- Ale jesteście pewni, że już nie działa, tak? - niepokoiła się Maggie, idąc razem z Alem i Rosie do pokoju wspólnego.
- Tak - uspokoił ją Al. - Zadaliśmy ci przed wyjściem całą serię pytań i na większość nie odpowiedziałaś. Gdyby veritaserum działało, musiałabyś powiedzieć wszystko.
- I tak powiedziałam za dużo - wymamrotała, wściekle czerwona, na co zachichotał.
- No cóż... - zakpił.
- Po prostu o tym zapomnijmy, okej? - poprosiła.
- Nie było tematu - zaśmiał się, a Rosie wywróciła oczami.
Podeszli do portretu Grubej Damy i Rose już miała wypowiedzieć hasło, gdy z pokoju wyszli James i Fred, obaj wpatrzeni w kawałek starego pergaminu. Jim zaklął pod nosem, gdy wpadł z impetem na młodszego brata.
- Gapisz się na Mapę, a nie potrafisz z niej skorzystać - burkął Al, rozcierając żebra, w które przypadkiem oberwał.
- Obserwowałem inne miejsce - warknął na niego Jim. - Gdzie się podziewaliście przez cały dzień? - zapytał, rzucając im wściekłe spojrzenie.
- Byliśmy w Pokoju Życzeń i... - zaczęła Maggie, ale zaraz dwie ręce zasłoniły jej usta i sapnęła.
James popatrzył na ich trójkę jak na wariatów, a Fred tylko uniósł brwi.
- Dobra, co jest grane? - zapytał James, chowając Mapę do kieszeni. - I lepiej puśćcie Donovan zanim się udusi. Już jest czerwona na twarzy.
- Zamierzacie wejść, czy nie? - zirytowała się Gruba Dama.
- Tymczasowo zostaniemy tutaj - uśmiechnął się do niej Fred. - No dzieciaki, gadać. Co robiliście w Pokoju Życzeń i dlaczego nic o tym nie wiemy?
- Dlatego nie było was na Mapie... - wymamrotał. - A już myślałem...
- Jimmy był przekonany, że zeżarł was bazyliszek - dokończył Fred. - Mówiłem ci, że wyjaśnienie jest łatwiejsze.
Przyjaciel rzucił mu mordercze spojrzenie.
- Tylko mi nie mów, że szedłeś do łazienki Jęczącej Marty, żeby poszukać nas w Komnacie Tajemnic - poprosiła z jękiem Rosie.
- Nie powiem - mruknął.
- Jim! - zapiszczała.
- Po prostu następnym razem jak postanowicie zniknąć na cały dzień, dajcie znać, okej? - zirytował się. - Wiecie jak wygląda sytuacja. Blackwell już raz was zaatakował i omal nie zginęliście. Skąd mogliśmy wiedzieć, że nie siedzicie znowu w Zakazanym Lesie, albo w jeszcze gorszym miejscu, co?
Albus rzucił szybkie spojrzenie na przysłuchującą się wszystkiemu Grubą Damę.
- Może powinniśmy przenieść tę rozmowę w inne miejsce? - zasugerował.
- Nie trzeba - burknął Jim. - Fred, idziemy. Zguby się znalazły, więc możemy zająć się czymś innym.
Odszedł tak szybko, że nie zdążyli go zatrzymać. Fred rozłożył ręce i pognał za nim.
- Przynajmniej nie pytał co robiliśmy w Pokoju - odetchnął Al.
Maggie nadal była wściekle czerwona i zaciskała mocno usta.
- Mówiłeś, że przestało działać - zapiszczała.
- Bo przestało - odpowiedział.
- Więc dlaczego omal nie wypaplałam Jimowi czym się zajmowaliśmy?!
Rosie podała hasło Grubej Damie i weszli szybko do pokoju. Dopiero tam Albus odpowiedział na pytanie przyjaciółki.
- Możliwe, że eliksir jest na tyle mocny, że jego skutki będą wracały do ciebie jeszcze przez chwilę - wyznał. - Po prostu musisz trochę bardziej uważać.
- Spokojnie, Mags - pocieszyła ją przyjaciółka. - Będziemy w pobliżu. Nie powiesz NIKOMU nic czego nie będziesz chciała.
Maggie uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością.
- Swoją drogą - zaczęła z uśmiechem Rosie - to całkiem słodkie ze strony Jima, że od razu wyruszył na poszukiwania naszej trójki - stwierdziła, zerkając znacząco na Maggie, która udała, że tego nie widzi..
- Wiecie co to oznacza? - spytał Al. - Obserwuje nas na Mapie. Nie wiem czy mi się to podoba, czy nie.
- No daj spokój! - prychnęła Weasleyówna. - W ten sposób przynajmniej wszyscy wiemy, gdzie znajdują się członkowie Generacji i czy nie potrzebują pomocy.
- Gwoli ścisłości, wiedzą o tym tylko Huncwoci, a konkretnie Jim, bo to on ma Mapę - sprostował Al.
- Nie uważacie, że dobrze byłoby mieć coś takiego, co natychmiast poinformowałoby innych, gdybyśmy mieli kłopoty? - zastanowiła się Rosie. - Myślałam o tym od Zakazanego Lasu. Nikt nie wiedział, że potrzebujemy pomocy. Co jeśli taka sytuacja się powtórzy?
- Mamy monety - zauważył Al.
- Ale one służą do czegoś innego - przypomniała mu Maggie. - Ustalają miejsce i czas spotkania. Rosie ma na myśli coś, co wyśle sygnał alarmowy do członków Generacji. Żeby wiedzieli, że któreś z grupy ma kłopoty i natychmiast mogło zareagować. Gdybym miała coś takiego w Hogsmeade... - zaczęła cicho, powracając myślami do Carrowów.
- Zaczynam widzieć plusy tego pomysłu - mruknął Al. - Powinniśmy obgadać to z resztą.
- Monety? - rzuciła Rosie, sięgając do kieszeni.
- Monety - potaknęli razem Al i Maggie.
***
Jim nadal był nadąsany, dlatego usiadł razem z Fredem i Louisem nieco z tyłu i wyniośle ignorował pozostałych członków Nowej Generacji. W Pokoju Życzeń był nawet Teddy, którego Albus wyciągnął z Wielkiej Sali, tłumacząc to pilnym zebraniem na szczycie.
- Powinienem się bać? - zapytał niebieskowłosy chłopak, spoglądając podejrzliwie na stojące pośrodku pomieszczenia trio.
- Wpadliśmy na pewien pomysł - oznajmiła Rosie. - Tak naprawdę zasugerował go nam Jim.
- Ja? - zdziwił się chłopak.
- Kiedy wyszedłeś z pokoju wspólnego z Mapą... - zaczęła.
- Dobra - przerwała jej od razu Molly. - Co to za Mapa? Ostatnio wiecznie o niej słyszę, a nie mam bladego pojęcia o co chodzi.
- Dzięki, Rose - mruknął Fred.
Maggie uświadomiła sobie wtedy, że nie wszyscy członkowie Nowej Generacji wiedzą o istnieniu Mapy Huncwotów. Oczywiście Jim, Lou, Fred doskonale wiedzieli o czym mowa, ale na twarzach Molly, Hugona czy nawet Lily malowało się zdziwienie. Rox wyglądała jakby miała swoje podejrzenia, ale nic nie mówiła.
- Chwila! - zawołała Lily. - Czy tu chodzi o ten tajemniczy kawałek starego pergaminu, który Jim tak pieczołowicie przechowuje? To jest mapa?
- I tak oto sekret przestaje być sekretem - westchnął ciężko Louis, a James skrzywił się boleśnie.
- Mniejsza o szczegóły. - Maggie postanowiła uratować skórę Huncwotów. - Pomyśleliśmy, że dobrze byłoby mieć coś, co pomoże nam zawiadomić pozostałych gdyby... gdyby przytrafiło się nam coś złego.
James spojrzał na nią szybko.
- Jakiś rodzaj magicznego przedmiotu, który nie będzie rzucał się specjalnie w oczy, a który zaczarujemy tak, że da sygnał pozostałym wtedy, gdy któreś z nas będzie potrzebowało pomocy - mówiła dalej.
- Może niekoniecznie coś, co będzie nas namierzało w każdej chwili naszego istnienia - dodał Al, zerkając przy tym na brata. - Ale coś, co pozwoli innym trafić do nas w razie potrzeby.
- Coś w rodzaju mugolskich nadajników GPS? - zapytał Hugo.
Wszyscy popatrzyli na niego z niewiedzą wymalowaną na twarzach. Chłopiec westchnął.
- To takie urządzenia naprowadzające - wyjaśnił. - Pokazują gdzie w danym momencie przebywa osoba, która korzysta z przekaźnika. Mama pokazywała nam coś takiego w wakacje, pamiętasz Rose?
- Rzeczywiście - przypomniało się jej.
- Musielibyśmy mieć jednak jakiś monitor, na którym nasze lokalizatory mogłyby się wyświetlać - mówił podekscytowany chłopak.
- Nie mam bladego pojęcia o czym mówisz - oznajmiła Molly.
- A ja rozumiem - odparła na to Lily. - Chcecie żebyśmy stworzyli jakieś małe przedmioty, które będą działały na zasadzie mapy i alertu. Połączone z innymi tak, by każdy posiadacz w tym samym momencie dowiedział się, że któreś z nas ma problem.
- Dobrze by było, gdyby każda z tych rzeczy była jakoś spersonalizowana - stwierdził Teddy. - Żebyśmy od razu wiedzieli kto ma kłopoty... Pomyślę o tym - powiedział. - Może nawet napiszę do Harry'ego i zapytam czy w Biurze nie mają czegoś, co mogłoby się przydać.
- Po co od razu mieszać w to Biuro? - skrzywiła się Lily. - To sprawa Nowej Generacji.
Teddy wywrócił oczami.
- Dobra - westchnął. - Solidarność Nowej Generacji.
- Solidarność - uśmiechnęła się do niego promiennie. - Spotkajmy się jutro o tej samej porze żeby uzgodnić szczegóły. Może któreś z nas wpadnie do tego czasu na genialny pomysł.
Wszyscy zgodzili się z nią w milczeniu.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdział twoja opowieść jest coraz bardziej wciągająca ��
OdpowiedzUsuń