Tak jak obiecała Jimowi, przestała unikać Nowej Generacji, jednak Rose i Al nadal się martwili. Maggie była dziwnie wycofana i z jednej strony traktowała ich normalnie, ale z drugiej dawało się wyczuć pewien dystans. Kiedy odmówiła wypadu do chatki Hagrida, tłumacząc się spotkaniem z Craigiem, tylko wymienili spojrzenia, ale nie skomentowali decyzji przyjaciółki.
- A Maggie dlaczego nie przyszła? - dopytywał się Hagrid, nalewając herbaty do gigantycznych filiżanek. - Nie chce się jej odwiedzać starego Hagrida, co? - zapytał, a jego kędzierzawa broda zatrzęsła się od cichego śmiechu.
- Unika nas - odparł na to Albus. - Nadal.
- Pewnie jeszcze nie doszła do siebie. - Hagrid pokiwał głową. - Potrzebuje czasu.
- Po prostu uważa, że wszystkie kłopoty jakie na nas spadły to jej wina - wyjaśniła Rosie, grzejąc dłonie nad parującym kubkiem.
- Cosik mi to przypomina - wymruczał półolbrzym.
Albus i Rose popatrzyli na siebie znacząco, gotowi na kolejną rodzinną historyjkę.
- Wasi rodzice, a szczególnie twój tata, Al, zawsze się bali, że przez nich, coś złego stanie się ich bliskim - powiedział Hagrid, wpatrując się w płonący w kominku ogień. Czarne jak żuki oczy przybrały rozmarzony wyraz, gdy wrócił pamięcią do tamtych lat. - Pamiętam jakby to było wczoraj, jak w piątej klasie Harry unikał wszystkich niemal przez cały okres świąt, bo bał się... no... tego... że... - Hagrid zaciął się i lekko zaczerwienił.
- Czego? - zaciekawił się Al. - Tej historii nie słyszałem.
- Nieważne czego. - Hagrid nie zamierzał nic mówić. - Grunt, że zachowywał się jak tera Maggie. Uważał, że sprowadza niebezpieczeństwo na przyjaciół i wolał się ukrywać, niż z nimi porozmawiać... A twoja mama Rosie? - Hagrid zwrócił się do Weasleówny. - Odebrała pamięć swoim rodzicom i wysłała do Australii, żeby ochronić ich przed Sami-Wiecie-Kim... Cholibka, takiej trójki, jak wasi rodzice, chyba już nigdy nie będzie...
- A my? - wyszczerzył się Al.
- Nasze problemy, przy kłopotach naszych rodziców, to nic - westchnęła Rosie.
- Czyżby? - skrzywił się Potter. - Śmierciożercy polujący na Maggie to mało?
- Nie są Sam-Wiesz-Kim. Na szczęście.
- Nie pozwólcie Maggie się chować - powiedział Hagrid. - W takich chwilach przyjaciele są potrzebni.
- Właśnie! - Albusowi nagle przyszło coś do głowy. - Hagridzie, wiesz, gdzie znajduje się Pokój Życzeń?
- No jasne, że wiem, cholibka! - Hagrid popatrzył na nich z zaskoczeniem. - Rodzice wam nie opowiadali, gdzie zakładali Gwardię Dumbledore'a?
- Mówili tylko o Pokoju Życzeń - powiedział Albus. - Niestety pominęli szczegóły.
- Mama powiedziała, że znajdziemy go, jeśli będzie nam naprawdę potrzebny - dodała Rose.
- I ma rację - odparł na to Hagrid. - Po co wam teraz wiedzieć, gdzie ten pokój, hę?
- Myślimy, że Mags go znalazła - oznajmił Al, upijając potężny łyk z kubka.
- I nic wam nie powiedziała? - Hagrid nie mógł w to uwierzyć.
- Może nawet nie wiedzieć, co takiego odkryła. - Rosie długo się nad tym zastanawiała.
- A wy skąd wiecie, że go znalazła? To ma coś wspólnego z pewnym starym kawałkiem pergaminu?
- Hagridzie, ty naprawdę wszystko wiesz - zaśmiał się Albus.
- Pół życia spędziłem na wyciąganiu z Lasu waszych wujków. To samo było z twoim dziadkiem i jego kumplami - powiedział do Ala, śmiejąc się cicho. - Wiem co nieco o Huncwotach.
- A może po prostu tata ci powiedział, że Jim buchnął mu Mapę i masz mieć na niego oko? - zakpił Albus.
Hagrid nie odpowiedział, co tylko wywołało salwę śmiechu i potwierdziło podejrzenia.
- Tak właściwie, dzieciaki, to chciałem wam cosik powiedzieć... - powiedział po chwili Hagrid, chrząkając cicho. - I tak zara się to rozejdzie po szkole...
- Co takiego, Hagridzie? - zaciekawiła się Rose.
- Idę na emeryturę.
Albus i Rosie spojrzeli na wielkoluda z rozdziawionymi buziami. Gdy minął pierwszy szok, zaczęli mówić jedno przez drugie.
- Ale jak to! Nie możesz! - piszczała Rosie.
- Dlaczego? Odchodzisz? - dopytywał się Al.
- Na brodę Merlina, spokojnie! - Hagrid uniósł ręce. - Gadacie zupełnie jak wasi rodzice. Stary już jestem - westchnął ciężko. - I zmęczony.
- Hagridzie, ty? - Rose pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Dyrektor Blackwell pozwolił mi tu zostać. Nadal będę pomagał, ale koniec z zajęciami i uganianiem się po Zakazanym Lesie za małolatami.
- Kto cię zastąpi? - zapytał skrzywiony Al.
- Znacie go - wyszczerzył się Hagrid. - To Rolf Skamander. Odziedziczył po dziadku zamiłowanie do magicznych zwierzaków i ma ochotę czegoś was o nich nauczyć.
- Skończy z podróżami? - Rose nie mogła w to uwierzyć.
- W trakcie roku szkolnego, tak - pokiwał głową Hagrid.
Wtem Albus parsknął śmiechem. Rose i Hagrid spojrzeli na niego zaskoczeni.
- Muszę być przy tym, jak Lily, Hugo i bliźniaki dowiadują się o tym! - zawołał. - Lorcan i Lysander będą zachwyceni mając ojca w szkole!
- Może to zmniejszy ilość sów z Hogwartu do naszych matek... - wymamrotała tylko Rose.
Wspaniały rozdział. ^_^
OdpowiedzUsuń