wtorek, 6 grudnia 2016

23. Kolejny początek roku

Maggie naprawdę ogromnie się cieszyła, że znów widzi mury zamku, jednak atak na jej sierociniec sprawił, że ta radość nie była pełna. Dziewczyna cały czas z niepokojem rozglądała się dookoła, jakby spodziewała się, że nagle jakiś śmierciożerca zacznie miotać zaklęciami na peronie przed szkołą. Rose i Al widzieli strach przyjaciółki, ale nie potrafili w żaden sposób przekonać jej, że wszystko jest w porządku.
- Nie ma bezpieczniejszego miejsca niż Hogwart - szepnęła do niej Rosie.
- Czyżby? - mruknęła Maggie, wspominając liczne rodzinne historyjki zasłyszane od Potterów czy Weasleyów.
Rosie wiedziała o czym pomyślała jej przyjaciółka.
- Mags, wtedy było inaczej. Sama-Wiesz-Kto był potężnym czarodziejem... - zaczęła, ale Maggie zaraz jej przerwała
- Ale nie wiemy, kim jest ten, dla którego pracują Carrowowie. I czego chcą ode mnie.
Właśnie to było dla niej najgorsze. Niepewność. W głowie wirowało jej od pytań, na które nikt nie znał odpowiedzi. A ona nienawidziła takiego stanu.
We troje podeszli do powozu zaprzężonego w niewidzialnego testrala. Maggie zauważyła, że wcześniejszym powozem odjechali James, Lou i Fred, a także ich koledzy, którzy już teraz zaśmiewali się głośno. Rose widziała, że przyjaciółka odprowadza ich spojrzeniem.
- Weź z nich przykład - poleciła, pakując się do powozu i przytrzymując klatkę z Runą. - I przestań się zamartwiać.
Maggie usiadła obok niej i popatrzyła na jaśniejące w oddali okna zamku.
- Spróbuję - obiecała cicho.

***
Uczta powitalna wprawiła Maggie w błogi nastrój. W murach zamku nie czuła się już tak narażona na niebezpieczeństwa jak poza nimi. Z apetytem pałaszowała pieczone ziemniaczki, na co Al i Rosie spoglądali z wyraźnym zadowoleniem.
- Jesz tak jakbyśmy cię całe wakacje głodzili - zakpił James, siedzący naprzeciwko dziewczyny.
Maggie spojrzała na niego z pode łba, na co tylko szerzej się uśmiechnął.
- Jak przytyjesz, wywalę cię z drużyny - dodał jeszcze. - Moi ścigający mają być szybcy jak wiatr.
- Zostałeś kapitanem? - zapiszczała Fiona Roberts uważnie przysłuchująca się rozmowie. - Gratulacje!
Uśmiechnął się do niej szybko, po czym wbił rozbawione spojrzenie w zirytowaną Maggie.
- Dokładkę? - zapytał.
- Udław się, Potter - warknęła, dokładając sobie ziemniaczków i polewając je sosem.
- Masz kandydatów na miejsca Domi i Augusta? - zapytał brata Al, nie zwracając uwagi na kolejną sprzeczkę przyjaciół.
- A chcesz się zgłosić? - James uniósł brew, spoglądając na brata.
- Raczej nie - odparł na to Albus, odsuwając od siebie talerz i przeczesując palcami czarne włosy. - Po prostu ciekaw jestem, czy drużyna utrzyma poziom w tym roku.
Gdyby wzrok mógł zabijać, Al leżałby już trupem na środku Wielkiej Sali. Maggie i James patrzyli na niego z takimi minami, jakby właśnie soczyście zaklął.
- Nie przegramy w tym roku nawet jednego meczu - obiecał James. - Zmieciemy inne drużyny, no nie Donovan?
- No jasne! - potwierdziła.
Wyciągnął do niej rękę ponad stołem i przybili sobie piątkę. Fiona skrzywiła się na ten widok, a Al wyszczerzył zęby. Szturchnął Rosie, gdy Maggie i Jim pogrążyli się w rozmowie o potencjalnej taktyce i trikach, które chcieliby wypróbować.
- Zgrany duet - zażartował.
- Dobre zagranie - pogratulowała mu. - Quidditchem odwróciłeś ich uwagę od kłótni.
- Zawsze działa - szepnął.

***
Rosie i Maggie leżały w łóżkach w swoim dormitorium. Fiona i Angela zdawały sobie jeszcze relacje z wakacji i wypytywały dziewczyny o ich przerwę letnią.
- Jak było w Dolinie Godryka, Maggie? - zapytała się Angela, zaplatając włosy w warkocz.
Nim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, za drzwiami rozległo się miauczenie. Rosie szybko wpuściła do sypialni Runę, która natychmiast wskoczyła na łóżko Maggie.
- Jaki piękny kot! - zawołała Fiona. - Twój?
- To Runa - odparła Maggie. - Dostałam ją na urodziny.
- Cudowna - oznajmiła, drapiąc Runę pod brodą.
- Muszę przyznać, że James ma dobry gust - zaśmiała się Maggie, gdy kotka zaczęła mruczeć z zadowoleniem.
- Więc to prezent od Jima? - zaciekawiła się Angela, a Fiona wróciła na swoje łóżko.
- Od Nowej Generacji - sprostowała szybko. - Tak właściwie, które z was wpadło na pomysł żeby kupić mi kota? - zapytała Rosie.
- Al - odparła na to jej przyjaciółka.
- To słodkie mieć takiego przyjaciela - westchnęła Fiona. - A może to coś więcej?
Maggie spojrzała na nią jak na wariatkę.
- Że niby ja i Al? - wydukała, po czym spojrzała na Rose i obie parsknęły śmiechem.
- Czyli nie? - Fiona lekko zmrużyła oczy.
- Nawet przez myśl mi to nie przeszło - oznajmiła Maggie.
- Dlaczego?
- Bo się przyjaźnimy. - Popatrzyła na Fionę z ukosa i przygryzła wargę. Dobrze widziała, co tak naprawdę interesuje jej koleżankę. Mrugnęła znacząco do Rosie i dodała: - Ale James to co innego...
Fiona zrobiła się czerwona, a Angela omal nie spadła z łóżka.
- Czyli... Ty i Jim Potter - zaczęła z przejęciem.
Maggie tylko wzruszyła ramionami i ułożyła sobie Runę na piersi.
- Kłócą się tylko dla niepoznaki. - Rosie przyłączyła się do zabawy. - Wszyscy wiedzą, że na siebie lecą. Teddy podobno założył się z Louisem, kiedy przestaną udawać.
Zabrzmiało to tak wiarygodnie, że Maggie aż skamieniała.
- Serio? - zapytała.
- Spokojnie, Mags - zaśmiała się Rose. - Znasz ich przecież. Żartowali sobie tylko.
Maggie w tym momencie miała nadzieję, że to Rose sobie żartuje. Nie mogła jednak zapytać, bo zepsułaby całą zabawę. Angela i Fiona ewidentnie uwierzyły, że w wakacje doszło do czegoś między nią a Jamesem.
Nagle poczuła się bardzo niepewnie i pożałowała rozpoczętej gry.
- Idźmy już lepiej spać. Jutro zaczynamy transmutacją więc lepiej nie nawalić pierwszego dnia.
Dziewczyny wymamrotały potwierdzenie i ulokowały się w łóżkach. Po chwili słychać było trzy miarowe oddechy. Maggie długo jeszcze nie mogła zasnąć i dopiero mruczenie Runy przy uchu ukołysało ją do snu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz