piątek, 6 stycznia 2017

33. Przyjaźń czy coś więcej?

Gdyby nie wsparcie Nowej Generacji, Maggie nie poradziłaby sobie z panującą w szkole atmosferą. Uczniowie przyglądali się jej z mieszaniną strachu i podejrzliwości, jakby zaraz miała rzucić na nich klątwę, albo wprowadzić do zamku armię śmierciożerców. Najgorsi byli oczywiście Ślizgoni. Dziewczyna nie mogła przejść przez korytarz, żeby nie słyszeć drwin i podejrzeń.
- Brak w tym logiki - warczała Lily, która ostatnio często towarzyszyła Donovan. - Skoro dziennikarze podejrzewają cię o związki z czarną magią, Ślizgoni powinni cię czcić, a nie gnębić.
Maggie tylko rozłożyła ręce. Naprawdę starała się nie przejmować obelgami. Z dwojga złego chyba już wolała to niż nazywanie szlamą.
- Lily, możesz mi powiedzieć, gdzie tak znikają Rose i Al? - zapytała. - Próbowali mi wmówić, że to ja spędzam z nimi mało czasu, ale to nieprawda.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała dziewczynka, odrzucając na plecy kaskadę rudych włosów.
- Czyżby? - Mags spojrzała na nią z powątpiewaniem. - Więc w twoim towarzyszeniu mi nie kryje się nic więcej? Nie dostałaś przykazania, żeby mieć na mnie oko, gdy będą znikać?
- Nie sądzisz, że poprosili by o to Rox? Albo Jima czy Freda? Byłoby im łatwiej, bo jesteście w jednym domu.
- I właśnie dlatego zwrócili się do ciebie. Żeby to było mniej podejrzane.
- Dostajesz paranoi, Mags - prychnęła, nieco obrażonym tonem. - A może po prostu lubię spędzać z tobą czas?
Donovan uśmiechnęła się przepraszająco. Lily szybko przeszedł zły nastrój i odpowiedziała uśmiechem.
- Skoro tak się zastanawiasz, gdzie Al i Rose, możemy ich poszukać - uznała Potterówna. - Jak znam Rosie, zaciagnęła Ala do biblioteki żeby odrobić kolejną zaległą pracę domową. Tata się zawsze śmieje, że Rosie wrodziła się w ciocię Hermionę niemal pod każdym względem.
- James coś wspominał, że w rodzinie porównujecie naszą trójkę do Wielkiego Trio - odparła na to Maggie.
- Jak to mówi Rose? "Historia zatacza koło".
Dziewczęta dotarły do korytarza na szóstym piętrze. Nim jednak zdążyły wejść do biblioteki, wyszedł z niej James w towarzystwie Freda. Maggie uniosła brwi, zaskoczona tym widokiem, tym bardziej, że Fred ściskał pod pachą grubą księgę.
- Widzisz to co ja? - zapytała Lily.
- Tak i też w to nie wierzę - zaśmiała się dziewczynka, podchodząc do chłopaków. - Zgubiliście się? - zakpiła.
- Gdzie twoja banda, Kropeczko? Mama dawno nie dostała listu w twojej sprawie - odgryzł się Jim.
Dziewczynka wyszczerzyła się w uśmiechu. Pomachała do Maggie na pożegnanie i pobiegła korytarzem, zostawiając ją z bratem i kuzynem. James przyglądał się jej z miną, która nieco ją speszyła. Przypomniał się jej moment w Dolinie Godryka, gdy Teddy owinął ich łańcuchem i zarumieniła się.
- Jimmy, idę z tym sam wiesz gdzie - poinformował kumpla Fred. - Nie spóźnij się.
Mags odprowadziła go wzrokiem. Zaczęła się zastanawiać, jaką to księgę wypożyczyli.
- Co kombinujecie? - zapytała.
- Mama skonfiskowała nasz zapas fajerwerków - przypomniał jej. - Trzeba stworzyć nowy... Myślałaś, że będziemy się uczyć? - zaśmiał się.
- Nie zaszkodziłoby - stwierdziła, obracając w palcach zawieszkę. - Widziałeś w bibliotece Ala albo Rose? Cały czas gdzieś mi znikają.
- Słyszałem jak Al skarżył się w święta, że zaniedbujesz ich na rzecz Craiga.
Zacisnęła mocniej palce na zawieszce i puściła ją szybko. Jim wskazał na nią palcem.
- Nie sądziłem, że będziesz go nosić - oznajmił.
- Co? - spytała skonfundowana.
- Wisiorek. Byłem przekonany, że wyląduje na samym dnie twojego kufra.
Maggie gapiła się na niego z wyraźnym zdezorientowaniem. James podrapał się po głowie.
- Wszystko w porządku, Donovan?
- Więc wisiorek jest od ciebie? - spytała cicho.
- Można powiedzieć, że ode mnie i od Lily, bo pomagała wybierać - zaśmiał się.
- Lily... - mruknęła.
- Była przy nim kartka... - James wreszcie zaczął łapać o co chodzi. - Nie mów, że jej nie widziałaś...
- Lily rozpakowała moje prezenty - powiedziała Maggie. - I tak jakoś pomieszały się jej karteczki.
- Więc myślałaś, że od kogo... - zaczął, ale urwał, bo sam wszystko poukładał. - Mam nadzieję, że nie dziękowałaś Craigowi za konkretny prezent - burknął.
- James... - zaczęła, gdy chłopak wyminął ją i ruszył korytarzem. - Co niby miałam sobie pomyśleć?! - zawołała, idąc za nim. - Obiecałeś dać mi spokój! Takich prezentów nie dostaje się od zwykłego przyjaciela!
- Uznałem, że to do ciebie pasuje - warknął. - Nie wściekaj się na mnie za to, że Craig nie ma zielonego pojęcia jaka jesteś.
- Ja się wściekam?! - Aż się zatrzymała, oburzona jego słowami. - To ty zagrałeś wielkiego obrażonego!
James tylko pokręcił głową.
- Tak z ciekawości... Myślałaś, że co ja ci kupiłem?
- Zmieniacz pisma...
Potter parsknął śmiechem i spojrzał na nią z ironią.
- To akurat od Freda i Lou - zadrwił. - Musisz jeszcze raz przeanalizować listę prezentów. Może odkryjesz, co podarował ci twój chłopak.
Po tych słowach szybko oddalił się korytarzem, zostawiając ją samą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz