Maggie była naprawdę wściekła, że profesor Longbottom nie zdołał zrobić nic w sprawie zajścia w Zakazanym Lesie. Al i Rosie - na szczęście - nie powiedzieli nawet słowa w stylu "mówiliśmy, że tak będzie", za to Jim okazał jej prawdziwe wsparcie i nawet nie próbował przy tej okazji zaprosić ją na randkę. Mimo to zachowywała odpowiedni dystans. James Potter był na straconej pozycji jeśli chodziło o umawianie się, ale przy odrobinie dobrej woli, może udałoby im się zaprzyjaźnić.
- Nie mogę patrzeć na jego zadowolony uśmieszek - mruknęła do Rosie, gdy wychodziły z Wielkiej Sali.
- Czyj? - zapytała ostrożnie rudowłosa.
- Lance'a, a czyj! - wywróciła oczami blondynka. - Jestem przekonana, że to on ukrywał się za maską.
- Mags... - westchnęła tylko. - Wuj Neville powiedział ci, że nic nie może zrobić bez dowodu, a wykorzystywanie veritaserum na uczniach jest zabronione.
- Nauczyciele nie mogą tego zrobić - zauważyła. - Ale... my?
Na jej twarzy pojawił się uśmiech, który Rose kojarzył się raczej z Jimem i Huncwotami niż z jej przyjaciółką. Dziewczyna naprawdę się zaniepokoiła.
- Co kombinujesz? - zapytała powoli.
- Zamierzam poprosić Ala o przysługę - odpowiedziała na to.
***
Albus wysłuchał uważnie Maggie i zamknął oczy na długą chwilę.
- Czy ja naprawdę usłyszałem to, co myślę, że usłyszałem? - zapytał się Rosie.
- Tak - odparła krótko.
- Prosisz mnie o uwarzenie jednego z najbardziej skomplikowanych eliksirów, bez pozwolenia nauczyciela, w dodatku po to, by zmusić Ślizgonów do przyznania się, że stoją za atakiem na naszą trójkę? - upewnił się. - Mags, co się z tobą dzieje? Zachowujesz się jak nie ty.
Dziewczyna popatrzyła na niego z wyraźnym zaskoczeniem. Albus wyglądał, jakby od dawna szykował się do tej przemowy.
- Nie wiem, co się zmieniło i kiedy - powiedział. - Ale Maggie Donovan, którą znamy, nie domagałby się złamania przepisów tylko po to, by zemścić się na Ślizgonach. Bo o to właśnie ci chodzi. O zemstę. A wiesz gdzie ona prowadzi?
- Al... - rzuciła ostrzegawczo Rose.
- Mags, powiedz po prostu, co się dzieje - zignorował kuzynkę i wbił spojrzenie w jasnowłosą przyjaciółkę.
Milczała przez długą chwilę, nim zebrała się w sobie na odpowiedź.
- Nie radzę sobie - oznajmiła cicho.
Poczuła się lepiej już w chwili wypowiedzenia tych słów. Zupełnie jakby pozbyła się przytłaczającego ją ciężaru. Dlatego mówiła dalej.
- Nie czuję się bezpiecznie w szkole, a co dopiero mówić o świecie poza nią. Każdego dnia budzę się i zastanawiam, czy to dziś zaatakują ponownie. Kogo wyślą. Jakich środków użyją by mnie dopaść. A najgorsze w tym jest to, że nie wiem nawet czego chcą. Gdybym wiedziała, może jakoś potrafiłabym z nimi walczyć. Kiedy ocknęłam się w Lesie, was nie było. Pojawił się za to ktoś, kto wyglądał jak śmierciożerca. Od razu pomyślałam, że to znowu sprawka Carrowów. Że tym razem nie będzie Jamesa, który przyjdzie mi na ratunek, bo nikt nie wiedział, że wyszliśmy z zamku. - Jej głos zaczął drżeć i Maggie zacisnęła ręce w pięści. - Po prostu chcę wreszcie odzyskać poczucie bezpieczeństwa. Nie daje mi spokoju to, co Lance powiedział o zbliżających się nowych mrocznych czasach. Za każdym razem kiedy go widzę, przechodzą mnie ciarki. A patrzy się na mnie tak, jakby wiedział coś, z czego ja nie zdaję sobie sprawy, a co dotyczy mojego życia i śmierci. Wybaczcie, ale mam chyba prawo trochę świrować... - zaśmiała się nerwowo, próbując rozładować napiętą atmosferę panującą między nimi.
- Mags, przecież wiesz, że nie pozwolimy cię skrzywdzić - powiedział jej Al.
- I właśnie to mnie przeraża! - zawołała. - W koszmarach widzę to, co stało się przeze mnie Jamesowi! Blizna na jego piersi nigdy nie zniknie! Myślicie, że chcę, by coś podobnego stało się wam?! Na samą myśl, że możecie stanąć między mną a zagrożeniem robi mi się niedobrze! Następnym razem możemy nie mieć tyle szczęścia i któreś z was zginie! W ten sposób mam okazać wdzięczność waszej rodzinie, za wszystko, co dla mnie zrobili? W Lesie niewiele brakowało... A wszystko dlatego, że powiedziałam Lannce'owi kilka słów za dużo. Znowu mogliście ucierpieć z mojej winy...
- Hej! - zawołał Al. - To ja rzuciłem na niego klątwę. Nie przypisuj sobie całego zaszczytu.
- Zaszczytu? - spojrzała na niego jak na wariata, a potem parsknęła śmiechem.
Albusowi dokładnie o to chodziło. Rosie położyła dłoń na ramieniu śmiejącej się Maggie, a on skrzyżował ręce na piersi.
- Przynajmniej już wiemy, co się z tobą dzieje - oznajmił. - Nie powiem, żebym był jakoś bardzo zaskoczony. Ostatnio miałaś paskudny okres.
- Atak, rozstanie z Craigiem, Jim, mecz quidditcha, Zakazany Las, Jim... - zaczęła wyliczać Rose.
- Dlaczego Jamesa wymieniłaś dwukrotnie? - Maggie uśmiechnęła się szeroko.
- Bo jest wrzodem na twoim tyłku?
Albus parsknął śmiechem i zgiął się w pół. Maggie tylko wywróciła oczami.
- Jest - stwierdziła. - Nie zaprzeczę.
- Wyczuwam "ale" - zakpiła Rosie.
- Sprzeczki z nim są dobrym sposobem na odwrócenie uwagi od tego, co się dzieje dookoła - przyznała się Maggie. - Co nie znaczy, że kłócę się z nim tylko z tej przyczyny! - zastrzegła zaraz.
- No jasne, że nie! - zadrwił Albus.
- Chcesz coś powiedzieć? - Maggie wbiła w niego spojrzenie.
- Cały czas się zastanawiam nad tym nieszczęsnym eliksirem, którym Fred i Lou skropili wasze babeczki... Dlaczego kropelka zadziałała tak mocno?
- Bo chłopcy mają odmienne pojęcie "kropelki" niż my? - burknęła.
- Może - wyszczerzył się tylko.
- Ale z ciebie Weasley - prychnęła.
- Hej! - oburzyła się Rosie, a Al znowu wybuchnął śmiechem.
- Wracając do veritaserum. - Maggie próbowała zmienić temat. - I tak uważam, że moglibyśmy to zrobić.
- Rodzice warzyli Eliksir Wielosokowy, a my mamy się bawić veritaserum? - westchnęła Rosie. - Naprawdę mamy powtarzać wszystkie ich schematy?
- Teraz, kiedy znam powody Maggie, jestem bardziej skłonny, by to zrobić - oznajmił Al. - To nie będzie łatwe. Składniki są trudno dostępne. No i miejsce...
- Z miejscem nie będzie problemu - powiedziała zaraz Maggie. - Pomyślałam, że może Pokój Życzeń nadałby się do tego zadania.
- I może od razu załatwiłby nam potrzebne ingrediencje... - mruknął Albus.
- Więc wchodzisz w to? - zapytała jeszcze.
- Nie żebym był zachwycony, ale tak - odparł. - Rose?
Dziewczyna głęboko westchnęła.
- No przecież nie zostawię was z tym samych - powiedziała. - Przyda się wam ktoś, kto zadba, by nie wyrzucili nas od razu z Hogwartu.
Maggie nie zdołała powstrzymać szerokiego uśmiechu. Miała najlepszych przyjaciół na całym świecie. Nie zasługiwała na nich...
Wyrzuty sumienia uderzyły w nią ze zdwojoną siłą. Tak, powiedziała wreszcie, co leży jej na sercu, ale to nie było wszystko. Nie podzieliła się swoją największą obawą, która spędzała jej sen z powiek. Nie powiedziała im, że obawia się odkrycia prawdy o swoich rodzicach. Coraz częściej zaczynała myśleć, że może rzeczywiście jest córką czarnoksiężników i dlatego śmierciożercy tak bardzo chcą ją dopaść. Coraz częściej przyłapywała się na myśleniu o rzeczach, o których myśleć nie powinna i czuła wstyd, że jej podświadomość podąża mroczną ścieżką. Chciała od tego uciec, ale im bardziej się starała, tym mocniej zaplątywała się w zastawioną sieć. A najgorsze było to, że nie mogła powiedzieć o tym Alowi i Rose. Doskonale wiedziała, co takiego jej odpowiedzą. Problem polegał jednak na tym, że ona miała odmienne zdanie na ten temat i póki co nic nie wskazywało na to, by coś w tej kwestii miało się zmienić.
Maggie nie zdołała powstrzymać szerokiego uśmiechu. Miała najlepszych przyjaciół na całym świecie. Nie zasługiwała na nich...
Wyrzuty sumienia uderzyły w nią ze zdwojoną siłą. Tak, powiedziała wreszcie, co leży jej na sercu, ale to nie było wszystko. Nie podzieliła się swoją największą obawą, która spędzała jej sen z powiek. Nie powiedziała im, że obawia się odkrycia prawdy o swoich rodzicach. Coraz częściej zaczynała myśleć, że może rzeczywiście jest córką czarnoksiężników i dlatego śmierciożercy tak bardzo chcą ją dopaść. Coraz częściej przyłapywała się na myśleniu o rzeczach, o których myśleć nie powinna i czuła wstyd, że jej podświadomość podąża mroczną ścieżką. Chciała od tego uciec, ale im bardziej się starała, tym mocniej zaplątywała się w zastawioną sieć. A najgorsze było to, że nie mogła powiedzieć o tym Alowi i Rose. Doskonale wiedziała, co takiego jej odpowiedzą. Problem polegał jednak na tym, że ona miała odmienne zdanie na ten temat i póki co nic nie wskazywało na to, by coś w tej kwestii miało się zmienić.
Bez dwóch zdań najfajniejszy, polski ff o następnym pokoleniu jaki widziałam! Super się czyta. Szybciutko przeczytałam całość i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Weny życzę! ❤
OdpowiedzUsuńRobię co mogę i staram się w miarę systematycznie wrzucać posty. Następny prawdopodobnie pojawi się koło świąt. Dzięki za wsparcie! ;)
OdpowiedzUsuń