- Ja zajmę się piłkami, a ty możesz zacząć od mioteł - uznał James, wyciągając spod ławki ciężki, brązowy kufer.
- Tylko uważaj na tłuczki - poleciła mu Maggie, sięgając po pierwszą z brzegu miotłę.
- Masz mnie za kretyna? - prychnął, ostrożnie otwierając kufer.
Zaczął od polerowania złotego znicza. Do tego celu włożył cieniutkie rękawiczki, by nie dotykać go gołą ręką. Maggie obserwowała go przez chwilę, podziwiając z jaką wprawą zajmuje się piłeczką, ale szubko odwróciła wzrok, nie chcąc, by ją przyłapał na gapieniu się. Usiadła na ławce z miotłą na kolanach, polerując rączkę Pastą Fleetwooda. Kiedy skończyła, zaczęła spinać srebrnymi klipsami odstające witki, a na koniec stuknęła różdżką w trzon dwa razy. Miotła zawisła wtedy nieruchomo w powietrzu, by Maggie mogła sprawdzić jej balans.
- Sprawdź jeszcze nawrotniki - polecił jej Jim, odkładając znicz na swoje miejsce w kufrze. Obserwował kątem oka jak Maggie radzi sobie ze sprzętem i uśmiechnął się leciutko, gdy wysunęła koniuszek języka, skupiając się na zadaniu. - I stabilizator lotu.
- Nie znam się na konserwacji mioteł aż tak - oznajmiła, podnosząc na niego wzrok.
- Pokażę ci. - James był w swoim żywiole. Stanął obok niej i sięgnął po swoją różdżkę. - To całkiem proste - oznajmił. - Do sprawdzenia nawrotników używa się zaklęcia Convertie scopus. - Stuknął różdżką w rączkę miotły, a ta samoistnie poleciała kilka stóp w tył i się zatrzymała. - Nawrotniki działają - ocenił, przechylając głowę na bok. - Gdyby było inaczej, musiałbym użyć zaklęcia Convertie scopus reparo. A tak sprawdza się, czy miotła jest stabilna w locie. - Położył ją na ziemi i zwyczajnie na niej stanął. - Do mnie! - powiedział stanowczo.
Miotła poderwała się do góry razem ze stojącym na niej Jimem. Maggie wstrzymała oddech, świecie przekonana, że chłopak zaraz runie na ziemię, ale on utrzymał się na niej bez najmniejszych problemów. Jego zmysł równowagi był niewiarygodny.
- Idealnie - uznał, pochylając się i łapiąc rękami za trzonek. Zaraz potem znowu był na ziemi z miotłą w ręce.
- Może lepiej się wymieńmy - zasugerowała. - Znasz się lepiej na tym niż ja.
- Okej, ale nie tknę sprzętu Wrighta - zastrzegł, patrząc z obrzydzeniem na plakietkę z nazwiskiem Krukona.
- Tak, wiem - wywróciła oczami, siadając po turecku na podłodze i wyjmując kafla.
Po godzinie Maggie udało się wyczyścić i zabezpieczyć piłki, a także wypolerować wszystkie pałki. James w tym czasie uporał się z trzema miotłami i właśnie sięgał po czwartą, gdy drzwi do komórki się otworzyły i stanął w nich Craig Wright.
James wyraźnie zesztywniał. Zacisnął palce na trzonku miotły tak mocno, że pobielały mu kłykcie i wbił w przybysza wściekłe spojrzenie.
- Czego tu szukasz? - warknął.
- Przychodzę z polecenia dyrektora - odparł Craig, przyglądając się Jimowi z wyraźną niechęcią. - Hej, Mags, jak leci? - zapytał z uśmiechem, przenosząc na nią wzrok.
- Dyrektora? - James łypał wrogo na Craiga. - Sprawdza nas? Możesz mu powiedzieć, że prawie skończyliśmy.
- Nie sądzę. - Craig był bardzo z czegoś zadowolony. - Dyrektor uznał, że powinniście zająć się także szkolnymi miotłami. Pierwszaki trochę zaszalały w tym roku na lekcjach latania.
Wyciągnął w stronę Jamesa karteczkę z podpisem dyrektora. Chłopak przeczytał ją z ponurą miną.
- Spędzimy tu resztę dnia - powiedział do Maggie, przekazując jej kartkę.
- Więc mam nadzieję, że ktoś nam przyniesie obiad - westchnęła.
- Mogę ci coś podrzucić - oznajmił Craig, przyglądając się rzędowi wyczyszczonych mioteł. - Ta nie jest wypolerowana zbyt dokładnie - ocenił. - A przy tej nadal odstaje kilka witek. Niezbyt przykładasz się do swojej pracy, Potter. Pokazać ci jak się to prawidłowo robi?
- Craig, będzie lepiej jak już sobie pójdziesz - powiedziała szybko Maggie, zrywając się z podłogi i stając pomiędzy nim a Jamesem. Zobaczyła jak w brązowych oczach Pottera zapala się żądza mordu i musiała zareagować. - Dzięki za przekazanie informacji.
Craig spojrzał na nią, a potem na rozwścieczonego Jima, który już ściskał w ręce różdżkę.
- Maggie, nie musisz go bronić - powiedział Craig. - Jestem pewien, że Jim potrafi mówić sam za siebie, prawda?
- Święta prawda. - James podniósł się szybko i wycelował różdżkę ponad ramieniem Maggie prosto w twarz Craiga. - Jakim zaklęciem chciałbyś oberwać?
- James! - Maggie obróciła się w jego stronę i oparła obie dłonie na piersi chłopaka, odpychając go od Craiga. Pozwolił jej na to, ale nie spuścił wzroku z wroga. - Opanuj się - poleciła mu ostro. - A ty - spojrzała przez ramię na rozbawionego Wrighta - naprawdę powinieneś już sobie pójść.
- Miło było cię zobaczyć, Mags - powiedział do niej. - To co mówiłem ostatanim razem ciągle jest aktualne.
Wyszedł zanim zdążyła mu cokolwiek odpowiedzieć. Kiedy tylko zamknęły się za nim drzwi, James głośno zaklął i kopnął ze złością ławkę.
- Jak on mi działa na nerwy! - warknął.
- Właśnie widzę - odparła z przekąsem. - Bez powodu chciałeś miotnąć w niego klątwą.
- Miałem świetny powód - odparował James.
- Czy do ciebie nie dociera, że jesteśmy na cenzurowanym?! A już zwłaszcza ty! - Wbiła palec w jego pierś. - Pickwitt uwziął się na nas i skorzysta z każdej okazji, żeby odjąć nam punkty, albo i wywalić ze szkoły. A ciebie wyrzuci jako pierwszego. Na brodę Merlina, to twój ostatni rok! Naprawdę chcesz go skończyć ze złamaną różdżką?! Nie dopuszczę do tego! I co się szczerzysz?! - zawołała na widok jego uśmiechu.
- Jesteś piękna kiedy się złościsz - powiedział. Był już zdecydowanie spokojniejszy.
- Czy ciebie wszystko bawi?!
- Nie - odparł. Chciał odgarnąć kosmyk włosów z jej twarzy, ale złapała go za nadgarstek z ostrzegawczą miną. - Nie mogę obiecać, że między mną a Wrightem zapanuje rozejm, ale postaram się trzymać nerwy na wodzy - obiecał. - Dla ciebie.
- Nie rób tego dla mnie, tylko dla siebie - poprosiła. Nie miała siły do tego chłopaka. - A teraz zabierajmy się za resztę sprzętu - poleciła. - Chciałabym przynajmniej zjeść kolację w zamku.
***
Kiedy Maggie i Jim uporali się wreszcie ze sprzętem, było już po kolacji i oboje dosłownie umierali z głodu. Wiedzieli, że w Wilkiej Sali nic już nie znajdą, dlatego skierowali się prosto do kuchni. James połaskotał gruszkę, która zaraz zmieniła się w zieloną klamkę.
- Pani przodem - powiedział nonszalancko, otwierając drzwi przed Maggie.
Wślizgnęła się do środka, a on przeszedł zaraz za nią. Kuchnia Hogwartu była gigantycznym pomieszczeniem. Znajdowało się w niej pięć stołów, które stały dokładnie w tych samych miejscach, co stoły w Wielkiej Sali, znajdującej się piętro wyżej. Sklepienie obwieszone było błyszczącymi, mosiężnymi garnkami, patelniami i rondlami, a także licznymi suszonymi ziołami. W jednym końcu pomieszczenia zbudowano olbrzymie, ceglane palenisko, w którym wesoło trzaskał ogień. W pomieszczeniu aż roiło się od szkrzatów domowych, które siekały warzywa, kroiły mięsa i wędliny, a także gotowały coś w licznych kotłach. Inne polerowały naczynia i szorowały brudne gary.
Nie minęła nawet minuta, a już zostali zauważeni i trójka skrzatów w białych serwetach z logo Hogwartu pędziła w ich stronę.
- W czym możemy służyć, sir? - zapytał jeden wysokim, piskliwym głosem. Miał bardzo długi zadarty nos.
- Nie zdążyliśmy na kolację - powiedział James. - Macie może jakieś resztki?
W następnej chwili już pędziły ku nim kolejne skrzaty z tacami, na których stały pękate dzbanki rozgrzewającej herbaty z miodem, półmiski panujących kiełbasek i świeżo upieczone bułeczki. Nie zabrakło też małych zapiekanek z serem i pieczarkami, polanych ostrym sosem.
- Dziękujemy, jesteście bardzo miłe - bąknęła Maggie, gdy skrzaty zaciągnęły ją w stronę paleniska i posadziły na podłodze, by mogła się ogrzać. James wylądował obok niej.
- Jakie to dobre! - jęknął, wpychając sobie na raz do ust zapiekankę.
Skrzaty rozpromieniły się na ten komplement. Skłoniły się głęboko i odeszły, zostawiając ich samych. Maggie i James w oka mgnieniu pochłonęli swoją kolację, a kiedy tylko tace stały się puste, skrzaty przybiegły, by je uprzątnąć.
- Chyba się stąd nie ruszę - oznajmiła Maggie, opierając się plecami o obmurowanie paleniska i zamykając oczy.
- Mhm - mruknął tylko James, rozwalony na podłodze. - Obudź mnie za godzinkę... Albo dwie...
- Nie możemy tu spać - zaśmiała się, szturchając go stopą.
- Sama powiedziałaś, że się stąd nie ruszysz.
- Zmieniłam zdanie. Chcę znaleźć się w swoim łóżku i spać, spać, spać.
Podniosła się powoli i stanęła nad Jamesem. Wyciągnęła do niego dłoń, próbując nakłonić go do wstania, ale on tylko się skrzywił.
- Daj mi jeszcze pięć minut - poprosił.
- Jak chcesz, ja idę - oznajmiła, odwracając się.
Tylko jęknął boleśnie i niechętnie stanął na nogi. Maggie uśmiechnęła się pod nosem, gdy do niej dołączył.
- Bardzo dziękujemy za kolację - powiedziała do skrzatów na pożegnanie.
- Przyjemność po naszej stronie, panienko! - zaskrzeczały, wpychając im do rąk karmelki i czekoladowe ciasteczka.
- Kocham to miejsce - westchnął James, gdy zamknęły się za nimi drzwi. - Ale teraz musimy się pospieszyć. Za kwadrans zaczyna się godzina policyjna, a ja bym nie chciał zarobić kolejnego szlabanu.
Skorzystali ze wszystkich możliwych tajnych przejść i skrótów, by jak najszybciej dotrzeć do wieży Gryffindoru. Gruba Dama powitała ich wymownym spojrzeniem, ale przepuściła do pokoju gdy tylko wypowiedzieli hasło. Tak jak się spodziewali, salon wspólny Gryfonów zdominowali członkowie Nowej Generacji. Rosie i Lucy wyraźnie odetchnęły z ulgą na ich widok.
- Już się baliśmy, że znowu wpakowaliście się w jakieś kłopoty - wywrócił oczami Fred, rozkładając się wygodniej na kanapie.
- Z wami nigdy nic nie wiadomo - zgodziła się z bratem Rox.
Maggie usiadła na dywanie przed kominkiem, ciągle zmarznięta. Nie zauważyła więc jak Albus rzuca kopertę w stronę starszego brata. James, jak przystało na świetnego szukającego, złapał ją bez problemu.
- Tata napisał - powiedział mu Al. - Nie jest tobą zachwycony.
- Ale nie przysłał wyjca, a to już sukces - uznał Jim, przebiegając wzrokiem tekst. - Chwila, co? - zatrzymał się na moment. - Chce się z nami zobaczyć w Hogsmeade w przyszły weekend?
- I załatwił wam przepustkę u Pickwitta - dodał Al.
- Wam? - obejrzała się na nich Maggie.
- Wygląda na to, Donovan, że idziemy razem - oznajmił Jim, puszczając do niej oczko.
Super rozdział! :) Nie mogę doczekać się tego jak potoczy się historia Jamesa i Mags! <3
OdpowiedzUsuń