Po wielu kłótniach i sporach, w końcu się zdecydowali na coś konkretnego i mogli przejść do prawdziwych czarów... Albo i nie.
- Szczerze mówiąc, jestem pod wrażeniem - oznajmiła Molly, wpatrując się w stertę kart leżących na stole. - Kto był pomysłodawcą?
- Hugo i Lily - odpowiedziała kuzynce Rosie. - Też uważam, że to genialne.
James, który nie chciał wpędzać młodszej siostry w niepotrzebną dumę, siedział cicho, chociaż także uważał, że dzieciaki spisały się na medal. Kto by pomyślał, że karty z czekoladowych żab mogą mieć takie zastosowanie?
- Chcieliśmy czegoś, co nie będzie rzucało się w oczy - wzruszyła skromnie ramionami Lily. - Mało kto zwraca uwagę na karty.
- No i każdą można dopasować - dodał Hugo. - Wystarczy umieścić na nich nasze zdjęcia. W ramce pojawi się wtedy twarz osoby, która ma kłopoty.
- Potrzebujemy tylko wyzwalacza - oznajmił Teddy, który przesuwał karty z boku na bok i wyglądał na zmartwionego. - Czegoś, co uaktywni karty, gdy któreś z nas będzie w tarapatach.
- Może jakieś hasło? - zasugerował Al, unosząc wzrok znad podręcznika do eliksirów.
- Odpada - pokręcił głową James. - Wystarczy, że napastnik rzuci na ciebie zaklęcie uciszające.
- Zapominasz o zaklęciach niewerbalnych - zauważyła Molly.
- A ty o tym, że nie wszyscy w tym gronie są tak samo zaawansowani - odgryzł się.
- Okey, czyli nie hasło. - Teddy wtrącił się szybko, zanim Molly zdążyła odpowiedzieć Jimowi. - Dotyk?
- Petrificus Totalus - pokręciła głową Rosie.
- W ten sposób nigdy do niczego nie dojdziemy - oznajmiła Maggie. - Zawsze znajdzie się jakieś zaklęcie, które może nam przeszkodzić w wezwaniu pomocy. Musimy wybrać coś, co będzie na tyle szybkie, że napastnik nie zdąży nas powstrzymać.
- Skłaniasz się do hasła - zrozumiał James, patrząc na nią uważnie.
- Wystarczy głupie "ratunku", James - zwróciła się do niego. - Wypowiedziane szeptem, wywrzeszczane... Czy może być coś prostszego?
- Zbyt proste to też nie może być - zaprotestował. - Wystarczy że powiesz: "Hej, James! Potrzebuję pomocy z moją pracą domową z transmutacji". Karty zareagują i wszyscy będą myśleli, że zaatakowali cię śmierciożercy, albo wpadłaś w jeszcze inne tarapaty.
- W sumie będzie je miała, jeśli postanowi zwrócić się do ciebie - zauważył cicho Louis, na co Fred, Lily i Hugo zachichotali.
- Każdy wie o co mi chodzi - prychnął Jim, krzyżując ręce na piersi.
- Zatem co proponujesz? - zapytała go Rose.
- Jeśli już zostajemy przy haśle, niech będzie konkretne. Generacja.
Oczy Lily, Lucy i Rox zaiskrzyły się, a Fred z Louisem wymienili zadowolone spojrzenia. Na twarzy Teddy'ego pojawił się wreszcie ślad uśmiechu, co dobrze im wróżyło.
- Mnie się podoba - powiedział.
- Skoro widzisz problem w haśle "ratunku", to przypomnę ci, że słowa "generacja" używamy znacznie, znacznie częściej - wtrąciła sucho Maggie, a James westchnął ciężko. Dziewczyna widocznie była w nastroju na kłótnie. - Wybierz słowo, które nie pojawia się w większości naszych konwersacji.
- Na brodę Merlina... - westchnęła Molly, gdy kuzyn już otwierał usta, by odpowiedzieć. - Czy wy naprawdę nie możecie choć raz się ze sobą zgodzić? Raz?
- No to może stworzymy listę słów, których używamy, żebyś mogła przeanalizować, jak często pojawiają się w naszych rozmowach? - zadrwił James, ignorując wtrącenie kuzynki. - Zaprezentujesz nam to na wykresie, Donovan?
- A może ty wymyślisz coś innego, zamiast się dąsać, jak małe dziecko? - odpaliła Maggie, czerwieniejąc.
- To ty obstajesz przy haśle!
- A ty wynajdujesz głupie problemy!
- Narada zakończona - wymamrotał Fred. - Lou, skocz do kuchni po przekąski.
Teddy zgromił ich spojrzeniem.
- Dość tego - odezwał się ostro i Maggie spojrzała na niego urażonym wzrokiem. - Każde z was ma po części rację. Ale wykłócanie się o to do niczego nie prowadzi.
- No co ty nie powiesz... - Jim nie zamierzał się tak łatwo poddawać. Teddy uznał, że trzeba go w takim razie zignorować.
- Okey, to co teraz powiem nikomu się nie spodoba, ale jest słowo, którego nie używamy w codziennych rozmowach, a które może pasować jako hasło - zabrał głos Al, odkładając na bok podręcznik. - Voldemort.
Molly syknęła, Lucy zapiszczała boleśnie, a Rosie i Roxanne aż się wzdrygnęły. Również chłopcy mieli niepewne miny.
- Zanim komukolwiek to przejdzie przez gardło, będziemy martwi - poinformowała przyjaciela Maggie.
- Nie wierzę, że to powiem, ale Donovan ma rację. - James wywrócił oczami na widok kpiarskich uśmieszków kuzynów. - Nie wpadajmy ze skrajności w skrajność.
- Zgredek - odezwała się nagle Lucy i wszyscy na nią spojrzeli. Dziewczynka uśmiechnęła się nieśmiało. - Tak tylko proponuję - bąknęła.
- Należymy do niewielkiego grona ludzi, którzy znają to imię - powiedział powoli Louis, który wielokrotnie widywał kamienny nagrobek dzielnego skrzata domowego. Wychowywał się przecież w domu, w pobliżu którego wspomniany skrzat umarł. - Ale praktycznie nigdy go nie wypowiadamy.
- To dobry pomysł - uznała Rosie. - Spełnia kryteria.
- Spełnia, Donovan? - zapytał kpiąco Jim, na co blondynka spojrzała na niego nienawistnie. Miała jednak dość oleju w głowie, by nie odpowiadać na zaczepkę.
- Pozostaje nam tylko zaczarować karty - wyszczerzył zęby Fred. - To kiedy zaczynamy?
- Hugo i Lily - odpowiedziała kuzynce Rosie. - Też uważam, że to genialne.
James, który nie chciał wpędzać młodszej siostry w niepotrzebną dumę, siedział cicho, chociaż także uważał, że dzieciaki spisały się na medal. Kto by pomyślał, że karty z czekoladowych żab mogą mieć takie zastosowanie?
- Chcieliśmy czegoś, co nie będzie rzucało się w oczy - wzruszyła skromnie ramionami Lily. - Mało kto zwraca uwagę na karty.
- No i każdą można dopasować - dodał Hugo. - Wystarczy umieścić na nich nasze zdjęcia. W ramce pojawi się wtedy twarz osoby, która ma kłopoty.
- Potrzebujemy tylko wyzwalacza - oznajmił Teddy, który przesuwał karty z boku na bok i wyglądał na zmartwionego. - Czegoś, co uaktywni karty, gdy któreś z nas będzie w tarapatach.
- Może jakieś hasło? - zasugerował Al, unosząc wzrok znad podręcznika do eliksirów.
- Odpada - pokręcił głową James. - Wystarczy, że napastnik rzuci na ciebie zaklęcie uciszające.
- Zapominasz o zaklęciach niewerbalnych - zauważyła Molly.
- A ty o tym, że nie wszyscy w tym gronie są tak samo zaawansowani - odgryzł się.
- Okey, czyli nie hasło. - Teddy wtrącił się szybko, zanim Molly zdążyła odpowiedzieć Jimowi. - Dotyk?
- Petrificus Totalus - pokręciła głową Rosie.
- W ten sposób nigdy do niczego nie dojdziemy - oznajmiła Maggie. - Zawsze znajdzie się jakieś zaklęcie, które może nam przeszkodzić w wezwaniu pomocy. Musimy wybrać coś, co będzie na tyle szybkie, że napastnik nie zdąży nas powstrzymać.
- Skłaniasz się do hasła - zrozumiał James, patrząc na nią uważnie.
- Wystarczy głupie "ratunku", James - zwróciła się do niego. - Wypowiedziane szeptem, wywrzeszczane... Czy może być coś prostszego?
- Zbyt proste to też nie może być - zaprotestował. - Wystarczy że powiesz: "Hej, James! Potrzebuję pomocy z moją pracą domową z transmutacji". Karty zareagują i wszyscy będą myśleli, że zaatakowali cię śmierciożercy, albo wpadłaś w jeszcze inne tarapaty.
- W sumie będzie je miała, jeśli postanowi zwrócić się do ciebie - zauważył cicho Louis, na co Fred, Lily i Hugo zachichotali.
- Każdy wie o co mi chodzi - prychnął Jim, krzyżując ręce na piersi.
- Zatem co proponujesz? - zapytała go Rose.
- Jeśli już zostajemy przy haśle, niech będzie konkretne. Generacja.
Oczy Lily, Lucy i Rox zaiskrzyły się, a Fred z Louisem wymienili zadowolone spojrzenia. Na twarzy Teddy'ego pojawił się wreszcie ślad uśmiechu, co dobrze im wróżyło.
- Mnie się podoba - powiedział.
- Skoro widzisz problem w haśle "ratunku", to przypomnę ci, że słowa "generacja" używamy znacznie, znacznie częściej - wtrąciła sucho Maggie, a James westchnął ciężko. Dziewczyna widocznie była w nastroju na kłótnie. - Wybierz słowo, które nie pojawia się w większości naszych konwersacji.
- Na brodę Merlina... - westchnęła Molly, gdy kuzyn już otwierał usta, by odpowiedzieć. - Czy wy naprawdę nie możecie choć raz się ze sobą zgodzić? Raz?
- No to może stworzymy listę słów, których używamy, żebyś mogła przeanalizować, jak często pojawiają się w naszych rozmowach? - zadrwił James, ignorując wtrącenie kuzynki. - Zaprezentujesz nam to na wykresie, Donovan?
- A może ty wymyślisz coś innego, zamiast się dąsać, jak małe dziecko? - odpaliła Maggie, czerwieniejąc.
- To ty obstajesz przy haśle!
- A ty wynajdujesz głupie problemy!
- Narada zakończona - wymamrotał Fred. - Lou, skocz do kuchni po przekąski.
Teddy zgromił ich spojrzeniem.
- Dość tego - odezwał się ostro i Maggie spojrzała na niego urażonym wzrokiem. - Każde z was ma po części rację. Ale wykłócanie się o to do niczego nie prowadzi.
- No co ty nie powiesz... - Jim nie zamierzał się tak łatwo poddawać. Teddy uznał, że trzeba go w takim razie zignorować.
- Okey, to co teraz powiem nikomu się nie spodoba, ale jest słowo, którego nie używamy w codziennych rozmowach, a które może pasować jako hasło - zabrał głos Al, odkładając na bok podręcznik. - Voldemort.
Molly syknęła, Lucy zapiszczała boleśnie, a Rosie i Roxanne aż się wzdrygnęły. Również chłopcy mieli niepewne miny.
- Zanim komukolwiek to przejdzie przez gardło, będziemy martwi - poinformowała przyjaciela Maggie.
- Nie wierzę, że to powiem, ale Donovan ma rację. - James wywrócił oczami na widok kpiarskich uśmieszków kuzynów. - Nie wpadajmy ze skrajności w skrajność.
- Zgredek - odezwała się nagle Lucy i wszyscy na nią spojrzeli. Dziewczynka uśmiechnęła się nieśmiało. - Tak tylko proponuję - bąknęła.
- Należymy do niewielkiego grona ludzi, którzy znają to imię - powiedział powoli Louis, który wielokrotnie widywał kamienny nagrobek dzielnego skrzata domowego. Wychowywał się przecież w domu, w pobliżu którego wspomniany skrzat umarł. - Ale praktycznie nigdy go nie wypowiadamy.
- To dobry pomysł - uznała Rosie. - Spełnia kryteria.
- Spełnia, Donovan? - zapytał kpiąco Jim, na co blondynka spojrzała na niego nienawistnie. Miała jednak dość oleju w głowie, by nie odpowiadać na zaczepkę.
- Pozostaje nam tylko zaczarować karty - wyszczerzył zęby Fred. - To kiedy zaczynamy?
Na którym oni są roku?
OdpowiedzUsuńBo rozdziały są tak rzadko,że się zapomina o tym ff.
Mi się wydaje ,że są w czwartej, ale wole się upewnić
Tak, zgadza się. To końcówka roku czwartego dla Maggie, Rosie i Ala. Jim, Fred i Molly obecnie są na roku szóstym, a Lou na piątym. :)
OdpowiedzUsuń