Wesołych Świąt!
___
Po weselu wszystko nagle zwolniło i Maggie kompletnie nie mogła się odnaleźć. Przyzwyczaiła się do aktywnych poranków i krzątaniny, dlatego ciężko było jej wrócić do szarej codzienności. Również Potterowie mieli z tym widoczny problem. Ginny przyłapywała się na gotowaniu posiłków dla większej ilości osób niż aktualnie przebywała w domu, a Harry krążył po pokojach, przestawiając rzeczy z miejsca na miejsce. Chyba po raz pierwszy w życiu odetchnął z ulgą, gdy skończył mu się urlop i Kingsley wezwał go do Ministerstwa.
- Kto by pomyślał, że będzie mi brakowało nagłego teleportowania się w ogródku - burknął James pewnego ranka, schodząc do kuchni na śniadanie.
Miał na sobie piżamę z nadrukiem hipogryfa na piersi, a jego włosy były potargane jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Wyglądał przy tym jakby nie spał całą noc i rozpaczliwie potrzebował kawy. Albus zastanawiał się, co takiego Jim mógł robić, że zajęło mu to całą noc, ale wiedział, że nawet gdyby zapytał, brat by mu tego nie powiedział.
- Nie ma ich dopiero tydzień - zauważył Al, nalewając sobie soku do szklanki. - A tak się zarzekałeś, że już nie możesz się doczekać, jak Teddy wreszcie przestanie nas objadać i zajmować łazienkę.
Skrzywił się, gdy zobaczył jak James nalewa sobie pełny kubek czarnej kawy i zaczyna ją łapczywie pić.
- Wszyscy wiedzieliśmy, że James zatęskni pierwszy - zakpiła Maggie, smarując tosty dżemem.
- Za nikim nie tęsknię - warknął, odstawiając na bok opróżniony do połowy kubek. - Gdzie właściwie są nasi rodzice? - zapytał. - I Lily - dodał po namyśle, jakby dopiero sobie uświadomił, że ma również siostrę. - Strasznie tu cicho.
- Lily jeszcze śpi - odparła mu Maggie.
- A mama i tata są w pracy. - Al wskazał palcem wiszący za plecami Jima zegar. - Dobrze im zrobi powrót do normalności. Mama kompletnie nie może się pozbierać po tym ślubie. Ciesz się, że nie widziała jak żłopiesz tę kawę - zakpił. - Ostatanim razem gdy cię przyłapała...
- Wiem, wiem, pamiętam! - James wzdrygnął się na samo wspomnienie. - Zaczarowała mój kubek tak, że kawa zmieniała się w nim w mleko - wyjaśnił Maggie, widząc jej pytające spojrzenie. - Co uważam za szczyt hipokryzji, bo sama uwielbia swoją małą czarną. Mam nadzieję, że teraz, jak już cała ta ślubna afera się skończyła, rodzice trochę wyluzują - prychnął James. - Zachowują się jakby Teddy i Torrie wyjechali na zawsze. A to tylko podróż poślubna. Chciałbym żeby za nami tak tęsknili - dodał wesoło.
- Słodki Merlinie, dlaczego jesteście tacy głośni? - Zaspana Lily zeszła do kuchni i usiadła na krześle. Rude włosy miała w totalnym nieładzie. - Nie wiecie co to są wakacje?
- Nasza szkoła też chyba nie wie - westchnął Albus, który siedział twarzą do okna i z daleka zobaczył nadlatujące sowy.
James szybko otworzył okno i wpuścił ptaki do kuchni. Jedna upuściła na blat egzemplarz Proroka Codziennego, a druga rzuciła na stół cztery koperty i odleciała.
- To oznacza zakupy w Londynie - ucieszył się James, płacąc sowie za gazetę. - Super, bo skończyły mi się łajnobomby, a Fred ostatnio mówił, że w Magicznych Dowcipach mają pojawić się nowe gadżety.
- Sprawdź lepiej czy nie skończyły ci się składniki do eliksirów - polecił Al. - Mama cię udusi, jeśli zobaczy, że znowu kupiłeś zabawki, a opuściłeś całą listę z Hogwartu.
- To był tylko raz! - jęknął James.
- O jeden raz za dużo - zachichotała Lily, rozrywając kopertę.
Albus tymczasowo zignorował swój list i sięgnął po Proroka, wyraźnie zaciekawiony nagłówkiem na pierwszej stronie. Szybko rozwinął gazetę i sapnął ze zdumienia.
- Na brodę Merlina, patrzcie! - zawołał.
Wielgachny nagłówek krzyczał już z daleka: HOGWART BĘDZIE MIAŁ NOWEGO DYREKTORA!!!
- Co?! - zapiszczała Maggie.
- Pokaż! - James próbował zabrać bratu gazetę, ale Al już czytał na głos:
- Z niewyjaśnionych przyczyn, ze stanowiska dyrektora Hogwartu zrezygnował Benjamin Blackwell, laureat Orderu Merlina drugiej klasy, były Szef Urzędu Niewłaściwego Użycia Czarów. Oficjalna informacja o przejściu profesora Blackwella na emeryturę została podana wczoraj wieczorem, tuż przed rozesłaniem sów do uczniów. Dziś około południa zapadnie decyzja w sprawie jego następcy.
- Myślicie, że wybiorą kogoś z obecnych nauczycieli? - zapytała Lily.
- Może zaproponują stanowisko ojcu? - parsknął Jim.
- Blackwell na emeryturze. - Al pokręcił głową. - Kto by pomyślał?
Sięgnął po swoją kopertę i otworzył ją bezmyślnie. Na stół wypadła wtedy z brzękiem złota odznaka, na widok której Jamesowi opadła szczęka, a Maggie i Lily parsknęły szczerym śmiechem.
- Co to jest? - zapytał Al wysokim głosem, wpatrując się z przerażeniem w odznakę prefekta.
- Gratulacje, Al - wydusiła z siebie Lily. - Zostałeś prefektem.
- Ja?!
- Mags, sprawdź swoją - zasugerowała dziewczynka.
Maggie ostrożnie wzięła list do ręki, ale nie wydawał się cięższy niż zwykle. Otworzyła go powoli i zajrzała do środka, a potem odetchnęła z ulgą.
- Pusto - oznajmiła.
James wyraźnie się rozluźnił. Spojrzał z ponurą miną na odznakę brata i westchnął.
- Na moim ostatnim roku - wymamrotał. - Nie mogli się jeszcze wstrzymać?
W tym samym momencie rozdzwonił się telefon. Maggie podskoczyła na krześle, kompletnie nie przyzwyczajona do tego ostrego dźwięku. Potterowie zainstalowali w swoim domu telefon ze względu na szybkość połączenia. Było to szybsze niż sowia poczta i łatwiejsze w użyciu przez młodych niż zaklęcie patronusa.
- Halo? - rzuciła Lily do słuchawki, która uwielbiała odbierać telefon. - No co ty! Gratulacje! - zapiszczała. - Ej, Rosie też została prefektem! - wrzasnęła. - Al - zachichotała, prawdopodobnie w odpowiedzi na pytanie rozmówcy. - Jeszcze jest w szoku... - Przez chwilę słuchała w milczeniu. - Dla mnie bomba. Do zobaczenia! - Odłożyła słuchawkę i spojrzała na pozostałych. - Weasleyowie wybierają się na Pokątną - oznajmiła. - Rosie pytała, czy idziemy z nimi.
- Pewnie - odparł jej Jim. - Dam znać rodzicom, że idziemy na zakupy. Ej, Prefekcie, sprawdź, czy mamy jeszcze Proszek Fiuu - polecił bratu, biegnąc do swojego pokoju żeby się przebrać.
- Kto normalny zrobił mnie prefektem? - wydukał Albus, na co Maggie i Lily znowu parsknęły śmiechem.
___
Po weselu wszystko nagle zwolniło i Maggie kompletnie nie mogła się odnaleźć. Przyzwyczaiła się do aktywnych poranków i krzątaniny, dlatego ciężko było jej wrócić do szarej codzienności. Również Potterowie mieli z tym widoczny problem. Ginny przyłapywała się na gotowaniu posiłków dla większej ilości osób niż aktualnie przebywała w domu, a Harry krążył po pokojach, przestawiając rzeczy z miejsca na miejsce. Chyba po raz pierwszy w życiu odetchnął z ulgą, gdy skończył mu się urlop i Kingsley wezwał go do Ministerstwa.
- Kto by pomyślał, że będzie mi brakowało nagłego teleportowania się w ogródku - burknął James pewnego ranka, schodząc do kuchni na śniadanie.
Miał na sobie piżamę z nadrukiem hipogryfa na piersi, a jego włosy były potargane jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Wyglądał przy tym jakby nie spał całą noc i rozpaczliwie potrzebował kawy. Albus zastanawiał się, co takiego Jim mógł robić, że zajęło mu to całą noc, ale wiedział, że nawet gdyby zapytał, brat by mu tego nie powiedział.
- Nie ma ich dopiero tydzień - zauważył Al, nalewając sobie soku do szklanki. - A tak się zarzekałeś, że już nie możesz się doczekać, jak Teddy wreszcie przestanie nas objadać i zajmować łazienkę.
Skrzywił się, gdy zobaczył jak James nalewa sobie pełny kubek czarnej kawy i zaczyna ją łapczywie pić.
- Wszyscy wiedzieliśmy, że James zatęskni pierwszy - zakpiła Maggie, smarując tosty dżemem.
- Za nikim nie tęsknię - warknął, odstawiając na bok opróżniony do połowy kubek. - Gdzie właściwie są nasi rodzice? - zapytał. - I Lily - dodał po namyśle, jakby dopiero sobie uświadomił, że ma również siostrę. - Strasznie tu cicho.
- Lily jeszcze śpi - odparła mu Maggie.
- A mama i tata są w pracy. - Al wskazał palcem wiszący za plecami Jima zegar. - Dobrze im zrobi powrót do normalności. Mama kompletnie nie może się pozbierać po tym ślubie. Ciesz się, że nie widziała jak żłopiesz tę kawę - zakpił. - Ostatanim razem gdy cię przyłapała...
- Wiem, wiem, pamiętam! - James wzdrygnął się na samo wspomnienie. - Zaczarowała mój kubek tak, że kawa zmieniała się w nim w mleko - wyjaśnił Maggie, widząc jej pytające spojrzenie. - Co uważam za szczyt hipokryzji, bo sama uwielbia swoją małą czarną. Mam nadzieję, że teraz, jak już cała ta ślubna afera się skończyła, rodzice trochę wyluzują - prychnął James. - Zachowują się jakby Teddy i Torrie wyjechali na zawsze. A to tylko podróż poślubna. Chciałbym żeby za nami tak tęsknili - dodał wesoło.
- Słodki Merlinie, dlaczego jesteście tacy głośni? - Zaspana Lily zeszła do kuchni i usiadła na krześle. Rude włosy miała w totalnym nieładzie. - Nie wiecie co to są wakacje?
- Nasza szkoła też chyba nie wie - westchnął Albus, który siedział twarzą do okna i z daleka zobaczył nadlatujące sowy.
James szybko otworzył okno i wpuścił ptaki do kuchni. Jedna upuściła na blat egzemplarz Proroka Codziennego, a druga rzuciła na stół cztery koperty i odleciała.
- To oznacza zakupy w Londynie - ucieszył się James, płacąc sowie za gazetę. - Super, bo skończyły mi się łajnobomby, a Fred ostatnio mówił, że w Magicznych Dowcipach mają pojawić się nowe gadżety.
- Sprawdź lepiej czy nie skończyły ci się składniki do eliksirów - polecił Al. - Mama cię udusi, jeśli zobaczy, że znowu kupiłeś zabawki, a opuściłeś całą listę z Hogwartu.
- To był tylko raz! - jęknął James.
- O jeden raz za dużo - zachichotała Lily, rozrywając kopertę.
Albus tymczasowo zignorował swój list i sięgnął po Proroka, wyraźnie zaciekawiony nagłówkiem na pierwszej stronie. Szybko rozwinął gazetę i sapnął ze zdumienia.
- Na brodę Merlina, patrzcie! - zawołał.
Wielgachny nagłówek krzyczał już z daleka: HOGWART BĘDZIE MIAŁ NOWEGO DYREKTORA!!!
- Co?! - zapiszczała Maggie.
- Pokaż! - James próbował zabrać bratu gazetę, ale Al już czytał na głos:
- Z niewyjaśnionych przyczyn, ze stanowiska dyrektora Hogwartu zrezygnował Benjamin Blackwell, laureat Orderu Merlina drugiej klasy, były Szef Urzędu Niewłaściwego Użycia Czarów. Oficjalna informacja o przejściu profesora Blackwella na emeryturę została podana wczoraj wieczorem, tuż przed rozesłaniem sów do uczniów. Dziś około południa zapadnie decyzja w sprawie jego następcy.
- Myślicie, że wybiorą kogoś z obecnych nauczycieli? - zapytała Lily.
- Może zaproponują stanowisko ojcu? - parsknął Jim.
- Blackwell na emeryturze. - Al pokręcił głową. - Kto by pomyślał?
Sięgnął po swoją kopertę i otworzył ją bezmyślnie. Na stół wypadła wtedy z brzękiem złota odznaka, na widok której Jamesowi opadła szczęka, a Maggie i Lily parsknęły szczerym śmiechem.
- Co to jest? - zapytał Al wysokim głosem, wpatrując się z przerażeniem w odznakę prefekta.
- Gratulacje, Al - wydusiła z siebie Lily. - Zostałeś prefektem.
- Ja?!
- Mags, sprawdź swoją - zasugerowała dziewczynka.
Maggie ostrożnie wzięła list do ręki, ale nie wydawał się cięższy niż zwykle. Otworzyła go powoli i zajrzała do środka, a potem odetchnęła z ulgą.
- Pusto - oznajmiła.
James wyraźnie się rozluźnił. Spojrzał z ponurą miną na odznakę brata i westchnął.
- Na moim ostatnim roku - wymamrotał. - Nie mogli się jeszcze wstrzymać?
W tym samym momencie rozdzwonił się telefon. Maggie podskoczyła na krześle, kompletnie nie przyzwyczajona do tego ostrego dźwięku. Potterowie zainstalowali w swoim domu telefon ze względu na szybkość połączenia. Było to szybsze niż sowia poczta i łatwiejsze w użyciu przez młodych niż zaklęcie patronusa.
- Halo? - rzuciła Lily do słuchawki, która uwielbiała odbierać telefon. - No co ty! Gratulacje! - zapiszczała. - Ej, Rosie też została prefektem! - wrzasnęła. - Al - zachichotała, prawdopodobnie w odpowiedzi na pytanie rozmówcy. - Jeszcze jest w szoku... - Przez chwilę słuchała w milczeniu. - Dla mnie bomba. Do zobaczenia! - Odłożyła słuchawkę i spojrzała na pozostałych. - Weasleyowie wybierają się na Pokątną - oznajmiła. - Rosie pytała, czy idziemy z nimi.
- Pewnie - odparł jej Jim. - Dam znać rodzicom, że idziemy na zakupy. Ej, Prefekcie, sprawdź, czy mamy jeszcze Proszek Fiuu - polecił bratu, biegnąc do swojego pokoju żeby się przebrać.
- Kto normalny zrobił mnie prefektem? - wydukał Albus, na co Maggie i Lily znowu parsknęły śmiechem.