Styczeń minął naprawdę szybko i uczniów przywitał mokry i zdecydowanie cieplejszy luty. Maggie nie była więc ani trochę zaskoczona, gdy w drugim tygodniu miesiąca, podszedł do niej August Thompson, kapitan ich drużyny quidditcha i ogłosił, że od piątku wznawiają treningi. Przyjęła tę wiadomość z prawdziwym entuzjazmem, bo od dawna nie siedziała na miotle i stęskniła się za lataniem.
- To oznacza mniej czasu na naukę - zauważyła wesoło Rosie, gdy Maggie podzieliła się z nią swoją radością.
- To powinno być zmartwienie Jamesa i Freda - stwierdziła Maggie.
Obaj chłopcy na poważnie wzięli ostrzeżenia ze strony rodziny i coraz częściej można ich było zobaczyć w bibliotece, czy w pokoju wspólnym, jak pochylali się nad książkami. Molly czasem przyglądała się im podejrzliwie, jakby spodziewała się z ich strony jakiegoś podstępu, jednak obaj zachowywali się naprawdę przyzwoicie.
Również nauczycieli niepokoił ten nagły spokój. Profesor Dunbar, która najczęściej przyłapywała nowe pokolenie huncwotów na psotach, parokrotnie mierzyła ich nieufnym spojrzeniem, zwłaszcza gdy szli korytarzem razem z Louisem. A Tyke krążył za nimi jak cień, tylko czekając aż coś zmalują.
- Naprawdę tak trudno uwierzyć, że tylko się uczymy? - prychnął James, wchodząc prosto do pokoju wspólnego i rzucając torbę na podłogę obok fotela, przy którym siedział Al.
- To jednak trochę zaskakujące - odpowiedział na to brat, przerywając ćwiczenie zaklęcia Carpe Retractum.
- Tyke w kółko za nami łazi - oznajmił gniewnie, siadając w drugim fotelu. - Rozdzieliliśmy się z Fredem, żeby zobaczyć, co zrobi. Oczywiście polazł za mną...
- Przecież wiesz, że on tylko czeka, by cię wyrzucić ze szkoły - powiedział Al, wracając do przerwanej czynności.
James przez chwilę obserwował, jak brat za pomocą świetlnego lassa, przyciąga do siebie książkę do zaklęć.
- W tym tygodniu jeszcze nie widziałem Robardsa - oznajmił cicho. - Żadna klasa nie miała z nim zajęć.
- Wiem - odszepnął Al. - Nasze lekcje też zostały odwołane... - Zamilkł na moment i spojrzał na brata. - Myślisz, że to już?
- Na pewno. - James wyciągnął nogi przed siebie i skrzyżował ręce na karku, udając beztroskiego. - Myślę, że powinniśmy... - zaczął, ale przerwało mu nadejście Freda, który wyglądały na naprawdę przejętego.
- Widzieliście? - zapytał, wskazując palcem tablicę ogłoszeń. - Podobno pojawiły się wszędzie.
James wyciągnął szyję, by zobaczyć, o czym mówi. Przed tablicą stało jednak sporo osób, rozmawiających o czymś gorączkowo, zasłaniając przy tym obiekt, który go interesował. Wstał więc, a zaraz za nim podniósł się Al i obaj Potterowie podeszli pod zatłoczoną tablicę.
- To oznacza mniej czasu na naukę - zauważyła wesoło Rosie, gdy Maggie podzieliła się z nią swoją radością.
- To powinno być zmartwienie Jamesa i Freda - stwierdziła Maggie.
Obaj chłopcy na poważnie wzięli ostrzeżenia ze strony rodziny i coraz częściej można ich było zobaczyć w bibliotece, czy w pokoju wspólnym, jak pochylali się nad książkami. Molly czasem przyglądała się im podejrzliwie, jakby spodziewała się z ich strony jakiegoś podstępu, jednak obaj zachowywali się naprawdę przyzwoicie.
Również nauczycieli niepokoił ten nagły spokój. Profesor Dunbar, która najczęściej przyłapywała nowe pokolenie huncwotów na psotach, parokrotnie mierzyła ich nieufnym spojrzeniem, zwłaszcza gdy szli korytarzem razem z Louisem. A Tyke krążył za nimi jak cień, tylko czekając aż coś zmalują.
- Naprawdę tak trudno uwierzyć, że tylko się uczymy? - prychnął James, wchodząc prosto do pokoju wspólnego i rzucając torbę na podłogę obok fotela, przy którym siedział Al.
- To jednak trochę zaskakujące - odpowiedział na to brat, przerywając ćwiczenie zaklęcia Carpe Retractum.
- Tyke w kółko za nami łazi - oznajmił gniewnie, siadając w drugim fotelu. - Rozdzieliliśmy się z Fredem, żeby zobaczyć, co zrobi. Oczywiście polazł za mną...
- Przecież wiesz, że on tylko czeka, by cię wyrzucić ze szkoły - powiedział Al, wracając do przerwanej czynności.
James przez chwilę obserwował, jak brat za pomocą świetlnego lassa, przyciąga do siebie książkę do zaklęć.
- W tym tygodniu jeszcze nie widziałem Robardsa - oznajmił cicho. - Żadna klasa nie miała z nim zajęć.
- Wiem - odszepnął Al. - Nasze lekcje też zostały odwołane... - Zamilkł na moment i spojrzał na brata. - Myślisz, że to już?
- Na pewno. - James wyciągnął nogi przed siebie i skrzyżował ręce na karku, udając beztroskiego. - Myślę, że powinniśmy... - zaczął, ale przerwało mu nadejście Freda, który wyglądały na naprawdę przejętego.
- Widzieliście? - zapytał, wskazując palcem tablicę ogłoszeń. - Podobno pojawiły się wszędzie.
James wyciągnął szyję, by zobaczyć, o czym mówi. Przed tablicą stało jednak sporo osób, rozmawiających o czymś gorączkowo, zasłaniając przy tym obiekt, który go interesował. Wstał więc, a zaraz za nim podniósł się Al i obaj Potterowie podeszli pod zatłoczoną tablicę.
DODATKOWE ZAJĘCIA Z OBRONY PRZED CZARNĄ MAGIĄ DLA ZAINTERESOWANYCH!
Czarodzieju! Chcesz się nauczyć zaklęć, których nie pokaże ci twój nauczyciel? Które zdecydowanie wykraczają poza zakres materiału? Zgłoś się do nas! Oferujemy szybkie i darmowe kursy doszkalające, które sprawią, że żaden czarnoksiężnik nie będzie w stanie cię zaskoczyć!
Pierwsze spotkanie: 22.02.2020, pora śniadaniowa, Wielka Sala.
- Wiecie może, o co z tym chodzi? - zapytał się Al, patrząc to na Jamesa, to na Freda.
Zanim któryś zdążył mu odpowiedzieć, do pokoju wspólnego wpadła rozwścieczona Molly. Błyskawicznie podbiegła do chłopaków i wskazała palcem na tablicę ogłoszeń.
- Czy wyście już do reszty pogłupieli?! - syknęła. - Rozwieszać takie transparenty po całej szkole?!
- To nie my! - zaprotestował Fred.
- A niby kto?!
Tymczasem Al wyciągnął z kieszeni fałszywy galeon.
- Hej, reszta Generacji chce się z nami widzieć - powiedział, odwracając uwagę Molly od brata i kuzyna.
- Nic dziwnego - prychnęła. - Genialnie, panowie! Naprawdę!
I wyszła jako pierwsza.
- To naprawdę nie my... - James wyglądał na nieco zmieszanego.
- Będziecie się tłumaczyć przed resztą - powiedział Albus.
Wyszli z wieży Gryffindoru i ruszyli korytarzem na drugie piętro, gdzie James, Fred i Louis wskazali reszcie tajny korytarz, w którym mogli się spotykać, przez nikogo nie zauważeni. Z tego, co wiedzieli, nawet Tyke nie miał pojęcia o jego istnieniu, więc nikt nie powinien ich tam nachodzić. Albus jako pierwszy przesunął obraz zionącego ogniem smoka, który zasłaniał otwór, wślizgując się do środka. Kiedy tylko James i Fred dołączyli do reszty, spotkali się z oskarżycielskimi spojrzeniami reszty Nowej Generacji.
- Muffliato - mruknęła Domi, rzucając zaklęcie na wejście. Teraz nikt nie mógł ich podsłuchać.
- Słucham uważnie - powiedziała gniewnie Molly.
- Lou też twierdzi, że to nie wasza sprawka - zmarszczyła brwi Rosie.
- Masz nas za idiotów? - prychnął Louis, poprawiając związane w kucyk blond włosy. - Myślisz, że organizowalibyśmy coś takiego podczas śniadania w Wielkiej Sali?
- Prawda... - mruknęła Lily, opierając się o ścianę.
- Muszą stać za tym nauczyciele - stwierdził Hugo.
- I nauczyciele by się nie podpisali? - Molly nadał łypała podejrzliwie na Jamesa, Freda i Louisa.
- Mnie też to wygląda na jakiś kawał uczniów - zgodziła się z nią Dominique. - Ale najprędzej przekonamy się o tym w sobotę.
- Zobaczymy też, czy dzieje się to za zgodą nauczycieli, jeśli profesor Longbottom nie przyjdzie dziś po Jima i Freda - zauważyła Maggie. - Wybaczcie, ale to naprawdę w waszym stylu...
- Może to Tyke? - Roxi zacisnęła mocno usta.
- A może jakiś projekt Biura Aurorów? - podrzuciła Lily. - Może nie chcą straszyć uczniów, więc zrobili takie nieco żartobliwe ogłoszenia...
- Żartobliwe ogłoszenia często są ignorowane - powiedziała poważnie Rosie. - Gdyby Biuro chciało zrobić dla nas dodatkowe kursy, ogłosiliby to inaczej.
- Też tak myślę - zgodził się z nią Al. - Mam wrażenie, że ktoś ze szkoły wpadł na podobny pomysł co my i zabrał się za jego realizację na większą skalę. Tym bardziej, że w tym tygodniu nikt nie miał obrony przed czarną magią. Nie wszyscy uczniowie są głupi, a niektórzy czytają Proroka.
- Świetnie - prychnął Fred. - Problem polega na tym, że jeśli to kawał, wina spadnie na nas.
***
Nowa Generacja szybko jednak zdobyła pewność, że to nie jest kawał. Żaden z profesorów nie przyszedł po Jima, Lou, czy Freda, co oznaczało, że nie podejrzewano uczniów o zakładanie tajnej organizacji. W sobotni poranek, podekscytowani uczniowie, tłumnie zgromadzili się w Wielkiej Sali, witani przez całą kadrę nauczycielską. Każdy usiadł przy swoim stole, niecierpliwie czekając na wyjaśnienia.
- Witajcie! - przywitał ich dyrektor Blackwell, podchodząc do katedry, z której zwykle przemawiał. - Chciałbym od razu przejść do rzeczy, więc proszę o chwilę skupienia. Jak widzicie, nasz profesor obrony przed czarną magią, musiał w ważnej sprawie opuścić Hogwart. Znalezienie kogoś z odpowiednimi kompetencjami to nie jest łatwe zadanie, dlatego do czasu, gdy nie zdobędziemy nauczyciela, w szkole będą odbywały się specjalne kursy, prowadzone w trzech grupach przez naszych nauczycieli, profesora Longbottoma, profesora Boota i profesor Bones. Zajęcia te są obowiązkowe dla uczniów klasy piątej, a także dla tych, którzy wybrali sobie obronę przed czarną magią, jako przedmiot owutemowy. Reszta, może uczestniczyć w kursie, ale nie jest to konieczne... Chciałbym prosić prefektów domów o zebranie list uczniów z klas 1-4, którzy chcieliby wziąć udział w ćwiczeniach, a także tych starszych, którzy nie muszą tego robić, jednak wyrażają taką chęć. Macie czas na przemyślenie tego do jutrzejszego wieczoru... A teraz smacznego!
Odszedł od katedry, a Wielka Sala natychmiast wypełniła się gwarem rozmów. Nowa Generacja, która usiadła w grupce przy stole Gryffindoru, spojrzała na siebie z powagą.
- Zapisujemy się? - zapytała się Roxanne.
- I tak mieliśmy to robić - odparł Al. - Nauczyciele widać myślą tak samo, jak my.
- Najciekawsze jednak jest to, że kurs prowadzą członkowie Gwardii Dumbledore'a - zauważyła przytomnie Dominique. - Odnoszę wrażenie, że maczali w tym palce nasi rodzice...
Jakby na potwierdzenie jej słów, przed Alem wylądowała sowa ojca. W tym samym czasie Maggie płaciła małej płomykówce za dostarczenie Proroka Codziennego, a Fred wyciągał ze swojej miski niewielką sówkę, która przyleciała do jego sąsiada.
- Czytaj - polecił mu cicho Jim, gdy Albus przeleciał tekst wzrokiem.
Kochane dzieciaki!
Mam nadzieję, że wszystko u Was w porządku i trzymacie się z daleka od kłopotów. Jim, Mama prosi by zapytać, czy przypadkiem nie leżysz ciężko chory w skrzydle szpitalnym. Nie dostaliśmy sowy z Hogwartu od tak dawna, że wydaje się nam to podejrzane.
Maggie i Rose parsknęły szczerym śmiechem, a Albus wyszczerzył zęby do brata.
- Czytaj - wywrócił oczami Jim.
Dobrze wiem, że niepokoi Was to, co dzieje się poza murami szkoły, ale na razie nie macie się czym przejmować. Działamy zapobiegawczo, co jednak nie oznacza, że nie powinniście być ostrożni. Z racji, że Robards wrócił tymczasowo do służby, Hogwart został pozbawiony dobrego nauczyciela, który znał się na rzeczy - na to też znaleźliśmy sposób. Poprosiliśmy członków Gwardii Dumbledore'a żeby zajęli się tym, czym Robards nie może. Możliwe, że już wiecie o kursach, które mają być prowadzone w zastępstwie za obronę przed czarną magią. Może to Was powstrzyma przed tworzeniem nowej Gwardii. Tak, wiem też o tym.
- Teddy, czy Torrie? - Louis miał zamyśloną minę.
To Wasz pomysł podsunął nam myśl o zrobieniu tych kursów. Nie szalejcie jednak zbytnio. Ćwiczenia mają odbywać się tylko w soboty, a nauczyciele nie będą przymykać oczu na rzucanie zaklęć poza nimi, więc powinniście porzucić myśl o stworzeniu własnej Gwardii Dumbledore'a. Mamy dobrych aurorów i Ministerstwo po swojej stronie; uczniowie nie będą musieli mieszać się do walki, gdyby taka miała miejsce.
James, w tym miesiącu masz porady zawodowe? Mamy nadzieję, że porzuciłeś plan zostania skrzatem domowym, który przedstawiłeś nam w ostatnim liście? Gdyby jednak tak nie było wiedz, że masz pełne poparcie cioci Hermiony.
Całujemy mocno,
Tata
i
Mama
- Skrzat domowy? - parsknęła śmiechem Maggie.
- Z całego listu akurat to zapamiętałaś? - zakpił, składając kartkę. - Odpiszę im wieczorem.
- Porady zawodowe. - Fred aż się skrzywił. - Na brodę Merlina, a bo ja wiem, co będę robił po skończeniu Hogwartu?
- No to powinieneś się nad tym zastanowić - powiedziała mu Dominique. - I to szybko. Z listy na tablicy ogłoszeń wynika, że masz konsultacje u profesora Longbottoma już jutro.
- Aha... - mruknął, zerkając na Jamesa, który z pogodną miną wcinał płatki z mlekiem.
- Ulotki o zawodach są w pokoju wspólnym - pocieszyła go. Możesz dziś je przejrzeć.
- Sumy, kursy magii, porady zawodowe... - westchnął. - A do tej pory życie w szkole było takie przyjemne...
Molly tylko wzniosła oczy do nieba. Dziewczyna nie rozstawała się z książkami. Nawet teraz uczyła się czegoś z podręcznika do transmutacji. Maggie zastanawiała się, czy piąty rok naprawdę jest taki ciężki, czy tylko tak strasznie to wygląda. Miała jednak jeszcze trochę czasu, zanim przekona się o tym na własnej skórze.
- Z całego listu akurat to zapamiętałaś? - zakpił, składając kartkę. - Odpiszę im wieczorem.
- Porady zawodowe. - Fred aż się skrzywił. - Na brodę Merlina, a bo ja wiem, co będę robił po skończeniu Hogwartu?
- No to powinieneś się nad tym zastanowić - powiedziała mu Dominique. - I to szybko. Z listy na tablicy ogłoszeń wynika, że masz konsultacje u profesora Longbottoma już jutro.
- Aha... - mruknął, zerkając na Jamesa, który z pogodną miną wcinał płatki z mlekiem.
- Ulotki o zawodach są w pokoju wspólnym - pocieszyła go. Możesz dziś je przejrzeć.
- Sumy, kursy magii, porady zawodowe... - westchnął. - A do tej pory życie w szkole było takie przyjemne...
Molly tylko wzniosła oczy do nieba. Dziewczyna nie rozstawała się z książkami. Nawet teraz uczyła się czegoś z podręcznika do transmutacji. Maggie zastanawiała się, czy piąty rok naprawdę jest taki ciężki, czy tylko tak strasznie to wygląda. Miała jednak jeszcze trochę czasu, zanim przekona się o tym na własnej skórze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz