- Ile jeszcze?
Maggie przyglądała się jak Albus dorzuca składniki do kociołka, w którym bulgotał przezroczysty wywar. Na czole chłopaka perlił się pot i co jakiś czas ocierał twarz rękawem szaty. Zielone oczy były skupione i Maggie westchnęła cicho, doskonale wiedząc, że gdy Al znajduje się w takim stanie, prędko nie uzyska odpowiedzi. Usiadła więc na kanapie obok Rosie, która czytała podręcznik do eliksirów i wyjęła różdżkę. Szepnęła cicho Expecto Patronum, a potem patrzyła jak srebrna czapla krąży po Pokoju Życzeń. Rosie tylko odprowadziła ją spojrzeniem.
- No co? - speszyła się Maggie. - Po prostu sprawdzam, czy nadal potrafię ją wyczarować.
- Mhm - mruknęła tylko Weasleyówna.
- Gotowe! - zawołał Al, przyciągając uwagę przyjaciółek. - Wszystkie składniki zostały dodane. Teraz musimy poczekać tydzień aż eliksir zyska swoją moc.
Chłopak opadł na podłogę, wyraźnie zmęczony. Maggie i Rosie szybko podbiegły do kociołka, przyglądając się wywarowi.
- Nie wierzę, że to zrobiliśmy - szepnęła Rosie.
- Jesteś pewien, że zadziała? - zaniepokoiła się Maggie.
- Chcesz żebyśmy go najpierw przetestowali? - spytał, wspierając się na łokciach i patrząc na nią z pytaniem.
- Chyba powinniśmy - mruknęła. - Tak dla pewności.
- Na kim chcesz go wypróbować? - zapytał, przechylając głowę.
Dziewczyna skrzywiła się nieznacznie, a potem westchnęła i pokręciła głową. Rosie uśmiechnęła się domyślnie.
- Mały odwet za walentynki? - zakpiła.
- Pomyślałam o nich tylko przez chwilkę! - zastrzegła zaraz Maggie. - Nie zamierzam nikogo szprycować eliksirem bez jego zgody.
- Uhm - odkaszlnął Al, spoglądając na nią z wyraźną ironią.
- Lance to wyjątek - burknęła. - Poza tym... Mamy powód.
- I poszerzoną listę pytań - westchnęła Rosie. - Możemy eliksir przetestować na mnie - powiedziała w końcu.
- Wybacz, Rosie, ale to nie jest dobry pomysł - uśmiechnął się do niej Al. - Jesteś najbardziej szczerą osobą jaką znamy. Nie trzeba cię nakłaniać do powiedzenia prawdy żadnym eliksirem. Ja mogę...
- Nie - przerwała mu Maggie. - To był mój pomysł, więc ja powinnam go spróbować.
- Jesteś pewna? - zapytała jeszcze Rosie, po raz ostatni nachylając się nad kociołkiem.
- Nie, ale ktoś powinien to przetestować, a ja świetnie się do tego nadaję - odparła.
- Więc za tydzień - szepnął Al.
- Za tydzień - odszepnęła.
***
Kiedy Maggie i Rosie szły do Pokoju Życzeń równy tydzień później, obie wyglądały na nieco zaniepokojone. Zwłaszcza Maggie była zdenerwowana. Nerwowo bawiła się zawieszoną na szyi czaplą, którą dostała od Jima i z każdym krokiem zaciskała coraz mocniej usta. Gdy dotarły przed drzwi do Pokoju, Maggie nagle złapała Rosie za rękę.
- Rose, ja... - zaczęła i urwała gwałtownie.
- Wszystko w porządku? - zmartwiła się Rosie.
- Po prostu... - Maggie wyraźnie walczyła ze sobą by coś powiedzieć. - Nie pytajcie mnie o nic co ma związek z Jamesem, jasne? - wypaliła wreszcie, na co Rosie otworzyła usta ze zdumienia.
- Mags, czy ty... - zaczęła.
- Rosie, pytaj o wszystko co chcesz, tylko nie o to. Proszę. - Maggie wyglądała na zdesperowaną.
- Jasne - szepnęła jej przyjaciółka, a potem położyła dłoń na ramieniu blondynki. - Chcesz o tym pogadać? Potem?
Maggie zagryzła mocno dolną wargę i potrząsnęła głową. Nie chciała nawet o tym myśleć, a co dopiero rozmawiać. Dzień po podjęciu decyzji o przetestowaniu na sobie veritaserum, uświadomiła sobie w jakie bagno się wpakowała. Było wiele spraw, które odpychała do siebie i do perfekcji opanowała udawanie, że nie istnieją. Veritaserum wyciągnie z niej prawdę. Nawet taką, do której nie chce się przyznać sama przed sobą. A sprawa z Jimem należała właśnie do takich spraw.
Szybko otrząsnęła się z myśli i spojrzała błagalnie na najlepszą przyjaciółkę.
- Zadawaj mi pytania, ale unikaj tego jednego tematu, dobrze? - poprosiła po raz ostatni, a potem zamknęła oczy i skupiła się na wyobrażeniu miejsca w Pokoju Życzeń.
Rosie nic nie odpowiedziała. Tak naprawdę nie potrzebowała już veritaserum, by wiedzieć, przed czym tak panicznie ucieka jej przyjaciółka. Zmartwiła się nieco, nie wiedząc, w jaki sposób wyprostować tę sytuację.
- Nareszcie jesteście - ucieszył się Al, który już od godziny siedział w Pokoju i wykańczał wywar. - Wygląda dokładnie tak jak powinien. Jestem przekonany, że działa, ale jeśli nadal chcemy go przetestować...
- Daj go po prostu - westchnęła Maggie, sięgając po chochlę.
- Zwariowałaś?! - Albus wyrwał jej łyżkę z ręki. - Wystarczy mała kropelka! Jeśli wypijesz całą łyżkę, będziesz gadała prawdę co najmniej do poniedziałku.
- Spokojnie, Mags - szepnęła Rosie, ściskając ramię przyjaciółki. - Nie musisz tego robić.
- Tylko tak zyskamy pewność, nie? - westchnęła dziewczyna i upiła maleńki łyczek płynu.
Natychmiast poczuła jak jej umysł się rozjaśnia. Wszystko stało się nagle wyraźniejsze: kolory były bardziej intensywne, a kształty ostrzejsze. Miała też wrażenie, że wszystko w niej jakby zwolniło i się uspokoiło. Dawno nie była tak zrelaksowana.
- Jak się czujesz? - zapytał niespokojnie Al.
Maggie poczuła palącą potrzebę podzielenia się z nim swoimi odczuciami.
- W porządku - odpowiedziała. - Świat jest taki kolorowy i ostry. Wszystko wydaje się być intensywniejsze.
- Jesteś pewien, że to dobry eliksir? - zaniepokoiła się Rosie, która czytała w podręczniku, jakie powinny być efekty veritaserum.
- Możliwe, że jest dość mocny - mruknął Al. - Kropelka by wystarczyła, a Maggie łyknęła na tej łyżeczce przynajmniej pięć.
- I co to dla niej oznacza?
- Jakieś pięć godzin super-szczerych odpowiedzi - stwierdził. - Ale obym się mylił.
Rosie jęknęła. Posadziła przyjaciółkę na kanapie, a potem sama usiadła na podłodze na przeciwko niej. Albus przysiadł obok, obserwując uważnie zachowanie blondynki.
- O co ją zapytamy? - Chłopak zwrócił się do kuzynki.
- Wiem o co mam nie pytać... - wymamrotała, na co uniósł brew. - Dobra. Na początek coś prostego. Którego zdrobnienia swojego imienia nie lubisz?
- Nie znoszę kiedy James nazywa mnie Donovan - odpowiedziała od razu. - Ale nie mam nic przeciwko, gdy nazywa mnie inaczej.
Zielone oczy Ala zaświeciły się z rozbawienia, a Rosie zamknęła oczy. Maggie nie widziała najmniejszego problemu w tym, co powiedziała.
- Rose... - zaczął powoli, uśmiechając się szeroko. - Dlaczego na pytanie o zdrobnienie imienia zaczęła mówić o przezwiskach, które nadał jej Jim?
- Bo to James w kółko mnie jakoś przezywa - odpowiedziała zaraz Maggie, nie pozwalając Rosie dojść do słowa. - Donovan. Kiedyś na treningu nazwał mnie "Blondi", więc zrzuciłam go z miotły. I raz nawet...
- Okey, dziękujemy! - przerwała jej Rosie. - Eliksir działa. Definitywnie. Mamy może antidotum?
- Teraz? Kiedy zrobiło się tak ciekawie? - chichotał Albus. - Nie miałem bladego pojęcia, że Mags tyle myśli o moim bracie.
- Al! - syknęła Rosie. - Nie wykorzystuj sytuacji!
- Sama przyznaj. Nie jesteś nawet troszeczkę ciekawa? Tak tyci-tyci? - Al zetknął ze sobą kciuk i palec wskazujący.
- To jest po prostu niewłaściwe. Maggie nie kontroluje swoich odpowiedzi.
Westchnął ciężko, ale skinął głową na znak zgody.
- Nie mam antidotum, więc musimy po prostu poczekać aż veritaserum samo przestanie działać - powiedział, zerkając na zegarek. - Zostały nam jeszcze dokładnie cztery godziny i czterdzieści siedem minut.
- No świetnie... - westchnęła, zamykając oczy.
Zapowiadał się baaardzo długi dzień.
Zapowiadał się baaardzo długi dzień.
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńCzekam na rozwinięcie akcji z veritaserum! Dużo weny i wesołych świąt!
OdpowiedzUsuń