W Muszelce od samego rana dało się wyczuć atmosferę nerwowego napięcia. Fleur i Ginny próbowały pospiesznie dopiąć wszystko na ostatni guzik, krążąc między domem a pawilonem i poprawiając wszystko, co dało się poprawić. Męska część pokolenia rozsądnie schodziła im z drogi, zajmując się przybywającymi powoli gośćmi. Wprowadzali ich do pawilonu i usadzali na przygotowanych uprzednio krzesłach.
- Wszystko tak pięknie wygląda - westchnęła Lily, gdy razem z Maggie i Rosie wchodziły do pawilonu, by zająć swoje miejsca.
- Poczekaj aż zobaczysz pannę młodą - zakpiła Molly, która właśnie zaprowadziła na miejsce jedną z dalszych ciotek.
- Torrie zrobiła ze swojej sukni tajemnicę godną pozazdroszczenia - zachichotała Rosie, wygładzając fałdki na swojej granatowej sukience. - Tylko Dom widziała ją wcześniej.
- Chce wywołać odpowiedni efekt, to nic złego - zauważyła Maggie, poprawiając cieniutkie ramiączka swojej błękitnej sukienki.
- Chyba nie tylko ona - mruknęła pod nosem Lily, uśmiechając się złośliwie.
Maggie wyniośle ją zignorowała i spojrzała na zapełniający się pawilon. Dookoła pełno było odświętnie ubranych ludzi, a niektórzy mieli na sobie naprawdę niezwykłe stroje. Nie mogła wprost oderwać wzroku od czarownicy, która na głowie miała kapelusz z żywymi motylami.
- Co za tłumy - powiedziała, dostrzegając siedzącego z przodu Ministra Magii w śliwkowej szacie.
King rozmawiał z byłym szefem aurorów, a obok nich siedział Neville ze swoją żoną i córką. Alice uśmiechnęła się szeroko do dziewcząt, które odpowiedziały jej tak samo. Rząd za nimi zajęła część rodziny Skamanderów. Lily entuzjastycznie pomachała do bliźniaków, co zaraz przyciągnęło uwagę Luny. Blondynka puściła oczko do swojej chrześniaczki i odmachała. Nie mogło też zabraknąć Hagrida, który siedział na gigantycznym taborecie na samym końcu pawilonu i rozmawiał z Rolfem, prawdopodobnie na temat jakiegoś nowego gatunku fantastycznych zwierząt.
- Kim są te piękne panie w trzecim rzędzie? - zapytał wesoło Fred, siadając obok Molly. - Donovan, Jamesowi buty spadną na twój widok.
- A mama go wtedy zamorduje - prychnęła Lily. - James ma grzecznie stać przy Teddym i zachowywać się jak na drużbę przystało.
- Al go przypilnuje - oznajmiła Rosie.
Nikogo nie zdziwiło, gdy Teddy poprosił na swoich świadków obu przyszywanych braci. Równie oczywistym był fakt, że Torrie towarzyszyć będzie Dominique i jej najlepsza przyjaciółka, Adeline.
- Niech to już się zacznie - wymamrotał Hugo, rozsiadając się obok Freda. Chłopiec zaraz poluzował muchę. - Umieram z głodu.
- No jasne - prychnęła Rose, patrząc na brata z dezaprobatą.
- Nie masz pojęcia jakie to męczące, usadzać te wszystkie ciotki - oznajmił. - Jedna chwyciła mnie za policzki i powiedziała, że jestem "słodkim cukiereczkiem tak podobnym do wujka Gilberta", a potem się rozpłakała.
- Cioteczka Delilah - zachichotała Molly. - Wujek Gilbet nie żyje od dobrych 15 lat, a ona nadal nie przebolała jego śmierci.
- Ja za to odprowadzałem wuja Henry'ego. - Fred poruszył znacząco brwiami. - Ten człowiek wie jak się zabawić. Już nie mogę się doczekać wesela.
Nagle przez cały pawilon przemknął ciepły podmuch wiatru, który poruszył wiszącymi u sufitu balonami i dzwoneczkami. Zapadła cisza i wszyscy jak na komendę odwrócili głowy. Przez pawilon przemaszerowali we trzech Teddy, James i Al. Teddy był dziwnie blady, ale szedł pewnie. Jego blond włosy z niebieskimi pasemkami były dziś gładko zaczesane, a w butonierce miał błękitny kwiat. Idący za nim Potterowie wyglądali równie dobrze. Maggie uśmiechnęła się jednak na widok ich fryzur - żadna magia nie była w stanie przygładzić ich włosów.
Kiedy zajęli swoje miejsca przy mównicy, w pawilonie zapanowała cisza. James wypatrzył wtedy wzrokiem Maggie i mrugnął do niej żartobliwie, na co uśmiechnęła się pod nosem. Zaraz potem rozległa się delikatna muzyka i w wejściu pojawiła się Torrie u boku swojego ojca.
Maggie, Rosie i Lily wydały z siebie cichy jęk zachwytu na widok dziewczyny. Jej suknia była po prostu olśniewająca. Miała górę uszytą z wyraźnej koronki, na którą naszyto delikatne perłowe koraliki. Rękawki sięgały jej ąż do nadgarstków, ale ramiona i dekolt miała całkowicie odsłonięte. Koronka kończyła się w talii, miękko układając na muślinowej spódnicy z lekkim trenem, który ciągnął się za nią po ziemi. Złote włosy Torrie zostawiła rozpuszczone, ozdabiając je jedynie wspaniałą tiarą Weasleyów.
Teddy wyglądał jakby uderzył w niego piorun. Gapił się na swoją przyszłą żonę z otwartymi ustami, wyraźnie oniemiały z zachwytu. James cicho chrząknął, próbując przywołać go do porządku, a kiedy to nie poskutkowało, lekko kopnął go w kostkę. Al stłumił wtedy parsknięcie, próbując zachować należytą powagę.
Bill poprowadził swoją córkę do ołtarza. Położył ręce na jej ramionach i złożył czuły pocałunek na czole dziewczyny. Widać było, że jest wzruszony, a i Torrie miała łzy w oczach. Chwilę później ujął córkę za rękę i podał jej dłoń Teddy'emu. Uśmiechnął się jeszcze do niego szeroko i skinął mu głową z aprobatą, a potem zajął miejsce obok swojej rozpromienionej żony. Siedzący obok nich Potterowie wyglądali na równie szczęśliwych, ale i oszołomionych. Ginny kurczowo ściskała ramię Harry'ego, który nie spuszczał wzroku ze swojego chrześniaka. Miał minę zupełnie jakby nie mógł uwierzyć, że ten mały rozrabiaka, którego pomagał wychowywać, naprawdę jest już dorosły i zakłada własną rodzinę.
- Zebraliśmy się tutaj, żeby połączyć w jedno te dwie dusze... - zaczął mówić, ubrany w złotą szatę czarodziej.
Ceremonia była jak sen. Maggie raz po raz ocierała oczy, tak samo jak zdecydowana większość kobiecej części gości. Lily, która obiecała sobie, że nie uroni nawet jednej łzy, musiała pożyczać chusteczki od Molly. Kiedy Teddy i Torrie złożyli sobie przysięgi, zawieszone u sufitu balony zamieniły się w brokatowy pył, szybujący ku ziemi. Nim jednak osiadł na zebranych, zaczął się skrzyć i rozpłynął w powietrzu.
- Ogłaszam was mężem i żoną - oznajmił prowadzący, na co Teddy ujął twarz Torrie w obie dłonie i długo pocałował.
Rozległy się owacje. Louis i Fred zerwali się z krzeseł i wsadzili palce do ust, gwiżdżąc donośnie, na co Teddy i Torrie roześmiali się i wzięli za ręce. Wszyscy inni goście powstali i w tym samym momencie rzędy krzeseł zniknęły, a ich miejsce zajęły okrągłe białe stoły udrapowane złotymi obrusami. Przy każdym znalazło się od 5 do 8 krzeseł. Na podwyższeniu, gdzie do tej pory stał mistrz ceremonii, pojawił się długi stół, przy którym mieli zasiąść nowożeńcy, ich rodzice i świadkowie. Najpierw jednak wszyscy rzucili się do młodych, by złożyć im życzenia. Maggie widziała jak do Teddy'ego podchodzi Harry i mówi coś cicho, a potem długo go ściska. Obaj wyglądali na wzruszonych, ale szczęśliwych.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę zająć jakiś stolik - oznajmił Fred, krytycznie przyglądając się tłumowi gości.
- A życzenia? - oburzyła się Lily, która już ciągnęła Hugona w stronę młodej pary.
- Zdążę - machnął ręką, zmierzając w stronę jednego ze stolików w kącie.
- Chodźcie! - Lily złapała Maggie i Rosie za ręce i pociągnęła je w stronę tłumu. - Złożymy gratulacje, a potem zacznie się zabawa.
- Wszystko tak pięknie wygląda - westchnęła Lily, gdy razem z Maggie i Rosie wchodziły do pawilonu, by zająć swoje miejsca.
- Poczekaj aż zobaczysz pannę młodą - zakpiła Molly, która właśnie zaprowadziła na miejsce jedną z dalszych ciotek.
- Torrie zrobiła ze swojej sukni tajemnicę godną pozazdroszczenia - zachichotała Rosie, wygładzając fałdki na swojej granatowej sukience. - Tylko Dom widziała ją wcześniej.
- Chce wywołać odpowiedni efekt, to nic złego - zauważyła Maggie, poprawiając cieniutkie ramiączka swojej błękitnej sukienki.
- Chyba nie tylko ona - mruknęła pod nosem Lily, uśmiechając się złośliwie.
Maggie wyniośle ją zignorowała i spojrzała na zapełniający się pawilon. Dookoła pełno było odświętnie ubranych ludzi, a niektórzy mieli na sobie naprawdę niezwykłe stroje. Nie mogła wprost oderwać wzroku od czarownicy, która na głowie miała kapelusz z żywymi motylami.
- Co za tłumy - powiedziała, dostrzegając siedzącego z przodu Ministra Magii w śliwkowej szacie.
King rozmawiał z byłym szefem aurorów, a obok nich siedział Neville ze swoją żoną i córką. Alice uśmiechnęła się szeroko do dziewcząt, które odpowiedziały jej tak samo. Rząd za nimi zajęła część rodziny Skamanderów. Lily entuzjastycznie pomachała do bliźniaków, co zaraz przyciągnęło uwagę Luny. Blondynka puściła oczko do swojej chrześniaczki i odmachała. Nie mogło też zabraknąć Hagrida, który siedział na gigantycznym taborecie na samym końcu pawilonu i rozmawiał z Rolfem, prawdopodobnie na temat jakiegoś nowego gatunku fantastycznych zwierząt.
- Kim są te piękne panie w trzecim rzędzie? - zapytał wesoło Fred, siadając obok Molly. - Donovan, Jamesowi buty spadną na twój widok.
- A mama go wtedy zamorduje - prychnęła Lily. - James ma grzecznie stać przy Teddym i zachowywać się jak na drużbę przystało.
- Al go przypilnuje - oznajmiła Rosie.
Nikogo nie zdziwiło, gdy Teddy poprosił na swoich świadków obu przyszywanych braci. Równie oczywistym był fakt, że Torrie towarzyszyć będzie Dominique i jej najlepsza przyjaciółka, Adeline.
- Niech to już się zacznie - wymamrotał Hugo, rozsiadając się obok Freda. Chłopiec zaraz poluzował muchę. - Umieram z głodu.
- No jasne - prychnęła Rose, patrząc na brata z dezaprobatą.
- Nie masz pojęcia jakie to męczące, usadzać te wszystkie ciotki - oznajmił. - Jedna chwyciła mnie za policzki i powiedziała, że jestem "słodkim cukiereczkiem tak podobnym do wujka Gilberta", a potem się rozpłakała.
- Cioteczka Delilah - zachichotała Molly. - Wujek Gilbet nie żyje od dobrych 15 lat, a ona nadal nie przebolała jego śmierci.
- Ja za to odprowadzałem wuja Henry'ego. - Fred poruszył znacząco brwiami. - Ten człowiek wie jak się zabawić. Już nie mogę się doczekać wesela.
Nagle przez cały pawilon przemknął ciepły podmuch wiatru, który poruszył wiszącymi u sufitu balonami i dzwoneczkami. Zapadła cisza i wszyscy jak na komendę odwrócili głowy. Przez pawilon przemaszerowali we trzech Teddy, James i Al. Teddy był dziwnie blady, ale szedł pewnie. Jego blond włosy z niebieskimi pasemkami były dziś gładko zaczesane, a w butonierce miał błękitny kwiat. Idący za nim Potterowie wyglądali równie dobrze. Maggie uśmiechnęła się jednak na widok ich fryzur - żadna magia nie była w stanie przygładzić ich włosów.
Kiedy zajęli swoje miejsca przy mównicy, w pawilonie zapanowała cisza. James wypatrzył wtedy wzrokiem Maggie i mrugnął do niej żartobliwie, na co uśmiechnęła się pod nosem. Zaraz potem rozległa się delikatna muzyka i w wejściu pojawiła się Torrie u boku swojego ojca.
Maggie, Rosie i Lily wydały z siebie cichy jęk zachwytu na widok dziewczyny. Jej suknia była po prostu olśniewająca. Miała górę uszytą z wyraźnej koronki, na którą naszyto delikatne perłowe koraliki. Rękawki sięgały jej ąż do nadgarstków, ale ramiona i dekolt miała całkowicie odsłonięte. Koronka kończyła się w talii, miękko układając na muślinowej spódnicy z lekkim trenem, który ciągnął się za nią po ziemi. Złote włosy Torrie zostawiła rozpuszczone, ozdabiając je jedynie wspaniałą tiarą Weasleyów.
Teddy wyglądał jakby uderzył w niego piorun. Gapił się na swoją przyszłą żonę z otwartymi ustami, wyraźnie oniemiały z zachwytu. James cicho chrząknął, próbując przywołać go do porządku, a kiedy to nie poskutkowało, lekko kopnął go w kostkę. Al stłumił wtedy parsknięcie, próbując zachować należytą powagę.
Bill poprowadził swoją córkę do ołtarza. Położył ręce na jej ramionach i złożył czuły pocałunek na czole dziewczyny. Widać było, że jest wzruszony, a i Torrie miała łzy w oczach. Chwilę później ujął córkę za rękę i podał jej dłoń Teddy'emu. Uśmiechnął się jeszcze do niego szeroko i skinął mu głową z aprobatą, a potem zajął miejsce obok swojej rozpromienionej żony. Siedzący obok nich Potterowie wyglądali na równie szczęśliwych, ale i oszołomionych. Ginny kurczowo ściskała ramię Harry'ego, który nie spuszczał wzroku ze swojego chrześniaka. Miał minę zupełnie jakby nie mógł uwierzyć, że ten mały rozrabiaka, którego pomagał wychowywać, naprawdę jest już dorosły i zakłada własną rodzinę.
- Zebraliśmy się tutaj, żeby połączyć w jedno te dwie dusze... - zaczął mówić, ubrany w złotą szatę czarodziej.
Ceremonia była jak sen. Maggie raz po raz ocierała oczy, tak samo jak zdecydowana większość kobiecej części gości. Lily, która obiecała sobie, że nie uroni nawet jednej łzy, musiała pożyczać chusteczki od Molly. Kiedy Teddy i Torrie złożyli sobie przysięgi, zawieszone u sufitu balony zamieniły się w brokatowy pył, szybujący ku ziemi. Nim jednak osiadł na zebranych, zaczął się skrzyć i rozpłynął w powietrzu.
- Ogłaszam was mężem i żoną - oznajmił prowadzący, na co Teddy ujął twarz Torrie w obie dłonie i długo pocałował.
Rozległy się owacje. Louis i Fred zerwali się z krzeseł i wsadzili palce do ust, gwiżdżąc donośnie, na co Teddy i Torrie roześmiali się i wzięli za ręce. Wszyscy inni goście powstali i w tym samym momencie rzędy krzeseł zniknęły, a ich miejsce zajęły okrągłe białe stoły udrapowane złotymi obrusami. Przy każdym znalazło się od 5 do 8 krzeseł. Na podwyższeniu, gdzie do tej pory stał mistrz ceremonii, pojawił się długi stół, przy którym mieli zasiąść nowożeńcy, ich rodzice i świadkowie. Najpierw jednak wszyscy rzucili się do młodych, by złożyć im życzenia. Maggie widziała jak do Teddy'ego podchodzi Harry i mówi coś cicho, a potem długo go ściska. Obaj wyglądali na wzruszonych, ale szczęśliwych.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę zająć jakiś stolik - oznajmił Fred, krytycznie przyglądając się tłumowi gości.
- A życzenia? - oburzyła się Lily, która już ciągnęła Hugona w stronę młodej pary.
- Zdążę - machnął ręką, zmierzając w stronę jednego ze stolików w kącie.
- Chodźcie! - Lily złapała Maggie i Rosie za ręce i pociągnęła je w stronę tłumu. - Złożymy gratulacje, a potem zacznie się zabawa.
Mam nadzieję że w następnym rozdziale będzie dużo Jamesa i Maggie
OdpowiedzUsuń"Grawitacja nie odpowiada za to, że ludzie się zakochują."
OdpowiedzUsuń-Albert Einstein
Kiedy następna część?
OdpowiedzUsuń