Nie mogli się doczekać, kiedy zobaczą nowego dyrektora szkoły. Praktycznie wszyscy w pociągu rozmawiali tylko i wyłącznie na ten temat. Na dobrą sprawę, nikt nie wiedział, dlaczego dyrektor Blackwell tak nagle odszedł na emeryturę. Krążyły różne plotki, ale Maggie podejrzewała, że żadna nie jest bliska prawdy. Przechodząc koło przedziału, w którym siedziały Fiona Roberts i Angela Spring, podsłuchała jak mówiły, że Blackwell pewnie został zmuszony do odejścia Zaklęciem Imperius, a Pickwitt to śmierciożerca podstawiony przez Mordreda. Wizja była tak przerażająca, że Maggie niemal do końca podróży nie brała udziału w rozmowie z Rosie, Lily i Hugonem. Albus wyjątkowo postanowił usiąść w przedziale z Summer i jej znajomymi, co spotkało się z docinkami ze strony Jamesa, Freda i Louisa.
- Zajmijcie się swoim życiem - poleciła im Molly, patrząc z politowaniem na swoich roześmianych kuzynów.
- Ala jest znacznie ciekawsze - wyszczerzył się wtedy Fred.
Kiedy nareszcie dotarli do szkoły, wszyscy z napięciem czekali na pojawienie się dyrektora i jego przemówienie. Nie było go przy stole nauczycielskim, co już samo w sobie wydało się wszystkim niesamowite. Pojawił się dopiero, gdy profesor Boot zaczął wprowadzać pierwszoroczniaków. Oczy wszystkich, zamiast na śpiewającej Tiarze Przydziału, spoczęły na wysokim jasnowłosym czarodzieju z bródką w szpic, który zasiadł na krześle dyrektora.
Po skończonej Ceremonii Przydziału, kiedy wszyscy zjedli, Pickwitt wstał i podszedł do mównicy. Nadszedł moment, na który wszyscy czekali. Rose spojrzała szybko na Maggie, która nie odrywała wzroku od twarzy dyrektora.
- Chciałbym powitać was wszystkich w tym nowym roku szkolnym - powiedział spokojnie. Miał pewny, głęboki głos, niemal hipnotyzujący. - Jak doskonale wiecie, przybyłem do Hogwartu, by zająć stanowisko nowego dyrektora szkoły. Nie jestem jednak jedynym nowym członkiem grona pedagogicznego. Na emeryturę odeszło troje wielce szanowanych i doskonałych nauczycieli. Chciałbym jednak powitać ich następców. Cezar Oldwood będzie w tym roku nauczał obrony przed czarną magią. - Pickwitt wskazał gestem szczupłego złotowłosego mężczyznę w krwistoczerwonej szacie, który uśmiechał się szeroko. - Perseusz Locker zastąpi na stanowisku nauczyciela astronomii naszą drogą Aurorę Sinistrę. - Tym razem wskazał na czarnowłosego czarodzieja z gęstymi wąsami. - A Esmeralda Artwell obejmie stanowisko nowej nauczycielki wróżbiarstwa. Z przykrością informuję, że także pani Pomfrey zdecydowała się odejść na zasłużony odpoczynek. Jej miejsce zajmie znana wam wszystkim pani Dobbs. Powitajmy ich proszę brawami.
Uczniowie i nauczyciele zaklaskali niemrawo. Na ogół zmiany w kadrze wywoływały poruszenie, ale w tym roku to nowy dyrektor skupił całą uwagę. Wszyscy czekali na dalszą część jego przemówienia. W końcu Pickwitt wsparł obie ręce na mównicy i rozejrzał się po tłumie wypełniającym Wielką Salę.
- Drodzy uczniowie - zaczął. - Hogwart to szkoła z wieloletnimi tradycjami. Z bogatą historią, ale też obiecującą przyszłością, której wy jesteście częścią. Niestety, niektóre ze szkolnych tradycji są dość... przestarzałe - zakończył z grymasem. - Czas to zmienić. - Rozległy się niespokojne szepty i dyrektor odczekał chwilę aż się uciszą. - Od wieków obserwujemy bezlitosną walkę, jaka rozgrywa się w Hogwarcie między czterema domami. Ta wojna trwa od pokoleń. Niemal wpisana jest w fundamenty tej szkoły, odkąd wielcy założyciele postanowili pójść własnymi ścieżkami. A teraz my wszyscy, bez wyjątku, bierzemy w niej udział. Nie dostrzegamy, że zapominamy w ten sposób o najważniejszym: przybyliśmy tu, by przekazać i zdobyć wiedzę, nie walczyć. Taka idea przyświecała Gryffindorowi, Slytherinowi, Ravenclaw i Huffelpuff. Wszyscy jesteśmy czarodziejami, nie wrogami. I dlatego czas nas zjednoczyć.
Nauczyciele zerkali po sobie niespokojnie, a uczniowie wstrzymali oddech. Nikt nie wiedział, czego się spodziewać.
- Do tej pory zwycięstwo w Pucharze Domów było wynikiem pracy całej grupy uczniów, którzy dostawali punkty za swoje osiągnięcia - powiedział dyrektor. - Wiązało się to z licznymi potyczkami i niezdrową rywalizacją między wszystkimi uczniami, która nasilała się szczególnie podczas rozgrywek quidditcha. Koniec z tym. - Szepty znowu się rozległy, tym razem jeszcze głośniejsze. Maggie spojrzała na siedzącego na przeciwko Jamesa, który zrobił się zielony na twarzy. - Spokojnie, nie zamierzam odwoływać zawodów - uspokoił uczniów dyrektor. - Zamierzam tylko urozmaicić rozgrywkę. Sprawić, by stała się bardziej... sprawiedliwa. - Wyprostował się i splótł ręce za plecami. - Z każdego z czterech domów wyłonieni zostaną reprezentanci, którzy podejmą się czterech zadań - oznajmił wreszcie. W Wielkiej Sali zapadła przerażająca cisza. - Reprezentant, który wygra więcej konkurencji, zarobi 500 punktów. Liczy się wygrana całej rozgrywki - podkreślił. - Punkty zdobędzie tylko jedna osoba. Dlatego też waszym zadaniem będzie wytypowanie spośród uczniów klas 5-7 reprezentanta, którego uznacie za odpowiedniego do tej rozgrywki. Oczywiście nauczyciele nadal mogą przyznawać punkty za osiągnięcia naukowe - zaznaczył. - W tej kwestii nie zamierzam nic zmieniać. Losy Pucharu Domów jednak nie będą dłużej zależały od łutu szczęścia, wygranej w meczu, czy faworyzowania uczniów. - W jego głosie słychać było determinację. - Od dzisiaj wprowadzam stałe parametry punktowania, które zostaną przekazane nauczycielom i prefektom. Nadal będziecie nagradzania punktami za osiągnięcia i karani poprzez ich odebranie, jednak nie chcę żeby właśnie to miało największy wpływ na zwycięstwo w Pucharze. Hogwart to miejsce, w którym na pierwszym miejscu powinna stać nauka, nie rywalizacja. Najlepsi uczniowie zostaną w odpowiedni sposób nagrodzeni na koniec roku. A wytypowani reprezentanci przysłużą się domowi. Nie chcę całkowicie pozbawiać Hogwartu tradycji Pucharu Domów - zaznaczył. - To ważne, by domy zjedoczyły się w tym celu. Ale równie ważne jest by domy zaczęły współpracować ze sobą. W jaki sposób się to stanie, przekonacie się za jakiś czas. Pierwsze zadanie będzie miało miejsce pod koniec października - dodał na zakończenie. - Czekam zatem do końca tego tygodnia na wasze decyzje w sprawie reprezentantów. Opiekunowie domów odpowiedzą na wasze pytania w pokojach wspólnych. Możecie się rozejść.
Kiedy zszedł z ambonki, na sali rozległy się podekscytowane głosy. Maggie, Al i Rosie szybko wstali i natychmiast ruszyli do pokoju wspólnego razem z tłumem podnieconych Gryfonów.
- Zalatuje mi to Turniejem Trójmagicznym - mruknął Al. - Bardzo mocno. A nasza rodzina nie jest fanem tego wydarzenia.
- Mam co do tego złe przeczucia - oznajmiła Maggie. - Bardzo złe.
- Chyba ty jedna - zauważyła Rosie, rozglądając się dookoła. - Wszędzie widzę zadowolone twarze.
I tak też było. Uczniowie byli wyraźnie zachwyceni zmianą w regulaminie szkoły.
- Zawsze byliśmy dyskredytowani - mówiła jakaś szóstoklasistka. - Klub Gargulkowy nigdy nie przynosił punktów, a przecież tyle robimy dla szkoły!
- Pewnie, najlepiej zrzucić odpowiedzialność na jedną osobę, a jak jej się nie uda, zlinczować - burknęła Maggie, na co dziewczyna zmroziła ją spojrzeniem. - Tak przecież będzie - zwróciła się do przyjaciół. - Rywalizacja między domami była sprawiedliwa, bo wszyscy tak samo przyczyniali się do zdobywania punktów. Nie rozumiem, dlaczego on chce to zmieniać.
- Wiesz, Pickwitt ma jednak trochę racji - zauważyła ponuro Rosie. - Nauczyciele mają swoich pupilków i czasem przyznają punkty totalnie bezsensownie.
- No, ale quidditch? Co złego jest w punktach z wygranego meczu?
- Świetne pytanie, Donovan. - Dogonił ich James z Fredem.Obaj mieli niepewne miny. - Aż się boję, co zaraz usłyszę. Jeszcze się okaże, że wygrane w meczu nie będą punktowane w Pucharze Domów.
Chwilę potrwało nim wszyscy zgromadzili się w pokoju wspólnym. Neville stanął pośrodku i próbował odpowiedzieć na wszystkie pytania, ale było ich tyle, że nawet nie wiedział gdzie zacząć.
- Hej! - wrzasnął Fred, włażąc na stół. - Przymknijcie się wszyscy na moment i pozwólcie profesorowi mówić!
Powoli zapadła cisza.
- Dziękuję, Fred - powiedział Neville. - Wiem, że macie pytania, ale naprawdę nie umiem na wszystkie odpowiedzieć. Dyrektor powiadomił nas o rozgrywce chwilę przed ucztą. Więcej informacji dostaniemy, gdy wytypowani zostaną reprezentanci.
- O co chodzi z tymi parametrami punktowania? - zapytał bez pardonu James.
- Nauczyciele nie mogą przyznawać więcej niż 5 punktów za osiągnięcia w nauce - odpowiedział zaraz Neville. - Odpowiadasz poprawnie na pytanie, dostajesz max 5 punktów, nie mniej, nie więcej. Przy odejmowaniu nie ma limitu - dodał ponuro.
- A quidditch? - dopytywał się dalej. - Co z wygranymi w meczu?
- Przestają się wliczać do Pucharu Domów. - Neville potwierdził podejrzenia Jamesa. Uczniowie wydali z siebie oburzone okrzyki. - Rozgrywki quidditcha będą od teraz neutralną grą między domami. Nadal jednak będziecie grać o Puchar.
- Chociaż tyle... - mruknął James.
- Na jakiej zasadzie odbywa się typowanie reprezentanta? - wtrąciła się Fiona.
- Bardzo prosto - odparł Neville. - Urządzimy losowanie. Osoba, która otrzyma największą ilość głosów, zostanie reprezentantem domu.
- I tyle? - zdziwił się Fred.
- Tyle - potwierdził Neville. - Jedynym warunkiem jest to, że musimy wytypować ucznia powyżej klasy czwartej. Reszta jest w waszych rękach. Musicie wybrać kogoś, kogo uważacie za najlepszego do tej roli. Dobrego w wielu dziedzinach. Kogoś, kto zdobędzie dla nas punkty. Na zastanowienie macie czas do soboty. Wieczorem przyjdę zebrać wasze głosy. A teraz wszyscy do łóżek. Wiem, że macie od jutra dużo nauki.
Rozległy się bolesne jęki i powoli ludzie zaczęli się rozchodzić.
- Ciekawe kto dostanie największą ilość głosów - zastanowił się Al, zmierzając do wyjścia. - I ciekawe, czy taka osoba może odmówić.
- Okaże się w sobotę - odparła na to Rosie.
- A na kogo zamierzacie głosować? - zaciekawiła się Maggie.
- Bladego pojęcia nie mam - zachichotał Al. - Jutro pomyślimy. Teraz chcę tylko spać. To był naprawdę dziwny dzień.
moje serduszko pęknie jeśli nie dowiem się co dalej się wydarzy
OdpowiedzUsuń