niedziela, 2 lipca 2017

48. Eliksir, cz.2

- Chcesz mi powiedzieć, że naszprycowali mnie i Jamesa eliksirem miłosnym?! - Maggie przycisnęła poduszkę do twarzy i wydała z siebie stłumiony okrzyk. - ZAMORDUJĘ ICH! - wrzasnęła, zrywając się na równe nogi.
Rose spodziewała się, że z nosa przyjaciółki zaraz wytrysną płomienie. Wyglądała zupełnie jak rozwścieczona smoczyca, którą kiedyś widziała podczas wakacji u wujka Charliego.
- Musisz ustawić się w kolejce. James też ma na to ochotę - poinformowała ją spokojnie.
- Bo akurat uwierzę, że nie maczał w tym palców! - prychnęła Maggie, ściągając gumkę z włosów.
Jasne kosmyki rozsypały się jej na plecach i od razu poczuła się lepiej.
- Tym razem chyba jest niewinny...
Rosie odpowiedziało pełne niedowierzania prychnięcie. Maggie wiedziała swoje. James nie mógł być niewinny w takim wypadku. Kipiąc z gniewu, wypadła jak burza z dormitorium i zbiegła do pokoju wspólnego. Akurat Fred z zapałem opowiadał Albusowi w jaki sposób dodali z Louisem eliksiru do ciastek.
- Wiedzieliśmy, że będą oznaczone inicjałami, więc do ostatniej porcji lukru dodaliśmy kropelkę i nałożyliśmy na babeczki dla Jima i Mags... - mówił.
- Kropelkę?! - zapiszczała, na co Fred podskoczył jak oparzony. - KROPELKĘ?!
Wyciągnęła różdżkę i wymierzyła ją w nos przerażonego Freda, który uniósł ręce w geście poddania. Oczyma wyobraźni widział już siebie jako małego, oślizgłego ślimaka, którego Donovan miażdży obcasem. Cały pokój wspólny przyglądał się temu starciu. Nikt nie wiedział o co chodzi, ale wszyscy przysłuchiwali się uważnie. Roxanne zostawiła nawet swoje przyjaciółki i przysiadła się bliżej, nie chcąc stracić ani słowa.
- Wlaliście do tych ciastek pół butelki! - zawołała Mags. - Inaczej nie działałoby tak długo!
- Donovan, słowo honoru... - Fred zezował na czubek różdżki Maggie.
- Nic. Do. Mnie. Nie. Mów - wywarczała. Różdżka drżała jej w dłoni. - Ty, Lou i James jesteście skończonymi kretynami. Za godzinę chcę mieć antidotum na ten eliksir i nie obchodzi mnie, jak go zdobędziecie - poinformowała go sucho.
- Mags, do rana przejdzie... - Rosie próbowała załagodzić sytuację.
Delikatnie złapała przyjaciółkę za nadgarstek, chcąc opuścić jej różdżkę, ale Maggie wyrwała jej rękę.
- Do rana! - zaśmiała się nerwowo blondynka.
- Al, znasz jakiś sposób? - Rosie zwróciła się do kuzyna, który dotychczas siedział w milczeniu i tylko słuchał.
- Ten eliksir nie ma trwałego działania, więc trzeba przeczekać, aż miną jego skutki - powiedział przepraszającym tonem. - Inaczej można to tylko pogorszyć.
- Kiedy ja zwariuję do rana! - Maggie omal się nie rozpłakała. Wszystko w niej wrzeszczało z najróżniejszych powodów.
- Jest jeszcze jeden sposób, żeby eliksir od razu stracił moc... - Fred aż się skulił, gdy mordercze spojrzenia Rose i Maggie skupiły się na nim. - Pocałunek.
Roxanne wymieniła rozbawione spojrzenie z Alem, natomiast Maggie zrobiła się biała jak ściana. Powoli opuściła różdżkę, co Fred wykorzystał by czmychnąć z pokoju wspólnego.
- Zawsze to jakaś alternatywa... - Al próbował ją pocieszyć, ale w efekcie otrzymał tylko gniewne spojrzenie.
- Jesteś pewien, że to minie samo z siebie? - spytała raz jeszcze.
- Powinno - powiedział ostrożnie. - Ale różdżki na to nie postawię.
- To znaczy? - Starała się zachować spokój, lecz na te słowa cała zdrętwiała ze strachu.
- Jeśli jest tak jak mówi i dodali do lukru tylko kropelkę, eliksir już powinien słabnąć. A widzę, że tak nie jest.
- Więc może dodali więcej? - zasugerowała Rose.
- Nieee - pokręcił głową Al. - Nie skłamałby w takiej sytuacji.
- Co to więc oznacza? - Maggie w duchu przeczuwała odpowiedź.
- Że jeśli do rana wam nie przejdzie, trzeba będzie załatwić to... - urwał, nie potrafiąc wydusić tego słowa.
Nie musiał jednak kończyć. Maggie doskonale wiedziała, co trzeba będzie wtedy zrobić...

***
Eliksir nie stracił na swojej mocy. Maggie miała wrażenie, że przez noc nawet zyskał na sile. Budziła się często, wyrywana ze snów o Jamesie, po czym zasypiała zdenerwowana tym, co przychodziło jej do głowy. Na śniadanie wybrała się tak wcześnie, że większość uczniów jeszcze spała, a potem zaszyła się w sowiarni, święcie przekonana, że tam nie będą jej szukać. Jakie więc było jej zdumienie, gdy kilka minut po niej do pomieszczenia wszedł James.
Chłopak zamarł w wejściu, a ona cofnęła się pod samą ścianę. Omal nie wypadła przez okno, gdy nagle trafiła na pustą ramę. James musiał szybko do niej doskoczyć i złapać ją za rękę, żeby utrzymała równowagę.
- Dzięki - mruknęła, wyszarpując mu się.
- Co tu robisz? - zapytał cicho. - Przecież nie masz sowy.
- A ty? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Chciałem odwiedzić Urwisa.
James się nie odsunął, a ona nie miała już gdzie uciec. Stała zdecydowanie zbyt blisko niego i jedna jej część była z tego bardzo zadowolona, a druga domagała się natychmiastowego odwrotu.
- Idę na śniadanie... - skłamała szybko, próbując go wyminąć.
- Donovan, stój. - Jim złapał ją za ramię i zatrzymał. - Skończmy to.
- Co? - udała głupią.
- Dobrze wiesz co. Fred powiedział, że rano będzie po wszystkim, ale nie jest, a ja nie zamierzam się dłużej męczyć.
- Mnie przeszło... - skłamała znowu.
- Twoje szczęście - burknął. - Ale mnie nie, więc...
Przyciągnął ją bliżej i się pochylił. Spanikowana Maggie odepchnęła go mocno i pokręciła głową, na co wydał z siebie poirytowany okrzyk.
- Daj spokój, Donovan! Załatwimy to szybko i rozejdziemy się w swoje strony. Każde z nas tego chce.
- Mam chłopaka - przypomniała mu gniewnie.
- Więc musi cię podwójnie boleć, że zamiast myśleć o nim, masz w głowie mnie - warknął, zbliżając się.
- Może to przejdzie do wieczora? - Maggie rozpaczliwie się przed nim broniła.
- Do wieczora to oboje będziemy już siwi z nerwów. - Złapał ją za ręce i unieruchomił.
- Jeden pocałunek - zastrzegła szybko, widząc, że się nie podda.
- Ani mi w głowie więcej.
- I nikt się o tym nie dowie!
- Powiemy, że eliksir przestał działać rano - obiecał.
- Jeśli złamiesz słowo, Potter... - zaczęła, ale wtedy jego usta spoczęły na jej, skutecznie ją uciszając.
Świat najpierw się zatrzymał, a potem zaczął wirować jak szalony i Maggie, żeby nie upaść, musiała złapać się Jamesa. Gdy jej dłonie spoczęły na jego piersi i zacisnęły na przodzie szaty, chłopak wydał z siebie ciche westchnienie. Przyciągnął ją wtedy mocniej i lekko odchylił do tyłu, wplątując palce w jasne włosy dziewczyny i delikatnie przytrzymując jej głowę. Pocałunek przedłużał się, chociaż eliksir stracił swoją moc z chwilą, gdy ich usta się zetknęły.
W końcu Maggie oprzytomniała i mocno odepchnęła od siebie Jamesa, który postąpił krok do tyłu z bardzo głupią miną. Przycisnęła palce do mrowiących ust, patrząc się na niego z mieszaniną oszołomienia i wstydu. Jej policzki zapłonęły czerwienią i spuściła wzrok, jednocześnie przykładając dłoń do serca, które zgubiło rytm w chwili, gdy wszedł do sowiarni i jeszcze się nie uspokoiło.
- Przeszło? - James nie za bardzo wiedział, gdzie podziać wzrok.
Tylko pokiwała głową. Nie była w stanie wypowiedzieć nawet słowa, tak bardzo miała ściśnięte gardło. Działanie eliksiru zniknęło, ale pojawiło się coś innego, czego nie można było zwalczyć w magiczny sposób. Maggie zepchnęła jednak to uczucie na samo dno swojej świadomości, przysięgając, że nigdy do niego nie powróci, nawet w snach.
- Mags... - powiedział nagle, a ona zdrętwiała, bo zwrócił się do niej imieniem, co mogło tylko zwiastować kłopoty. - Umów się ze mną - poprosił. - Daj sobie spokój z Wrightem. Wiem, że coś do mnie czujesz...
- To był tylko eliksir. Tylko - poinformowała go ostro, wreszcie odzyskując głos. - Nie zaczynaj znowu, James.
- Kiedy ja nigdy nie skończyłem - odparł.
Pokręciła ze złością głową. Nie chciała słuchać takich rzeczy.
- Nienawidzę cię - burknęła.
- Wiesz dobrze, że nie, Donovan... - Jim uśmiechnął się pewnie, co dodatkowo ją zirytowało.
- Znajdź sobie inną ofiarę, Potter - poleciła gniewnie, a potem wybiegła z sowiarni, zostawiając Jima samego.
Kiedy tylko zniknęła za drzwiami, zadowolony uśmieszek Jamesa zniknął. Chłopak dotknął lekko swoich ust, a potem westchnął ciężko. Gdy na ramieniu usiadł mu Urwis, pogładził go odruchowo po łepku.
- Co ja mam z nią zrobić, hę? - westchnął, ale puchacz nie udzielił mu odpowiedzi.

1 komentarz:

  1. Świetny odcinek nie mogę się doczekać następnych mam nadzieję że wena Cie szybko nie opuści :)

    OdpowiedzUsuń