poniedziałek, 16 stycznia 2017

34. Awantury na różną skalę

Rosie od razu zauważyła parszywy nastrój przyjaciółki. Maggie nawet nie ruszyła kolacji i prawie nie brała udziału w rozmowie. Obracała tylko w palcach swój wisiorek i wpatrywała się ponuro w jeden punkt.
- Witam drogie panie! - do stołu podfrunął Prawie Bezgłowy Nick, kłaniając się dwornie.
- Cześć Nick - uśmiechnęła się Rosie. - Co słychać?
- Właśnie wróciłem ze zgromadzenia duchów zamku - oznajmił. - Znowu sprzeczaliśmy się o Irytka.
- I znowu dostał kolejną szansę? - zakpił Albus.
- Naprawdę tego nie rozumiem, ale tak - potwierdził Nick.
- Co takiego zrobił tym razem, że duchy ponownie zwołały zebranie? - zaciekawił się siedzący w pobliżu Ben Mitchell.
- Zdemolował Izbę Pamięci. Wszystkie nagrody i odznaczenia wysmarował cuchnącą breją. Pan Tyke zagonił do sprzątania uczniów ze szlabanem.
- Fuuuj... - skrzywił się Albus.
- Wśród sprzątających widziałem drugiego pana Pottera i młodych Weasleyów - wyznał Nick.
- A myślałam, że się uspokoili - westchnęła Rosie.
Maggie tylko skwitowała to prychnięciem. Albus skrycie wymienił spojrzenie z kuzynką.
- Wydusisz w końcu o co chodzi? - spytał. - Jim? - zapytał domyślnie.
- On jest... - zaczęła gniewnie, ale urwała, najwyraźniej nie potrafiąc dokończyć zdania.
- Irytujący? - podrzucił Al.
- To mało powiedziane - burknęła.
Ben zagwizdał przeciągle. Oczy pałkarza skrzyły się radośnie. Obserwowanie potyczek kapitana z Donovan należało do hobby wszystkich członków drużyny.
- Co takiego ci zrobił tym razem? - Al miał ochotę wznieść oczy do nieba, ale się powstrzymał.
- Obraził się. - Maggie ciaśniej ściągnęła włosy gumką. - Nie wiadomo o co. I jeszcze ma pretensje do mnie.
Albus uznał, że nie dowie się od niej niczego konkretnego. Kłótnie Jima i Mags zwykłe dotyczyły irracjonalnych spraw, więc podejrzewał, że tym razem jest tak samo.
- Przejdzie mu - powiedział tylko.
- Nic mnie to nie obchodzi - odparła dumnie. - Nie jestem głodna. Idę do wieży.
Wstała od stołu i szybko wyszła z Wielkiej Sali, odprowadzana wzrokiem przez Rosie, Ala i Bena. Kiedy zniknęła za drzwiami, Al pochylił się w stronę kuzynki.
- Domyślasz się o co poszło? - spytał.
- Pewnie o to co zawsze - odszepnęła. - Jim nie jest typem, który się poddaje bez walki.
- Też się dziwiłem, że wytrzymał dwa miesiące bez odwetu na Craigu - zachichotał Al.
- Ciebie to bawi? - Rose zgromiła go spojrzeniem.
- Daj spokój, Rose - parsknął. - To ich sprawa, czy się dogadają czy nie. Nie mieszajmy się w to. Więcej zabawy jest z obserwowania jak skaczą sobie do gardeł.
- Wychodzi z ciebie typowy Weasley.
- A z ciebie ciocia Hermiona.
Rose westchnęła cicho i popatrzyła na upstrzony gwiazdami sufit Wielkiej Sali.
- Po prostu się martwię - powiedziała cicho. - Mags jest strasznie zagubiona. Uważa, że naraża nas na niebezpieczeństwo... Że jest osobą niepewnego pochodzenia. Nie może dojść do ładu sama ze sobą, a jeszcze James zawraca jej głowę swoją osobą. Gdyby robił to w inny sposób...
- To Jim. Nie jest zdolny do działania w inny sposób. Rodzice powinni się dwa razy zastanowić, zanim nadali mu takie imiona.
Rosie parsknęła śmiechem.
- Pamiętam twojego dziadka i jego przyjaciela - odezwał się Nick, który w skupieniu przysłuchiwał się rozmowie. - Mogę jedynie stwierdzić, że pański brat stanowi jego żywe wcielenie niemal pod każdym względem.
- Co mu w sumie dobrze wróży - wyszczerzył zęby Al. - Dziadek James w końcu zdobył serce babci Lily. Zajęło mu to kilka lat, ale się udało.
- Cóż, twoja babcia nie była jednak Mags. I nie miała jej problemów z tożsamością i śmierciożercami - przypomniała Rosie.
- Nie wierzę, że to mówię, ale stawiam na Jima - oznajmił Al. - Jak się uprze, dopnie swego.
- Nie masz już wątpliwości co do jego intencji? - zmrużyła brązowe oczy Rosie.
- Już nie. Widziałem go w święta. I jak wybierał z Lily prezent dla Mags. Powinien się cieszyć, że nosi jego wisiorek.
- Chwila. Mags nosi wisiorek od Jima? Ona myśli, że to od Craiga!
Al uniósł brwi, a potem wzruszył ramionami.
- Jeśli się nie podpisał, to jego wina - uznał. - Skończmy plotkować Rose. Czuję się z tym nieswojo.
- Sam zacząłeś temat - dogryzła mu.
- Bo nie chcę wychodzić na ślepego idiotę - zaśmiał się. - Widzę i słyszę więcej niż się wszystkim wydaje.

***
Maggie miała ogromną ochotę zerwać wisiorek z szyi i cisnąć go przez okno wieży Gryffindoru. Coś ją jednak powstrzymywało i w końcu wsunęła go tylko pod bluzkę tak, żeby nie był widoczny. Niemal w tym samym momencie do pokoju wspólnego weszli Fred i James, obaj z krzywymi minami.
- Nie doczyszczę się nawet roztworem pana Mulpeppera - jęczał Wesley. - Czym ten Irytek to wysmarował? Odorosokiem?
Spojrzenie chłopaka powędrowało w stronę siedzącej przy kominku Maggie.
- Donovan, znasz jakieś dobre zaklęcie na pozbycie się tego smrodu? - zapytał zaraz.
- Chłoszczyść - odparła natychmiast. - Chociaż ono raczej czyści obiekty, nie zapachy.
- Tyke przeszedł samego siebie - poskarżył się, siadając na kanapie obok Mags. Jim przysiadł na fotelu, nie zwracając na nich uwagi. Ze skupieniem pozbywał się resztek substancji spod paznokci. - Zero zaklęć, zero rękawic ochronnych. Moglibyśmy to zgłosić Blackwellowi. Tyke naraził nasze zdrowie.
- Kary mają to do siebie, że są bolesne - przypomniała mu, marszcząc nos. - Możecie się gdzieś przenieść? - poprosiła. - Zaraz cały pokój wspólny przesiąknie waszym zapachem.
- Chodź Jimmy. Wypróbuję nowy produkt ojca. Mam nadzieję, że zniknie po nim tylko ten zapach, a nie całe moje ręce.
- Testujesz pierwszy - zastrzegł Jim.
Przechodząc obok tablicy ogłoszeń, chłopaki zatrzymali się na chwilę.
- Hogsmeade - mruknął Jim. - W przyszły weekend.
- Świetnie! - ucieszył się Fred. - Trzeba zobaczyć jak się kręci rodzinny biznes w Hogameade.
- Tym bardziej, że z naszych fajerwerków nici - westchnął James. - Czasem się zastanawiam, czy Dunbar nie stworzyła jakiejś własnej Mapy Huncwotów. Zawsze to ona na nas wpada.
- Ciekawa teoria - zgodził się z nim Fred, wchodząc po schodach.
Rozmowa cichła z każdym krokiem, a Maggie coraz mocniej zaciskała ręce w pięści. James chciał się bawić w ignorowanie? Proszę bardzo! Jej to nawet było na rękę.
- Zobaczymy, czy ci się to spodoba, Potter - wymamrotała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz