środa, 29 marca 2017

41. Zwierciadło Ain Eingarp

Albus i Rosie uznali, że nie chcą być świadkami tego, co ma się wydarzyć, dlatego zaszyli się w bibliotece z pracami domowymi z zaklęć i transmutacji, natomiast Maggie została w pokoju wspólnym, czekając na pojawienie się Jamesa. Jak na złość chłopak nie chciał się pojawić. Zdążyła napisać cały esej dla Boota, gdy Jim wreszcie zjawił się w wieży. Widząc Maggie, błyskawicznie ruszył w kierunku dormitorium.
- James! - zawołała za nim, ale się nie zatrzymał.
Wydała z siebie poirytowane prychnięcie i pobiegła za nim. Złapała go za ramię, zatrzymując przed pokojem.
- Mnie wolno tu wchodzić, dlatego się nie ukryjesz - przypomniała.
Potter oparł się o ścianę z bezczelną miną i zlustrował Donovan spojrzeniem.
- Lepiej żeby twój chłopak się nie dowiedział, że odwiedzasz mnie w dormitorium - zadrwił.
Rumieniec wpłynął na policzki Maggie. Zacisnęła zęby, próbując zachować spokój.
- Powiedzieli mi co oznacza napis na karteczce - oznajmiła, co skwitował cichym przekleństwem. - Chcę żebyś mnie tam zaprowadził.
- Nie ma mowy - odparł, otwierając drzwi do pokoju.
Maggie machnęła różdżką i zamknęła je szybko. James wzniósł oczy do nieba.
- Donovan, grasz nieczysto - powiedział z nutą rozbawienia w głosie.
- Po prostu mi pomóż - poprosiła.
James wrócił do poprzedniej pozy. W milczeniu przyjrzał się stojącej przed nim dziewczynie i w głowie zalęgł mu się iście szatański plan.
- Zgoda - rzekł, na co zielone oczy Maggie zalśniły radośnie. - Ale pod jednym warunkiem - zastrzegł.
- Jakim? - zapytała szybko.
- Randka, Donovan.
Cofnęła się o krok, patrząc na niego z otwartymi ustami. James uśmiechał się z wyraźną satysfakcją.
- Mam chłopaka - przypomniała mu gniewnie.
- Nie mój problem - zakpił, unosząc brew.
- A ty obiecałeś, że dasz mi spokój. Że skończysz z tymi głupimi tekstami... Obiecałeś, James.
-  Pamiętam. - Chwila, w której obiecywał poprawę do tej pory śniła mu się w koszmarach. - Al i Rosie obiecali mi z kolei, że nie wspomną przy tobie o lustrze. Wszyscy dotrzymujemy obietnic do momentu, gdy stają się dla nas niewygodne.
- Nie umówię się z tobą.
- Nie pokażę ci Zwierciadła.
Jim był naprawdę zadowolony ze swojego ultimatum. Za to Maggie gotowała się że złości.
- Niech cię gargulec kopnie, Potter! - zawołała, zbiegając do pokoju wspólnego.
- Polecam się na przyszłość! - krzyknął za nią, po czym pogwizdując radośnie otworzył drzwi do pokoju.


***
- I co? - zapytała podczas kolacji Rose.
Maggie wbiła widelec w kiełbaskę z takim impetem, że Weasleyówna aż się przelękła.
- To chyba oznacza, że nie wyszło - odpowiedział za Mags Al.
- Powiedział, że mnie tam zaprowadzi - wyburczała. - Pod jednym warunkiem. Mam się z nim umówić.
Albus zakrztusił się sokiem dyniowym. Rosie spojrzała na kuzyna z dezaprobatą, po czym pokręciła głową.
- Jim wiedział, że się nie zgodzisz - rzekła. - A w ten sposób nie możesz mu zarzucić, że nie chce pomóc.
- Co takiego zobaczył w tym lustrze, że tak się przed nim broni? - zapytała się na głos Maggie.
- Nigdy nam tego nie powie.
Albus przestał wreszcie kaszleć i otarł łzy, które napłynęły mu do oczu.
- Gdybyś się zgodziła, musiałby cię tam zaprowadzić - zauważył chrapliwym głosem.
- Dlaczego wszyscy Potterowie mają tendencję do zapominania o moim chłopaku? - zirytowała się.
- Bo to buc?
Maggie opadła szczęka, a Rosie spojrzała z niedowierzaniem na Albusa, który tylko wzruszył ramionami.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Alem Potterem? - zapytała powoli Maggie.
- Mags, przepraszam, ale po tym co zaszło w Hogsmeade... Craig nie zdobył mojej sympatii - szczerze wyznał Albus. - Zostawił cię samą.
- Skąd mógł wiedzieć...? - stanęła w jego obronie.
- Nie mógł - przerwał jej. - Ale żadne z nas nawet by nie pomyślało, żeby cię spuścić z oczu choć na moment, teraz, gdy nie jest zbyt bezpiecznie...
Maggie odwróciła wzrok. Albus popatrzył się na nią z przepraszającym uśmiechem.
- Teraz, gdy powiedziałem co myślę o Craigu, możemy wrócić do tematu - rzekł. - Mój brat i Zwierciadło.
- Nie umówię się z nim - warknęła.
- Nawet ci tego nie proponuję. Ale może jest sposób, żeby znaleźć Zwierciadło bez pomocy Jima.
- Jak? - zaciekawiła się Rosie, natomiast Maggie wyprostowała się powoli.
- Mapa... - szepnęła. - James mógł zaznaczyć to miejsce na Mapie. A nawet jeśli tego nie zrobił, będzie nam łatwiej poruszać się po zamku.
- Chcecie buchnąć Jimowi Mapę Huncwotów? - spytała Rose piskliwym szeptem.
- To rodzinne dziedzictwo - przypomniał Albus.
- To się źle skończy... - wymamrotała tylko.


***
Widok Albusa siedzącego na łóżku Freda nie zdumiał Jima tak bardzo jak fakt, że młodszy brat trzymał w ręce Mapę Huncwotów. James potrzebował chwili żeby ogarnąć to, co widzi, a potem wyciągnął różdżkę.
- Chwila! - Al uniósł ręce. - Mam pokojowe zamiary.
- Powiedzieliście Donovan o Zwierciadle - warknął James. - A teraz dobieracie się do Mapy. Serio myślicie, że zaznaczyłem je wielkim czerwonym iksem?
- Słuchaj, baranie - westchnął ciężko Al, rzucając kawałek pergaminu bratu. - Wiem, że nie naniósłbyś położenia lustra na Mapę. Powiedziałem Maggie, że spróbujemy ją zabrać, bo chciałem zyskać na czasie.
- Gadasz bez sensu - warknął James.
- Mags jest gotowa łazić po zamku i zaglądać w każdy kąt. Co może nie być zbyt bezpieczne. Nie wiemy czy Carrowowie znają tajne przejścia do zamku... Nie wiemy, czy nie mają w szkole sojuszników... Mapa pomogłaby uniknąć jej problemów.
- Problem to dopiero będzie miała jak zobaczy Zwierciadło - oznajmił gniewnie James. - Nie masz bladego pojęcia jak ono przyciąga. A jak raz się zacznie o nim myśleć...
- Coś ty tam zobaczył? - zapytał cicho Al.
James ugryzł się w język zanim odpowiedział. W milczeniu popatrzył na Mapę, a potem na brata i zacisnął usta.
- Zaprowadzę ją - powiedział w końcu. - Błądzenie po korytarzach, nawet z Mapą Huncwotów, nic jej nie da. Ale zrobimy to po mojemu.
- To znaczy?
- Zawiążemy jej oczy. Nie pozna drogi do tego miejsca.
- Nie mogłeś od razu jej tego zaproponować zamiast grozić randką? - zakpił Al.
Brat zgromił go spojrzeniem.
- Pójdziemy tylko my: ja i ona - dodał jeszcze James. - Inaczej niech zapomni.


***
Rose i Maggie w ciszy słuchały Albusa, który zdawał relację ze starcia z bratem.
- Zaprowadzi mnie? - upewniła się. - Mam tylko mieć zawiązane oczy?
- Tak powiedział - potwierdził Al.
Zastanawiała się tylko chwilę.
- Zgoda - rzekła. - Kiedy?
- Sama się z nim dogadaj - wyszczerzył się. - Właśnie idzie.
James podszedł do nich szybko i pochylił się, by cicho o czymś powiedzieć.
- Masz być gotowa dzisiaj o północy - mruknął. - Jak się spóźnisz, drugiej szansy nie będzie.
Odszedł zanim zdążyła o cokolwiek zapytać.

sobota, 18 marca 2017

40. Pokój Życzeń

- Mags, musimy o czymś porozmawiać.
Rosie i Al wciagnęli przyjaciółkę do tajnego przejścia za gobeliniem. Oboje mieli przejęte miny, na co Maggie zmarszczyła podejrzliwie brwi.
- Co się stało? - zapytała z miejsca.
- Mieliśmy powiedzieć ci o tym w Hogsmeade, ale wyszło jak wyszło... - skrzywił się Al.
- No i miał być przy tym Jim... - dodała Rose.
Grymas przebiegł przez twarz dziewczyny i tylko skrzyżowała ręce na piersi. Miała mieszane uczucia co do Jamesa i wolała nie poruszać jego tematu.
- Chciałaś wiedzieć gdzie tak znikamy - powiedział Albus. - Prawda jest taka, że razem z Jamesem przesiadywaliśmy w bibliotece i szukaliśmy informacji na temat twojej rodziny. Przejrzeliśmy chyba wszystkie Proroki z roku naszego urodzenia, a nawet wcześniejsze...
- Co robiliście? - Maggie przerwała mu szybko, wytrzeszczając oczy.
- Pomyśleliśmy, że trochę poszperamy... I może coś się znajdzie - smutno uśmiechnęła się Rose. Kasztanowe loki związała dziś w niesforny kucyk, który odejmował jej lat.
- I co? - głos Mags lekko zadrżał.
- Na razie nic - westchnął Al. - Ale nie poddajemy się. Jim wpadł na pomysł by przeszukać jeszcze roczniki szkolne. Możliwe, że jesteś bardzo podobna do któregoś z rodziców. A jeśli tam nic nie znajdziemy, to napiszemy do taty żeby poprosił o udostępnienie roczników z Beauxbatons.
- Beauxbatons? Myślicie, że moi rodzice mogli chodzić do szkoły we Francji?
- Tam zaczęły się ataki na sierocińce - przypomniała jej Rose.
- Dlaczego nie powiedzieliście mi wcześniej? - zapytała się Maggie, patrząc to na jedno, to na drugie.
- Nie chcieliśmy robić ci niepotrzebnej nadziei. - Rosie uśmiechnęła się przepraszająco. - Ale to już za długo trwa.
- Jim czeka w bibliotece z rocznikami - rzekł Al. - Chodźmy.
- James wam pomaga? - Maggie była tym nieco zaskoczona. - Nienawidzi biblioteki.
- I dlatego lepiej żebyśmy się pospieszyli. Znowu zrobi się marudny i pani Pince będzie nam sterczała nad głowami.
Dziewczyna zaśmiała się cicho i ruszyła za przyjaciółmi. Korzystając z licznych skrótów, szybko dotarli do biblioteki. Al i Rosie od razu skierowali się do stolika, przy którym zawsze pracowali. James już tam był. Z wielce rozbawioną miną oglądał jakiś rocznik.
- Roczniki 1971-1978 - powiedział. - Fajnie pooglądać zdjęcia Huncwotów. Ciekawy jestem, czy tata kiedyś to widział?
Uniósł wzrok i dopiero wtedy zobaczył Maggie. Szybko odłożył książkę na stół i przejechał palcami po włosach. Al, który akurat przyglądał się zdjęciu dziadka, parsknął cichym śmiechem, gdy James Potter Senior uczynił dokładnie to samo.
- Zadziwiające podobieństwo... - wykrztusił.
- To są prawdziwi Huncwoci? - zaciekawiła się Maggie.
W Dolinie widziała tylko kilka zdjęć, bo Harry nie miał ich dużo. Jedno pamiętała bardzo dobrze. Stało na kominku i przedstawiało Jamesa i Lily Potterów z Syriuszem Blackiem podczas ślubu.
- Prawdziwi? No wiesz! - oburzył się James. - A ja to podrabiany?
Rosie wywróciła oczami, a Albus postukał palcem w fotografie.
- Rogacz, Łapa, Lunatyk i Glizdek - wymienił kolejno postacie ze zdjęcia
Albus przekręcił kartkę. Z następnej strony śmiała się do nich Lily Evans.
- Severus Snape - przeczytał James, patrząc z podniesionymi brawami na zdjęcie czarnowłosego chłopaka. - Cóż... Tata z jakiegoś nieznanego dla mnie powodu postanowił nadać ci takie drugie imię... Całe szczęście, że nie świrował przy moim.
Al zmierzył brata spojrzeniem. Jim tylko wyszczerzył się w odpowiedzi i zmierzwił mu włosy.
- Zostawmy sobie rodzinny rocznik na później - powiedziała Rosie, zanim chłopcy na dobre pogrążyli się w sprzeczce. - Do jakich powinniśmy zajrzeć żeby znaleźć rodziców Mags?
- Nasi rodzice przyszli do Hogwartu w 1991... - Al szybko obliczał potrzebne daty. - Zakładając, że Mags urodziła się w 2005 roku, a jej rodzice mieli przynajmniej 17 lat w chwili jej narodzin...
- 1999 - mruknął Jim. - Roczniki do tego roku sprawdzamy.
- Zabieramy się za całą dekadę. Od 1990 do 2000 - zarządziła Rose.
- Zaklepuję 91! - zawołali w jednym momencie bracia Potter.
- Rozsądzę was - wywróciła oczami Maggie. - Ja się nim zajmę. Chociaż nie sądzę żeby to był rocznik, którego szukamy. Wasi rodzice dobrze znali kolegów i koleżanki ze swojego roku. Gdybym była do któregoś podobna, może by mnie rozpoznali.
- A może nie? - odparł na to James. - Przekonajmy się.


***
Wyszli z biblioteki dopiero w porze obiadowej. Maggie była dziwnie zamyślona i rozkojarzona. James szturchnął ją żartobliwie, na co tylko zmarszczyła brwi.
- Wpadłam na pewien pomysł - powiedziała powoli. - Czy Pokój Życzeń może spełnić moją prośbę o zobaczenie rodziny?
Al i Rose spojrzeli na siebie domyślnie, natomiast James pokręcił głową.
- Pokój tak nie działa - oznajmił.
- A byłeś tam, że wiesz tak na pewno? - warknęła.
- Nie. Ale rodzice opowiadali nam o działaniu Pokoju. Poza tym musiałabyś najpierw go znaleźć...
- Znalazłam.
Zamknęło to usta Jimowi. Albus miał pełną satysfakcji minę.
- Mówiłem - rzucił. - Tam znikała.
- Trafiłam na niego przypadkiem - mówiła dalej Maggie. - Był moim... azylem... Dopiero ostatnio domyśliłam się co to za miejsce. I myślę, że Pokój może mi pomóc. Może znajdą się w nim jakieś gazety o mojej rodzinie? Kto wie?
- Ja bym spróbowała - uznała Rose.
- No to idziemy! - podekscytowała się Maggie.
Niemal biegiem ruszyła w stronę schodów. Al i Rose pobiegli zaraz za nią. James tylko westchnął i z wyraźną niechęcią powlókł się za nimi. Mags zatrzymała się dopiero przed pustą ścianą na siódmym piętrze. Popatrzyła na swoich przyjaciół, po czym zamknęła oczy i zaczęła przechadzać się po korytarzu, mamrocząc coś pod nosem.
Drzwi pojawiły się niespodziewanie. Rosie wciągnęła głośno powietrze, a Jim zesztywniał. Maggie tylko uśmiechnęła się promiennie i nacisnęła klamkę. Wpuściła przyjaciół i dopiero sama weszła. Już w progu wydała z siebie ciche westchnienie.
Pokój był pusty.
- No cóż... - Al uśmiechnął się smutno do Maggie, która maszerowała przez komnatę. - Przynajniej spróbowaliśmy.
Wtem dziewczyna zatrzymała się gwałtownie i pochyliła, by podnieść coś z ziemi.
- "Pragnienie twego serca" - przeczytała. Przeniosła wzrok z karteczki na przyjaciół. - Co to oznacza?
- Nic - odparł James.
- Musi coś oznaczać - uparła się. Jasne włosy zawirowały dookoła niej, gdy obróciła się w poszukiwaniu innych wskazówek. - Nie było by tu tego, gdyby nic nie znaczyło.
- Donovan, znajdziemy prawdę w inny sposób - powiedział poirytowanym tonem. - Wychodzimy.
Pierwszy ruszył do drzwi. Maggie spojrzała na niego podejrzliwie, a potem zawołała za nim:
- Wiesz co oznacza ten tekst!
Pobiegła za nim, zgrabnie unikając ręki Ala, który próbował ją zatrzymać. Zagrodziła Jamesowi drogę, zanim zdążył nacisnąć klamkę.
- Czym jest to "pragnienie serca"? - spytała gniewnie. - W jaki sposób pomoże mi to znaleźć rodzinę?
- To tylko jakaś durna zagadka! - zirytował się chłopak. - Skąd niby mam wiedzieć co to oznacza?
- Lubisz takie zagadki, James. I widzę, że domyślasz się o co chodzi. Czego mi nie mówisz?
- Mags, może to naprawdę nic nie znaczy? - Rose podeszła do nich i zabrała dziewczynie karteczkę.
Maggie skrzyżowała ręce na piersi. Zamierzała uzyskać odpowiedź na swoje pytanie. Patrzyła kolejno na trzy twarze, najdłużej zatrzymując wzrok na Jamesie. Brązowe oczy Pottera były jednak nieubłagane.
- Dowiem się o co chodzi - obiecała cicho.
- Powodzenia - prychnął.
Wyminął ją i szybko wyszedł. Mags odprowadziła go spojrzeniem, a gdy zamknęły się za nim drzwi, odebrała karteczkę Rosie i spojrzała na nią ze zdeterminowaną miną.
- Pomożecie mi? - zapytała.
- Mags... - zaczął cicho Al. - To może nie być dobry pomysł.
Zielone oczy Maggie spojrzały na niego ze zdumieniem, które przerodziło się w zrozumienie.
- Wy wiecie co oznacza ten napis - uświadomiła sobie. - Ale nie chcecie powiedzieć. Dlaczego?
- Jeśli to jest to, o czym myślimy, to nie jest bezpieczne... - wyznała ostrożne Rosie.
- Czyli? - dopytywała się. - No dajcie spokój! - zirytowała się, gdy zamilkli. - Co w tym takiego strasznego?
- James nas zabije... - wymamrotał Albus.
- Obiecaliśmy mu, że nie powiemy ani słowa, chyba że nie znajdziemy innego wyjścia, a wszystkie środki poszukiwacze zawiodą - zaczęła tłumaczyć Rosie. - A nawet nie zaczęliśmy dobrze oglądać roczników...
- Równie dobrze możemy nad nimi tylko tracić czas - zauważyła przytomnie Maggie. - Pokój podsunął nam konkretne rozwiązanie.
- Biorę to na siebie - westchnął w końcu Al. - Ta karteczka prowadzi do Zwierciadła Ain Eingarp.
Maggie zmarszczyła brwi, nie wiedząc o czym mówi przyjaciel.
- James mówił, że kto spojrzy w lustro, widzi tam największe pragnienie swojego serca - wyjaśnił.
- "Pragnienie twego serca"... - dotarło do niej. - Zobaczę rodziców...
- Ale Jim mówił też, że to niebezpieczne - dodała szybko Rose. - Że lustro uzależnia.
- Wiecie jak tam trafić? - Mags zbagatelizowała ostrzeżenie.
- Tylko Jim to wie - pokręcił głową Al. - I nie sądzę żeby podzielił się z nami tą wiedzą.
- A tobie już na pewno nie powie - rzekła Rosie.
- Jeszcze zobaczymy. - Donovan zmrużyła oczy i lekko się uśmiechnęła.

niedziela, 5 marca 2017

39. Emerytura

Tak jak obiecała Jimowi, przestała unikać Nowej Generacji, jednak Rose i Al nadal się martwili. Maggie była dziwnie wycofana i z jednej strony traktowała ich normalnie, ale z drugiej dawało się wyczuć pewien dystans. Kiedy odmówiła wypadu do chatki Hagrida, tłumacząc się spotkaniem z Craigiem, tylko wymienili spojrzenia, ale nie skomentowali decyzji przyjaciółki.
- A Maggie dlaczego nie przyszła? - dopytywał się Hagrid, nalewając herbaty do gigantycznych filiżanek. - Nie chce się jej odwiedzać starego Hagrida, co? - zapytał, a jego kędzierzawa broda zatrzęsła się od cichego śmiechu.
- Unika nas - odparł na to Albus. - Nadal.
- Pewnie jeszcze nie doszła do siebie. - Hagrid pokiwał głową. - Potrzebuje czasu.
- Po prostu uważa, że wszystkie kłopoty jakie na nas spadły to jej wina - wyjaśniła Rosie, grzejąc dłonie nad parującym kubkiem.
- Cosik mi to przypomina - wymruczał półolbrzym.
Albus i Rose popatrzyli na siebie znacząco, gotowi na kolejną rodzinną historyjkę.
- Wasi rodzice, a szczególnie twój tata, Al, zawsze się bali, że przez nich, coś złego stanie się ich bliskim - powiedział Hagrid, wpatrując się w płonący w kominku ogień. Czarne jak żuki oczy przybrały rozmarzony wyraz, gdy wrócił pamięcią do tamtych lat. - Pamiętam jakby to było wczoraj, jak w piątej klasie Harry unikał wszystkich niemal przez cały okres świąt, bo bał się... no... tego... że... - Hagrid zaciął się i lekko zaczerwienił.
- Czego? - zaciekawił się Al. - Tej historii nie słyszałem.
- Nieważne czego. - Hagrid nie zamierzał nic mówić. - Grunt, że zachowywał się jak tera Maggie. Uważał, że sprowadza niebezpieczeństwo na przyjaciół i wolał się ukrywać, niż z nimi porozmawiać... A twoja mama Rosie? - Hagrid zwrócił się do Weasleówny. - Odebrała pamięć swoim rodzicom i wysłała do Australii, żeby ochronić ich przed Sami-Wiecie-Kim... Cholibka, takiej trójki, jak wasi rodzice, chyba już nigdy nie będzie...
- A my? - wyszczerzył się Al.
- Nasze problemy, przy kłopotach naszych rodziców, to nic - westchnęła Rosie.
- Czyżby? - skrzywił się Potter. - Śmierciożercy polujący na Maggie to mało?
- Nie są Sam-Wiesz-Kim. Na szczęście.
- Nie pozwólcie Maggie się chować - powiedział Hagrid. - W takich chwilach przyjaciele są potrzebni.
- Właśnie! - Albusowi nagle przyszło coś do głowy. - Hagridzie, wiesz, gdzie znajduje się Pokój Życzeń?
- No jasne, że wiem, cholibka! - Hagrid popatrzył na nich z zaskoczeniem. - Rodzice wam nie opowiadali, gdzie zakładali Gwardię Dumbledore'a?
- Mówili tylko o Pokoju Życzeń - powiedział Albus. - Niestety pominęli szczegóły.
- Mama powiedziała, że znajdziemy go, jeśli będzie nam naprawdę potrzebny - dodała Rose.
- I ma rację - odparł na to Hagrid. - Po co wam teraz wiedzieć, gdzie ten pokój, hę?
- Myślimy, że Mags go znalazła - oznajmił Al, upijając potężny łyk z kubka.
- I nic wam nie powiedziała? - Hagrid nie mógł w to uwierzyć.
- Może nawet nie wiedzieć, co takiego odkryła. - Rosie długo się nad tym zastanawiała.
- A wy skąd wiecie, że go znalazła? To ma coś wspólnego z pewnym starym kawałkiem pergaminu?
- Hagridzie, ty naprawdę wszystko wiesz - zaśmiał się Albus.
- Pół życia spędziłem na wyciąganiu z Lasu waszych wujków. To samo było z twoim dziadkiem i jego kumplami - powiedział do Ala, śmiejąc się cicho. - Wiem co nieco o Huncwotach.
- A może po prostu tata ci powiedział, że Jim buchnął mu Mapę i masz mieć na niego oko? - zakpił Albus.
Hagrid nie odpowiedział, co tylko wywołało salwę śmiechu i potwierdziło podejrzenia.
- Tak właściwie, dzieciaki, to chciałem wam cosik powiedzieć... - powiedział po chwili Hagrid, chrząkając cicho. - I tak zara się to rozejdzie po szkole...
- Co takiego, Hagridzie? - zaciekawiła się Rose.
- Idę na emeryturę.
Albus i Rosie spojrzeli na wielkoluda z rozdziawionymi buziami. Gdy minął pierwszy szok, zaczęli mówić jedno przez drugie.
- Ale jak to! Nie możesz! - piszczała Rosie.
- Dlaczego? Odchodzisz? - dopytywał się Al.
- Na brodę Merlina, spokojnie! - Hagrid uniósł ręce. - Gadacie zupełnie jak wasi rodzice. Stary już jestem - westchnął ciężko. - I zmęczony.
- Hagridzie, ty? - Rose pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Dyrektor Blackwell pozwolił mi tu zostać. Nadal będę pomagał, ale koniec z zajęciami i uganianiem się po Zakazanym Lesie za małolatami.
- Kto cię zastąpi? - zapytał skrzywiony Al.
- Znacie go - wyszczerzył się Hagrid. - To Rolf Skamander. Odziedziczył po dziadku zamiłowanie do magicznych zwierzaków i ma ochotę czegoś was o nich nauczyć.
- Skończy z podróżami? - Rose nie mogła w to uwierzyć.
- W trakcie roku szkolnego, tak - pokiwał głową Hagrid.
Wtem Albus parsknął śmiechem. Rose i Hagrid spojrzeli na niego zaskoczeni.
- Muszę być przy tym, jak Lily, Hugo i bliźniaki dowiadują się o tym! - zawołał. - Lorcan i Lysander będą zachwyceni mając ojca w szkole!
- Może to zmniejszy ilość sów z Hogwartu do naszych matek... - wymamrotała tylko Rose.