piątek, 15 września 2017

51. Kto jest lepszym szukającym?

Pierwszego dnia marca James ogłosił, że wznawia treningi quidditcha. Drużyna przyjęła to z entuzjazmem, bo każdy już tęsknił za lataniem na miotle. Fred i Ben wyjrzeli przez okno, rozmarzony wzrok posyłając w stronę boiska, a Maggie uśmiechnęła się radośnie do Rox. Dlatego też następnego dnia wszyscy ochoczo zabrali się do pracy. Al i Rose, którzy postanowili zrobić sobie krótką przerwę od nauki, również udali się na boisko, by poobserwować grę. Jednak nawet oni do końca nie wiedzieli, kto wpadł na pomysł, by urządzić zawody. W pewnym momencie zauważyli tylko, że drużyna całkowicie zmienia ustawienie. Jedynie Paul został na swoim miejscu, broniąc pętli, reszta podzieliła się na dwie grupy.
- Grają w mini-quidditcha? - zaciekawiła się Rosie.
- Chyba tak - Albus uśmiechnął się pod nosem. - Jim na pozycji ścigającego... - zaśmiał się. - Będzie widowisko.
Żeby było sprawiedliwie, ścigające rozdzieliły się i do ekipy, w której grał Jim, dołączyła też Rox. Chłopak wyszczerzył zęby do kuzynki i kuzyna, z którymi wypadło mu grać, po czym posłał wyzywające spojrzenie w kierunku pozostałych.
- To co? - rzucił. - Miażdżymy ich?
Błyskawicznie rozpoczęli grę, jednak bez względu na to, jak bardzo James i jego drużyna się wysilali, nie mogli pokonać Maggie i Emmy Banner, które praktycznie we dwie, zdobywały gole. Ben Mitchell pomagał im w ten sposób, że zalatywał drogę przeciwnikom, co wystarczało, by dziewczyny zdobyły przewagę. Jim, który bardzo nie lubił przegrywać, zaczął się irytować, aż w końcu zarządził koniec treningu.
- Raz w życiu przegrywa i od razu kończy grę - docięła mu Maggie, lądując na ziemi i rzucając kafel do Emmy.
- Po prostu robi się już ciemno, a boisko było wynajęte tylko na trzy godziny - wyjaśnił burkliwie.
- Nigdy się tym nie przejmowałeś.
Al i Rosie, widząc tę wymianę zdań, szybko ruszyli w kierunku drużyny, by w razie wypadku zainterweniować. Rox rzuciła w ich stronę spojrzenie w stylu "znowu się zaczyna", po czym wywróciła oczami i machnęła różdżką w stronę skrzyni z piłkami.
- Wierz mi, Donovan, gdybym tylko chciał, byłbym równie dobrym ścigającym co ty - prychnął James, nie dopuszczając do siebie myśli, że mogłoby być inaczej. - Po prostu szukanie znicza sprawia mi większą frajdę.
- Twierdzisz, że byłbyś równie dobry? - uniosła brwi. Arogancja chłopaka zaczynała naprawdę działać jej na nerwy, więc uznała, że czas ustawić Jima do pionu. - Możliwe - zgodziła się z nim. - Za to ja jestem przekonana, że złapałabym znicza szybciej od ciebie, gdybym tylko miała okazję.
- Uuuu... - Paul i Fred zaczęli suszyć zęby, a James parsknął tak szczerym śmiechem, że Maggie aż zrobiło się gorąco.
- Nie wierzysz? To może sprawdzimy, co? - Postanowiła pokazać Potterowi, że nie jest we wszystkim najlepszy i tym samym sprowadzić go na ziemię z jego obłoczka wspaniałości, na którym sobie fruwał od pierwszej klasy.
- Pewnie! - śmiejąc się, wyciągnął do niej rękę. - Jeśli złapiesz znicza, pozwolę ci zagrać na mojej miotle w najbliższym meczu - powiedział, głaszcząc rączkę ukochanej Błyskawicy. Był 
tak pewny swojej wygranej, że gotów był obiecać dziewczynie nawet rogogona węgierskiego na złotym łańcuchu.
- I to na twojej pozycji - dorzuciła od siebie Mags.
- Niech będzie - skinął głową, po czym uśmiechnął się łobuzersko. - Ale jeśli to ja złapię znicza, umówisz się ze mną.
Najwyraźniej zapomniał już o tym, co powiedział w pokoju wspólnym podczas ich sprzeczki. Roxanne wymieniła rozbawione spojrzenie z Rosie i Emmą, a Al tylko spojrzał z kpiną na brata. Z kolei Paul, Fred i Ben byli tak pewni wygranej Jima, że już obstawiali zakłady, po ilu minutach uda mu się złapać złotą piłeczkę.
- Stoi - Maggie uścisnęła wyciągniętą rękę Jima. - Al, tnij!
Albus przeciął ich zakład, po czym stanął między siostrą i kuzynką, przyglądając się, jak James i Maggie dosiadają mioteł. James przez chwilę wyglądał na zdezorientowanego. Nie spodziewał się, że Donovan tak łatwo przyjmie jego warunek. Zaraz jednak przywołał na twarz pełen zadowolenia uśmieszek.
- Szykuj kieckę, Donovan - zawołał, startując.
- Po moim trupie... - wycedziła, lecąc za nim.
- Czy ona wie, w co się pakowała? - zapytała cicho Rosie, która była święcie przekonana, że Maggie czeka w niedalekiej przyszłości randka z jej kuzynem. - James jest świetnym szukającym. Chyba nawet lepszym od wujka Harry'ego.
- Powiedziałbym, że to Jim nie ma pojęcia, w co się wkopał - zaśmiał się Al. - Pamiętasz? Chodziłem z Maggie na treningi, jeszcze zanim dostała się do drużyny. Dla rozrywki ćwiczyła też ze zniczem... Jest równie dobra, co James - osądził z zadowoleniem.
- Naprawdę? - Rox parsknęła śmiechem. - No to Jim będzie miał nie lada niespodziankę...
Tymczasem Maggie i James krążyli w powietrzu i wypatrywali złotego znicza, którego zdążył już wypuścić Fred. Dziewczyna wbiła wzrok w przestrzeń, szukając piłeczki. Pomimo ciemności udało się jej go dostrzec już po kilku minutach, gdy ta przelatywała nad głową Freda. Śmignęła w jego stronę jak strzała, zmuszając go do błyskawicznego odskoczenia na bok, co sprawiło jej paskudną satysfakcję i rozpoczęła pogoń za zniczem. James, którego mocno zaskoczyła jej szybkość, zaraz jednak zrozumiał, że znalazł się niebezpiecznie blisko przegranej, dlatego też położył się płasko na rączce miotły i rzucił się w pościg za Maggie. Udało mu się ją dogonić w chwili, gdy dziewczyna oderwała rękę od miotły, by zacisnąć palce na złotym zniczu. Nieco rozpaczliwie wyciągnął dłoń, by złapać piłeczkę, jednak w tej samej chwili Maggie krzyknęła z radości i zatrzymała miotłę, wznosząc rękę do góry w geście zwycięstwa. Mocno ściskała trzepoczącą się złotą kulkę i patrzyła dumnie na Jamesa. Z dołu rozległy się zaskoczone okrzyki, a potem burzliwe oklaski. Maggie zleciała na ziemię, by odebrać gratulacje, a James wylądował obok niej, wściekły i obrażony.
- Nici z randki, Jimmy- powiedział smutno Fred. - Przykro mi.
- Byłeś blisko, bracie - Paul poklepał go pocieszająco po plecach.
Tymczasem Maggie odwróciła się w stronę Jamesa, który mordował spojrzeniem wszystkich obecnych i uśmiechnęła się słodko.
- Trzymam cię za słowo, James - rzekła. - Miotła i pozycja w najbliższym meczu.
A potem odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę zamku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz