Kwadrans przed północą Maggie stała w pokoju wspólnym z czarną opaską w ręce. James przyglądał się z ponurą miną jak Rose zawiązuje przyjaciółce oczy. Kiedy skończyła, podszedł do nich szybko i wycelował w Mags swoją różdżkę. Dziewczyna nawet nie drgnęła, co w pełni go usatysfakcjonowało, za to Rosie sapnęła cicho, zaskoczona gwałtownym zachowaniem kuzyna.
- Czekać tu na was? - zapytała po chwili.
- Jak chcesz - burknął James, łapiąc Maggie za rękę, na co pisnęła z oburzeniem. - Jak inaczej sobie wyobrażasz, że zaprowadzę cię do Zwierciadła? - warknął na nią. - Mam cię sznurkiem do siebie przywiązać?
Pociągnął ją za sobą. Dziewczyna potknęła się o dywan, ale utrzymała równowagę. Wyszarpnęła jednak rękę Jimowi i wycelowała palcem w miejsce, gdzie jej zadaniem stał.
- Jeśli twoje prowadzenie skończy się wizytą w skrzydle szpitalnym, to ja dziękuję bardzo - oznajmiła gniewnym tonem.
- Donovan, stoję bardziej na lewo. Grozisz właśnie kanapie.
Złapał ją znowu za rękę, ale tym razem delikatniej. Przed wyjściem z pokoju wspólnego, powiedział jeszcze cicho:
- Nie odzywaj się dopóki ci nie pozwolę. Nie chcemy żeby ktoś nas nakrył o tej porze na korytarzu.
- Tylko prowadź tak żebym nie wpadała co chwila na zbroje i inne dekoracje.
James pomógł Maggie pokonać próg i zamknął przejście. Gruba Dama spojrzała na nich z dezaprobatą.
- Wiecie która jest godzina? - zapytała.
- Idealna na randkę - wesoło odparł James.
Nim Maggie zdążyła zaprotestować, chłopak okręcił ją parokrotnie wokół własnej osi. Kiedy wirowanie w głowie ustało, kompletnie nie wiedziała gdzie się znajduje, ani w którą stronę idą.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego - wyszeptał James. - Okey, droga wolna. Możemy iść.
Ostrożne pociągnął Maggie za sobą. Dziewczyna nie miała pojęcia, w którym kierunku się udali.
- Uwaga na głowę - szepnął.
Położył rękę na głowie dziewczyny, wprowadzając ją w jedno z tajnych przejść.
- Trochę tu nisko, więc się nie prostuj - polecił.
Dla Maggie było to naprawdę dziwne doświadczenie. Musiała całkowicie polegać na głosie Jamesa i ufać, że nie wyprowadzi jej w pole. Jego dłoń była jedynym stałym punktem w mroku.
- Możesz się już wyprostować - powiedział cicho.
- Daleko jeszcze? - spytała szeptem.
- Jak dojdziemy, to będziemy.
- A jak umrzesz, to nie żyjesz... - burknęła.
- Miałaś się nie odzywać, pamiętasz?
Chęć pokazania mu w tym momencie języka była tak ogromna, że Maggie aż poczerwieniała. James jakby doskonale wiedział co poczuła, bo zachichotał cicho. Pociągnął ją dalej, od czasu do czasu przystając, by sprawdzić coś na mapie.
- Uwaga schody - mruknął.
- W górę czy w dół?
- W dół. Piętnasty stopień to pułapka więc uważaj.
Skinęła głową i trzymając się go mocno zaczęła schodzić. Przy czternastym stopniu zawahała się i James złapał ją w pasie i szybko postawił na bezpiecznym schodku.
- Dzięki - wymamrotała.
Nie odpowiedział, tylko poprowadził ją dalej. Następnych kilka minut szli w milczeniu, dopóki James nie zatrzymał się gwałtownie. Maggie wpadła na niego, na co zaklęła cicho. Jim wtedy błyskawicznie zatkał jej usta dłonią. Powstrzymała ochotę, by wbić zęby w jego dłoń i pozwoliła się przytrzymać. Jim pociągnął ją gdzieś w bok, po czym usłyszała tajemniczy szelest, jakby jakiś materiał przesunął się po ścianie.
- Tyke - szepnął jej do ucha. - Pamiętasz jak skończyło się, gdy nas nakrył ostatnim razem?
Zakazany Las i akromantule do tej pory nawiedzały ją w koszmarach.
- Z góry przepraszam, ale tak będzie szybciej - szepnął jeszcze, a potem chwycił dziewczynę w pasie i zarzucił sobie na ramię jak worek kartofli.
- Auć! - syknęła, gdy pociągnął ją za włosy. - Postaw mnie na ziemi, Potter! - wysyczała mu do ucha.
James tylko pokręcił głową i niemal na palcach ruszył tajnym przejściem. Maggie co chwila gryzła się w język, by mu nie wygarnąć. Dopiero kiedy odstawił ją na ziemię, sapnęła cicho i otworzyła usta. W tym momencie miała w nosie, że mogą ich usłyszeć nauczyciele.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił, skutecznie ją uciszając.
Usłyszała szczęk otwieranego zamka, a potem James wciągnął ją do jakiejś klasy. Kiedy ściągnął jej z oczu opaskę, przez chwilę nic nie widziała i dopiero po chwili jej wzrok przyzwyczaił się do bladego światła księżyca, które wpadało przez okno. Kątem oka dostrzegła jeszcze Zakazany Las, a potem jej wzrok skupił się na stojącym pod ścianą lustrze.
Miało ono bogato zdobioną złotą ramę i stało oparte o ścianę, tak wielkie, że sięgało sufitu pomieszczenia. A na szczycie ramy widniał napis: AIN EINGARP ACRESO GEWTEL AZ RAWTA WTE IN MAJ IBDO.
- Co to oznacza? - zapytała cicho Maggie, odczytując napis.
- Przeczytaj od końca - podpowiedział jej Jim, nawet nie zerkając w kierunku Zwierciadła.
- "Odbijam nie twą twarz, ale twego serca pragnienie" - wyszeptała, podchodząc bliżej lustra i patrząc na nie w napięciu.
Przez chwilę nie widziała nic poza swoim odbiciem. A potem jej oczy się rozszerzyły i przycisnęła dłonie do tafli, jakby chciała wniknąć do tamtego świata.
- Co widzisz? - zapytał cicho Jim.
- To... to chyba oni... - wyszeptała. Miała łzy w oczach i wodziła wzrokiem po lustrze. - Jestem podobna do mamy... Też jest blondynką... Ale mam oczy taty...
- Widzisz coś jeszcze? Co pomoże nam dowiedzieć się kim są?
Maggie przełknęła ślinę i z trudem odwróciła wzrok od twarzy rodziców.
- Mają na sobie szkolne szaty... - szepnęła. - Ale to nie są szaty z Hogwartu...
- Czyli możemy sobie darować roczniki... - mruknął James.
- I czapla. - Maggie aż zmrużyła wzrok. - Tata ma na palcu sygnet z wizerunkiem czapli...
Sama wyciągnęła spod bluzki swój wisiorek i lekko go uniosła. Jej ojciec rozpromienił się wtedy i pokiwał z uznaniem głową.
- Co to oznacza? - zapytała cicho.
Postacie z lustra milczały. Maggie tylko zacisnęła usta.
- Dlaczego mnie oddaliście? - jej głos zaczynał się łamać. - Kim byliście?
James odciągnął ją od lustra i odwrócił w swoją stronę. Maggie nie chciała na niego spojrzeć, cały czas wyrywając się w stronę Zwierciadła.
- Donovan, bo użyję zaklęcia! - zagroził.
- Po prostu... Nigdy ich nie widziałam... Nie chcę zapomnieć ich twarzy... Pozwól mi jeszcze...
Przyciągnął ją do piersi i mocno otoczył ramionami. Nie pozwalał jej się odwrocić. Dopiero gdy przestała się trząść i nieco się uspokoiła, sam zerknął na lustro. Jego serce zamarło, a potem zaczęło galopować jak szalone. Maggie, przyciśnięta twarzą do jego piersi od razu to usłyszała i uniosła głowę.
- James? - rzuciła. - Co ty tam widzisz?
- Coś nieosiągalnego - odparł cicho, z trudem odwracając wzrok od lustra. - Wracamy.
Błyskawicznie zawiązał Maggie oczy i wyprowadził ją z sali. Naprawdę żałował, że ją tu zaprowadził. Nie tylko dlatego, że Zwierciadło nie da Mags teraz spokoju, ale też dlatego, że sam z trudem go odnajdzie.
James w lustrze zobaczył siebie z Maggie,ja to wiem *-*
OdpowiedzUsuń