Maggie naprawdę ogromnie się cieszyła, że znów widzi mury zamku, jednak atak na jej sierociniec sprawił, że ta radość nie była pełna. Dziewczyna cały czas z niepokojem rozglądała się dookoła, jakby spodziewała się, że nagle jakiś śmierciożerca zacznie miotać zaklęciami na peronie przed szkołą. Rose i Al widzieli strach przyjaciółki, ale nie potrafili w żaden sposób przekonać jej, że wszystko jest w porządku.
- Nie ma bezpieczniejszego miejsca niż Hogwart - szepnęła do niej Rosie.
- Czyżby? - mruknęła Maggie, wspominając liczne rodzinne historyjki zasłyszane od Potterów czy Weasleyów.
Rosie wiedziała o czym pomyślała jej przyjaciółka.
- Mags, wtedy było inaczej. Sama-Wiesz-Kto był potężnym czarodziejem... - zaczęła, ale Maggie zaraz jej przerwała
- Ale nie wiemy, kim jest ten, dla którego pracują Carrowowie. I czego chcą ode mnie.
Właśnie to było dla niej najgorsze. Niepewność. W głowie wirowało jej od pytań, na które nikt nie znał odpowiedzi. A ona nienawidziła takiego stanu.
We troje podeszli do powozu zaprzężonego w niewidzialnego testrala. Maggie zauważyła, że wcześniejszym powozem odjechali James, Lou i Fred, a także ich koledzy, którzy już teraz zaśmiewali się głośno. Rose widziała, że przyjaciółka odprowadza ich spojrzeniem.
- Weź z nich przykład - poleciła, pakując się do powozu i przytrzymując klatkę z Runą. - I przestań się zamartwiać.
Maggie usiadła obok niej i popatrzyła na jaśniejące w oddali okna zamku.
- Spróbuję - obiecała cicho.
***
Uczta powitalna wprawiła Maggie w błogi nastrój. W murach zamku nie czuła się już tak narażona na niebezpieczeństwa jak poza nimi. Z apetytem pałaszowała pieczone ziemniaczki, na co Al i Rosie spoglądali z wyraźnym zadowoleniem.
- Jesz tak jakbyśmy cię całe wakacje głodzili - zakpił James, siedzący naprzeciwko dziewczyny.
Maggie spojrzała na niego z pode łba, na co tylko szerzej się uśmiechnął.
- Jak przytyjesz, wywalę cię z drużyny - dodał jeszcze. - Moi ścigający mają być szybcy jak wiatr.
- Zostałeś kapitanem? - zapiszczała Fiona Roberts uważnie przysłuchująca się rozmowie. - Gratulacje!
Uśmiechnął się do niej szybko, po czym wbił rozbawione spojrzenie w zirytowaną Maggie.
- Dokładkę? - zapytał.
- Udław się, Potter - warknęła, dokładając sobie ziemniaczków i polewając je sosem.
- Masz kandydatów na miejsca Domi i Augusta? - zapytał brata Al, nie zwracając uwagi na kolejną sprzeczkę przyjaciół.
- A chcesz się zgłosić? - James uniósł brew, spoglądając na brata.
- Raczej nie - odparł na to Albus, odsuwając od siebie talerz i przeczesując palcami czarne włosy. - Po prostu ciekaw jestem, czy drużyna utrzyma poziom w tym roku.
Gdyby wzrok mógł zabijać, Al leżałby już trupem na środku Wielkiej Sali. Maggie i James patrzyli na niego z takimi minami, jakby właśnie soczyście zaklął.
- Nie przegramy w tym roku nawet jednego meczu - obiecał James. - Zmieciemy inne drużyny, no nie Donovan?
- No jasne! - potwierdziła.
Wyciągnął do niej rękę ponad stołem i przybili sobie piątkę. Fiona skrzywiła się na ten widok, a Al wyszczerzył zęby. Szturchnął Rosie, gdy Maggie i Jim pogrążyli się w rozmowie o potencjalnej taktyce i trikach, które chcieliby wypróbować.
- Zgrany duet - zażartował.
- Dobre zagranie - pogratulowała mu. - Quidditchem odwróciłeś ich uwagę od kłótni.
- Zawsze działa - szepnął.
***
Rosie i Maggie leżały w łóżkach w swoim dormitorium. Fiona i Angela zdawały sobie jeszcze relacje z wakacji i wypytywały dziewczyny o ich przerwę letnią.
- Jak było w Dolinie Godryka, Maggie? - zapytała się Angela, zaplatając włosy w warkocz.
Nim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, za drzwiami rozległo się miauczenie. Rosie szybko wpuściła do sypialni Runę, która natychmiast wskoczyła na łóżko Maggie.
- Jaki piękny kot! - zawołała Fiona. - Twój?
- To Runa - odparła Maggie. - Dostałam ją na urodziny.
- Cudowna - oznajmiła, drapiąc Runę pod brodą.
- Muszę przyznać, że James ma dobry gust - zaśmiała się Maggie, gdy kotka zaczęła mruczeć z zadowoleniem.
- Więc to prezent od Jima? - zaciekawiła się Angela, a Fiona wróciła na swoje łóżko.
- Od Nowej Generacji - sprostowała szybko. - Tak właściwie, które z was wpadło na pomysł żeby kupić mi kota? - zapytała Rosie.
- Al - odparła na to jej przyjaciółka.
- To słodkie mieć takiego przyjaciela - westchnęła Fiona. - A może to coś więcej?
Maggie spojrzała na nią jak na wariatkę.
- Że niby ja i Al? - wydukała, po czym spojrzała na Rose i obie parsknęły śmiechem.
- Czyli nie? - Fiona lekko zmrużyła oczy.
- Nawet przez myśl mi to nie przeszło - oznajmiła Maggie.
- Dlaczego?
- Bo się przyjaźnimy. - Popatrzyła na Fionę z ukosa i przygryzła wargę. Dobrze widziała, co tak naprawdę interesuje jej koleżankę. Mrugnęła znacząco do Rosie i dodała: - Ale James to co innego...
Fiona zrobiła się czerwona, a Angela omal nie spadła z łóżka.
- Czyli... Ty i Jim Potter - zaczęła z przejęciem.
Maggie tylko wzruszyła ramionami i ułożyła sobie Runę na piersi.
- Kłócą się tylko dla niepoznaki. - Rosie przyłączyła się do zabawy. - Wszyscy wiedzą, że na siebie lecą. Teddy podobno założył się z Louisem, kiedy przestaną udawać.
Zabrzmiało to tak wiarygodnie, że Maggie aż skamieniała.
- Serio? - zapytała.
- Spokojnie, Mags - zaśmiała się Rose. - Znasz ich przecież. Żartowali sobie tylko.
Maggie w tym momencie miała nadzieję, że to Rose sobie żartuje. Nie mogła jednak zapytać, bo zepsułaby całą zabawę. Angela i Fiona ewidentnie uwierzyły, że w wakacje doszło do czegoś między nią a Jamesem.
Nagle poczuła się bardzo niepewnie i pożałowała rozpoczętej gry.
- Idźmy już lepiej spać. Jutro zaczynamy transmutacją więc lepiej nie nawalić pierwszego dnia.
Dziewczyny wymamrotały potwierdzenie i ulokowały się w łóżkach. Po chwili słychać było trzy miarowe oddechy. Maggie długo jeszcze nie mogła zasnąć i dopiero mruczenie Runy przy uchu ukołysało ją do snu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz