książka to kolejny rok mojej edukacji i życia. Kolejny rok odkrywania magicznego świata.

Nigdy nie zapomnę zaskoczenia gimnazjalistek i organizatorów konkursu "Pokonać Voldemorta", gdy niepozorna trzecioklasistka (w podstawówce, zaznaczę), pokonała wszystkich przeciwników i popisała się niesamowitą znajomością każdej wydanej do tamtej pory części (było ich bodajże cztery). Do tej pory mam dyplom i nagrodę, które wtedy otrzymałam. Nie zapomnę też jak bardzo przeżywałam śmierć Cedrika, Syriusza, Freda czy Lupina, wiedząc doskonale, że tak musiało być. Naprawdę żałuję, że nie mogę odbyć tej przygody razem z Tobą jeszcze raz, od samego początku, nie wiedząc co się wydarzy. Ale chociaż pierwsza świeżość już dawno przeminęła, nadal odnajduję radość w przypominaniu sobie co jakiś czas Twojej historii. I - co w tym najpiękniejsze - przeżywam wszystko tak samo mocno jak za pierwszym razem.

Ostatnio miałam przyjemność wprowadzenia do Twojego świata swojej najlepszej przyjaciółki. Nie mam pojęcia jakim cudem przez tyle lat uniknęła czytania czy nawet oglądania Twoich perypetii. Zawarłyśmy jednak układ - ja zainteresuję się jej bohaterem, a ona moim. Szczerze? To był jeden z najlepszych układów jakie zawarłyśmy kiedykolwiek. Pokochała cię z całego serca, a ja - dzięki niej - mogłam się poczuć zupełnie jak nowicjusz, patrząc na Ciebie jej oczami i tłumacząc zawiłości świata, które dla mnie były oczywiste, a dla niej stanowiły tajemnicę. Polecam coś takiego każdemu z osobna. Chociaż nie mogłam przeżyć Twojej historii zupełnie na nowo, zyskałam szansę spojrzenia na nią z innej perspektywy i to było naprawdę piękne.

Dziękuję Ci za spędzony wspólnie czas. I wznosząc toast za Chłopca, Który Przeżył,wierzę, że będzie go jeszcze więcej.

Ściskam z całego serca,
MaggieM

wtorek, 3 lipca 2018

63. (Nie)winni ukarani

Maggie i chłopcy stali sztywno wyprostowani przed biurkiem Tyke'a, który, mamrocząc coś pod nosem, wpisywał ich nazwiska do kartoteki. Widziała, że Jamesa aż korci, by się odezwać i coś powiedzieć, ale szturchnęła go ostrzegawczo w żebra i zamilkł.
- Miesięczny szlaban - poinformował ich woźny. - Spędzicie go sprzątając zamek. Bez użycia magii.
- My nic nie zrobiliśmy! - zawołał Fred, święcie oburzony.
- I tak wam nie wierzę! - syknął mężczyzna. - Jeśli w zamku coś się dzieje, to zawsze jest wasza sprawka! Albo tej młodszej bandy, która bierze z was przykład! Ale to wy byliście na miejscu zbrodni!
- Po prostu tamtędy przechodziliśmy - wyjaśnił Louis, próbując ułagodzić woźnego swoim niewinnym wyglądem. Krew wili zwykle pomagała w takich sytuacjach, ale nie tym razem.. - Naprawdę.
- No jasne, że tak! - Tyke znowu zrobił się czerwony. - Bo chodzące z was niewinności! A teraz wynocha! I żebym was nie widział do jutra!
Fred znowu otworzył usta, żeby zaprotestować, ale James bez słowa opuścił gabinet woźnego i Weasley zrozumiał, że nie ma sensu się kłócić. Łypiąc wrogo na Tyke'a, wyszedł z komnaty i zatrzasnął głośno drzwi.
- Uspokój się, bo przedłuży nam szlaban! - syknął Louis.
- Co to miało być?! - Fred naskoczył na Jima. - Nic nie zrobiliśmy!
- Wiem - odparł prosto Potter.
- Więc dlaczego, na gacie Merlina, nic nie mówiłeś?!
- Bo nie było sensu - odparła za Jamesa Maggie. - Tyke i tak by nam nie uwierzył, a jest święcie przekonany, że przyłapał nas na gorącym uczynku.
- Ciebie przyłapał - zauważył ponuro Fred.
- Znalazłam się w złym miejscu o niewłaściwym czasie - odburknęła. - Tak samo jak wy. Nie mam tylko bladego pojęcia, dlaczego cała szkoła uważa, że należę do waszej bandy.
- Bo jesteś członkinią Nowej Generacji - przypomniał jej Lou.
- Nowa Generacja to jeszcze nie Huncwoci - odparła.
- Ale chyba nauczyciele w ten sposób to postrzegają.
- Tyke tak to widzi - sprostował James, nerwowym ruchem przeczesując włosy palcami. - Jesteśmy na miesiąc uziemieni. Kiedy ja będę robił treningi? Czekają nas najważniejsze mecze w sezonie! Nie możemy zawalić, bo Tyke ubzdurał sobie, że wszystko co złe, to my!
- Zamierzam zamordować twoją siostrę - poinformował go usłużnie Fred. - Bo skoro Donovan twierdzi, że jest niewinna, a pewnie jest, to na liście złoczyńców pozostaje tylko Kropeczka i jej banda.
- Widziałam Lily i Hugona chwilę przed katastrofą - oznajmiła Maggie, krzyżując ręce na piersi i patrząc gniewnie na trzech chłopców. - Domyśliłam się, że coś kombinują, dlatego zmieniłam trasę na potencjalnie bezpieczniejszą.
- W tym zamku nie ma już bezpiecznych miejsc - stwierdził Louis, nerwowo dotykając blado-różowych włosów.
- Dlaczego muszę cierpieć przez wasze porachunki, co? - zapytała wrogo, mordując spojrzeniem każdego po kolei.
- Miałaś po prostu pecha, Słońce - odparł na to Jim, uśmiechając się do niej ironicznie.
Zgromiła go spojrzeniem.
- Donovan, Słońce... - wyliczyła. - Czy ty w ogóle pamiętasz jak mam na imię?
- Pewnie! - wyszczerzył się.
- Nie założyłabym się...
- Jeśli wypowiem twoje imię i udowodnię, że je pamiętam, pójdziesz ze mną na randkę?
- Słodka Morgano! - jęknął Fred. - Możecie na moment się ogarnąć? Dostaliśmy szlaban! Miesięczny!
- I musimy go odbyć - oznajmiła Maggie, kręcąc z niedowierzaniem głową. - Jestem wściekła na Lily, ale nie zamierzam na nią donosić, tym bardziej, że nie mam żadnych dowodów na to, że zdemolowanie Zbrojowni to jej sprawka. Równie dobrze to mógł być Irytek.
- Jaaaasne - prychnął Louis.
- Po prostu przyjmijmy to z godnością - zaproponowała. - A o zemście pomyślimy innym razem.
- "My"? - podchwycił Jim.
Nic na to nie odpowiedziała.

***
- Słyszałam, że dostałaś szlaban.
Maggie uniosła wzrok znad książki i spojrzała prosto w brązowe oczy Rosie. Dziewczyna wyglądała na rozbawioną.
- Wieści błyskawicznie roznoszą się w tej szkole - zakpiła Maggie, odkładając podręcznik na bok. - Kto ci powiedział?
- Fiona. A ona dowiedziała się od Bena, który dowiedział się od Freda.
- Uwielbiam łańcuszki, chociaż ten mógłby być dłuższy - roześmiała się blondynka.
- Masz zaskakująco dobry humor jak na fakt, że przez miesiąc jesteś uziemiona z Huncwotami.
- Po prostu wiem, że jestem niewinna - wzruszyła ramionami. - A jak to mówią mugole, "karma wraca".
- Domyślam się, że wspólnie z Jimem i resztą zamierzasz trochę tej karmie dopomóc. - W brązowych oczach zaświeciły się diabliki typowe dla Weasleyów.
- Może - odparła tajemniczo.
Rosie zachichotała. Maggie przyjrzała się jej uważnie, nieco zaskoczona reakcją przyjaciółki. Zwykle Rose była głosem rozsądku i starała się rozstrzygać spory jeszcze zanim się pojawią. Dlaczego więc teraz nie próbowała jej namówić do zmiany zdania.
- Dobrze się czujesz? - spytała podejrzliwie.
- Tak - odpowiedziała. - Dlaczego miałabym czuć się źle?
- No nie wiem... - Maggie udała, że się zastanawia. - Może dlatego, że nie nakłaniasz mnie do zrezygnowania z idiotycznego pomysłu jakim jest tymczasowe przyłączenie się do bandy Jima?
- Och! - zawołała. - Więc jednak?
- Tymczasowo - podkreśliła Maggie.
- Uwierz mi, jak raz się w to wplączesz, nie będzie łatwo ci się wyplątać. - Rosie poklepała przyjaciółkę po ramieniu.
- To będzie jednorazowa akcja, Rose - obiecała Maggie. - Nic więcej.
- A co planujecie? - zaciekawiła się.
- Zobaczysz w swoim czasie - odpowiedziała tajemniczo i wróciła do czytania książki.