poniedziałek, 8 maja 2017

44. W gabinecie dyrektora

Albus jeszcze nigdy nie miał okazji znaleźć się w gabinecie dyrektora szkoły, dlatego był nieco zestresowany. Na szczęście Neville powstrzymał się od komentarzy, ograniczając jedynie do kilku pytań odnośnie zdarzenia, a potem podał gargulcowi hasło i razem z Alem wstąpili na spiralne schodki. Kiedy znaleźli się przed drzwiami, zapukał szybko, po czym nacisnął klamkę i wszedł do środka.
Al uznał, że miejsce, w którym się znajduje, jest najbardziej niezwykłym, jakie miał okazję do tej pory oglądać. Gabinet był owalny, a jego ściany obwieszały liczne portrety poprzednich dyrektorów. Część przyglądała się bacznie chłopakowi, a już szczególnie uważne spojrzenie posyłał mu czarnowłosy mężczyzna o bladej, ziemistej twarzy i haczykowatym nosie. Al nie zwrócił jednak na niego większej uwagi, skupiając wzrok na sąsiednim portrecie, z którego uśmiechał się dobrodusznie siwobrody czarodziej w okularach połówkach.
- Drugi syn Harry'ego, jak mniemam? - zapytał. - Bardzo jesteś podobny do ojca...
- Profesorze Dumbledore - przywitał się Neville. - Czy dyrektor Blackwell jest na górze?
- Poszedł tam przed chwilą - odpowiedział mu Dumbledore.
- Pójdę po niego. Al, niczego tu nie dotykaj - poprosił chłopaka.
- Nie jestem Jimem - mruknął tylko.
Neville spojrzał się na niego wymownie, na co Alowi przypomniało się dlaczego został wezwany do dyrektora. Odwrócił wzrok od profesora i zaczął przyglądać się stojącym w gabinecie przedmiotom.
Było tam mnóstwo urządzeń, które widział pierwszy raz na oczy. Niektóre wydawały z siebie cuchutkie dźwięki, a inne unosiły się w powietrzu, by za chwilę opaść bezszelestnie na ziemię. Liczne regały zastawione były książkami. Uwagę Ala przyciągnął jednak regał, na którym ustawione były liczne fiolki i eliksiry. Chłopak podszedł bliżej i zaczął się im przyglądać z wyraźną fascynacją.
- Nie radziłbym tego dotykać, Potter - szorstki głos na moment zdeprymował Ala, który obrócił się szybko i spojrzał w czarne oczy dyrektora z portretu. - Te mikstury nie stoją tu dla ozdoby.
- Część z nich to bardzo silne wywary - zauważył Al. - A o części nigdy nie słyszałem.
- Co pan może o tym wiedzieć, panie Potter? - W głosie czarnowłosego dyrektora dało się słyszeć lekceważenie.
- Severusie, Al przejawia ogromne uzdolnienia w dziedzinie eliksirów - poinformował go Dumbledore.
- Wiedziałbyś o tym, gdybyś czasem wychodził ze swoich ram! - zawołała do niego srebrnowłosa czarownica.
- Severus? - Albus otworzył szerzej oczy i podszedł powoli w stronę portretu. - To pan jest tym dyrektorem, po którym tata dał mi imię!
- Twój ojciec... co?
Dumbledore tylko zachichotał. W tym samym momencie rozległo się ciche chrząkniecie i Al poderwał głowę. Z galeryjki spoglądały na niego ciemne oczy dyrektora Blackwella. Neville uśmiechnął się do chłopaka z otuchą i zniknął za drzwiami.
- Widzę, że poznaliście już swojego imiennika? - zapytał Dumbledora i wciąż zszokowanego Snape'a. - Do tej pory miałem przyjemność rozmawiać tutaj raczej z twoim bratem i kuzynami, ewentualnie z młodszą siostrą - zwrócił się do Ala. - Muszę przyznać, że jestem zaskoczony faktem, że i ty dołączyłeś do tej listy.
- To Potter... - burknął Snape.
- Och, zamknij się Severusie! - zawołała czarownica, która już wcześniej go zganiła.
- Dziękuję ci, Dilys - uśmiechnął się Blackwell.
Z bliska Albus zauważył liczne siwe pasma na brodzie i wąsach dyrektora. Mężczyzna wyglądał na zmęczonego.
- Lance powiedział mi co się stało... - zaczął.
- To nie tak, panie profesorze! - zaprotestował Al. - Ja tylko...
- Stanąłeś w obronie panny Donovan i swojej kuzynki - dokończył za niego Blackwell. Albus wyglądał na nieco zaskoczonego, dlatego dyrektor wskazał mu krzesło, a sam usiadł za potężnym dębowym biurkiem. - Lance opowiedział mi swoją wersję, ale znam swojego bratanka. Prawda jest taka, że ostatnio przechodzi ciężki okres.
- Rozumiem, panie profesorze... - ostrożnie odpowiedział Al.
- Wątpię - uśmiechnął się blado dyrektor. - Nie mniej jednak, zaatakowałeś go zaklęciem, co jest zabronione. I chociaż cię sprowokował, za co już został ukarany, muszę wyciągnąć konsekwencje i od ciebie...
Blackwell pogładził w zamyśleniu wąsy.
- Niech będzie... - mruknął do siebie. - Odejmuję 10 punktów Gryffindorowi. I dostajesz weekendowy szlaban. Pomożesz pani Pomfrey w szpitalu. Obawiam się, że niedługo również ona będzie chciała odejść na emeryturę... - westchnął.
- Dobrze, panie profesorze.
- Stawisz się w skrzydle szpitalnym w sobotę o 9 - dodał jeszcze dyrektor, po czym dał Albusowi gest, że może odejść.
Chłopak szybko ruszył w stronę drzwi gabinetu.
- Och, i panie Potter, może pan przekazać coś bratu? - zatrzymał go jeszcze dyrektor. - Kiedy postanowi straszyć dziewczęta w toalecie niech wymyśli coś bardziej kreatywnego od myszy. Chciałbym mieć dobry powód by napisać list do waszej matki.
Al stłumił uśmiech i pokiwał głową.
- Na pewno mu to przekażę, panie profesorze - obiecał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz